W Sądzie Okręgowym w Warszawie rozpoczął się dzisiaj proces cywilny, który posłanka Anna Grodzka wytoczyła za naruszenie dóbr osobistych dziennikarzowi Tomaszowi Terlikowskiemu. Grodzka nie chce publicznych przeprosin, ale żąda 30 tys. zł dla fundacji działającej na rzecz osób transseksualnych. Sąd zdecydował, że proces będzie toczył się za zamkniętymi drzwiami.
O utajnienie procesu wniósł nieobecny w czwartek w sądzie Terlikowski i jego adwokat Piotr Kwiecień. Prowadząca rozprawę sędzia Danuta Kowalik nie uzasadniała tej decyzji. - Pozwany wielokrotnie w mediach i w internecie, m.in. na portalu fronda.pl, naruszał dobra osobiste posłanki Grodzkiej, związane z jej życiem intymnym, dobrami dotyczącymi integralności płci i seksualności. Naruszał też jej godność. Domagamy się ochrony dóbr osobistych i zakazu naruszania tych dóbr w przyszłości - powiedziała reprezentująca Grodzką przed sądem mec. Agnieszka Stach. Stach - prawnik Kampanii Przeciw Homofobii - poinformowała, że w pozwie Grodzka nie domaga się publicznych przeprosin w mediach, a jedynie zasądzenia 30 tys. zł dla Fundacji Trans-Fuzja, pracującej na rzecz osób transseksualnych. W odpowiedzi na pozew Kwiecień domaga się odrzucenia powództwa. Zgłosił kilka wniosków procesowych, m.in. o powołanie biegłego. Terlikowski po zapowiedzi pozwu mówił w mediach, że jakakolwiek decyzja sądu w procesie nie zmieni jego poglądu na tożsamość płciową osób transseksualnych, jak Grodzka. W jego ocenie o tożsamości płciowej nie decyduje sąd, ale genom. Dlatego - według niego - Anna Grodzka od strony genetycznej pozostaje mężczyzną. Po wyjściu z sali Grodzka poinformowała, że sąd wyznaczył kolejną rozprawę na maj.
Autor: db/jaś / Źródło: PAP