Na 8 września wyznaczono początek procesu kierowcy samochodu osobowego, oskarżonego o to, że doprowadził do tragicznego wypadku w Kleszczowie na Śląsku. Datę pierwszej rozprawy podał w piątek Sąd Okręgowy w Gliwicach. Oskarżony 69-latek podczas wyprzedzania miał zmusić nadjeżdżającego z naprzeciwka kierowcę busa do zjechania na pobocze. W efekcie pojazd przewrócił się na bok i, sunąc po jezdni, uderzył dachem w przód autokaru. Zginęło dziewięć osób, siedem zostało rannych.
Proces 69-latka, który w sierpniu 2020 roku miał doprowadzić do tragicznego wypadku w Kleszczowie na Śląsku, ma rozpocząć się 8 września przed Sądem Okręgowym w Gliwicach.
Mężczyzna usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy zagrażającej zdrowiu i życiu wielu osób, której skutkiem była śmierć dziewięciu ludzi, a także spowodowanie obrażeń ciała u kolejnych siedmiu. W kwietniu tego roku prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia w jego sprawie. 69-latkowi grozi kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Kierowca samochodu osobowego, który według ustaleń śledztwa doprowadził do wypadku, nie brał udziału w zdarzeniu.
Prokuratura: kierowca osobówki wyprzedzał, nie zauważył nadjeżdżającego busa
Zdaniem prokuratury, do tragedii doszło, kiedy kierowca auta osobowego podjął manewr wyprzedzania, ale nie zauważył jadącego z naprzeciwka busa. Kierujący próbowali się wyminąć. Ten z renault trafica zjechał na pobocze i stracił panowanie nad pojazdem. Wtedy bus przewrócił się, a następnie, sunąc po jezdni, zderzył się dachem z jadącym z naprzeciwka autokarem.
- Uderzenie było tak ogromne, że nikt z tego mniejszego samochodu nie mógł przeżyć - mówił po wypadku Marek Słomski, rzecznik policji w Gliwicach. Bus był całkowicie zmiażdżony. Zginęli kierowca i ośmiu pasażerów. Strażacy, którzy pierwsi przybyli na miejsce, mogli tylko ratować pasażerów autokaru. Najciężej ranny był 29-letni kierowca.
Po wypadku strażacy informowali, że około 300 metrów od zdarzenia na poboczu zatrzymał się samochód osobowy, w którym jechały dwie osoby. To kierowca tego pojazdu oskarżony jest o spowodowanie tragedii.
Nie przyznaje się do winy i "nie pamięta przebiegu zdarzenia"
- Podejrzany nie odniósł się do treści zarzutu. Twierdził, że nie widział jadącego z przeciwka busa. Mówił, że nie pamięta przebiegu zdarzenia. Usłyszał tylko huk - mówiła w sierpniu 2020 roku Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Śledczy chcieli, żeby 69-latek trafił do aresztu. Wniosek argumentowali tym, że podejrzanemu grozi surowa kara i mógłby on wpływać na treść zeznań innych osób przesłuchiwanych w tej sprawie. Gliwicki sąd nie zgodził się z opinią prokuratury, że mężczyzna może utrudniać postępowanie i odrzucił wniosek.
Czytaj też: "Zatrzymany kierowca mógł przyczynić się do wypadku. Prawdopodobnie prowadził manewr wyprzedzania".
W busie wszyscy zginęli
Ofiary wypadku to cztery osoby z powiatu lubaczowskiego, dwie - z jarosławskiego i jedna - ze strzyżowskiego. Kolejne dwie ofiary wypadku to osoba z województwa lubuskiego i kierowca - obywatel Słowenii.
Do tragicznego zdarzenia doszło w sobotę około 22.30 na drodze krajowej numer 88, na dziewiątym kilometrze. To droga łącząca autostradowy węzeł Kleszczów z Gliwicami.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Śląska policja