Dziewięć osób nie żyje, siedem trafiło do śląskich szpitali. Policja zabezpieczyła już ślady, teraz przesłuchuje świadków wypadku, do którego doszło między Gliwicami a Kleszczewem. - Zatrzymany kierowca volkswagena mógł przyczynić się do tragicznego wypadku. Prawdopodobnie prowadził manewr wyprzedzania, ale weryfikujemy to - powiedział w niedzielę komendant miejski policji w Gliwicach insp. Marek Nowakowski.
W sobotę wieczorem na dk 88 w pobliżu węzła Kleszczów (woj. śląskie) w wyniku zderzenia busa i autokaru zginęło dziewięć osób, a siedem odniosło obrażenia. Renault traffic, jadący od Gliwic w stronę Wrocławia, przewrócił się na jezdnię i sunąc po niej znalazł się na przeciwległym pasie ruchu. Wtedy w dach tego samochodu wjechał autokar. Jak podała straż pożarna, 300 metrów od miejsca zdarzenia zatrzymał się samochód marki Volkswagen, który zjechał na pobocze. Dwie osoby, które w nim jechały, nie odniosły żadnych obrażeń. Komendant gliwickiej policji potwierdził, że zatrzymany kierowca tego auta jest podejrzewany o przyczynienie się do wywołania tragicznego w skutkach zdarzenia. - Prawdopodobnie prowadził manewr wyprzedzania, ale weryfikujemy dopiero to przypuszczenie. Jesteśmy na etapie przesłuchiwania świadków i zbierania dowodów - podkreślił. Wyjaśnił, że kierowca był trzeźwy w chwili zatrzymania, zaś przypuszczenia o tym, że mógł być sprawcą zdarzenia potwierdzają m.in. relacje pasażerów autobusu. - Częściowo potwierdzają to osoby z autobusu, a częściowo sam zatrzymany mężczyzna i osoba, która z nim podróżowała. Nie mamy jednak jednoznacznego dowodu, że tak faktycznie było - zaznaczył policjant.
Komendant poinformował również, że w żadnym z pojazdów nie znajdował się rejestrator, więc nie zabezpieczono nagrań. Jednym z kluczowych świadków będzie kierowca autokaru. - Na razie stan zdrowia tego mężczyzny nie pozwala na prowadzenie czynności - dodał Nowakowski.
"Możemy domniemywać, że jechali do pracy"
Inspektor Nowakowski przekazał, że wśród ofiar były osoby urodzone w latach 1961-1974 i byli wśród nich zarówno mężczyźni, jak i kobiety. - Było pięciu mężczyzn i cztery kobiety. Możemy domniemywać, że jechali do pracy, na co wskazują przedmioty, które mieli przy sobie, ale jest to w dalszym ciągu przedmiotem naszego dochodzenia - powiedział.
Siedem ofiar pochodziło z województwa podkarpackiego, jedna z lubuskiego, jedna osoba była obywatelem Słowenii.
Z kolei autokarem podróżowało 49 osób. Wśród nich nie było dzieci. Jak ustaliła reporterka TVN24, autokar jechał z Wrocławia do Katowic.
"Nie pamiętam takiego wypadku drogowego"
Wojewoda śląski wraz z komendantami straży pożarnej i policji złożył kondolencje rodzinom tragicznie zmarłych osób. -Nie pamiętam takiego wypadku drogowego, gdzie w jednym momencie, w jednym pojeździe śmierć poniosło aż dziewięciu podróżujących - przyznał Jarosław Wieczorek.
Dodał, że wszystkie rodziny ofiar zostały objęte pomocą psychologiczną. - Jestem też w kontakcie z konsulem Słowenii, skąd pochodzi jedna z ofiar oraz wojewodami podkarpackim i lubuskim. Jeżeli będzie potrzeba dodatkowej pomocy, to również takowa pomoc zostanie udzielona - zapewnił.
Wojewoda śląski na konferencji prasowej odniósł się też do stanu zdrowia rannych pasażerów autobusu. Jak przekazał, życiu siedmiu osób, które odniosły obrażenia w wypadku, nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Najciężej poszkodowany kierowca autobusu został helikopterem przetransportowany do szpitala, pozostałe sześć osób z lżejszymi obrażeniami do innych palcówek medycznych w województwie śląskim. Na tę chwilę wydaje się, że informacje płyną dość optymistyczne - nikomu nie zagraża niebezpieczeństwo utraty życia - powiedział Wieczorek.
Źródło: TVN24/PAP