Były premier Leszek Miller zaledwie o 0,25 proc. wyprzedził Roberta Biedronia, działacza Kampanii przeciw Homofobii. Polityk SLD mówił przed wyborami o swoim rywalu, że ten traci czas, bo Ruch Palikota nie wejdzie do Sejmu. Biedroń najprawdopodobniej zdobył jednak mandat.
Biedroń i Miller ubiegali się poselski mandat w okręgu gdyńsko-słupskim. Były premier - na podstawie 88,89 proc. protokołów obwodowych - zdobył 3,82 proc. poparcia, czyli 15 315 głosów, zaś działacz Kampanii przeciw Homofobii niewiele mniej, bo 14 330 głosów, co przekłada się na 3,57 proc. poparcia.
A jeszcze w trakcie kampanii wyborczej Miller wróżył Biedroniowi wyborczą klęskę, określając go mianem politycznego folkloru. - Nie sądzę, aby w tych wyborach Robert Biedroń zaistniał. Nie wejdzie też do Sejmu ruch tworzony przez Janusza Palikota. Biedroń traci więc czas - przekonywał w rozmowach z dziennikarzami Miller.
"Beton kontra nowa nadzieja na Polskę"
Inaczej rywalizację Biedronia i Millera postrzegał Palikot. - To będzie pasjonujące starcie partyjnego betonu w osobie Millera i nadziei na nową Polskę, jaką reprezentuje Biedroń - podsumował lider Ruchu Palikota. To on przygarnął Biedronia na swoją listę, kiedy ten nie porozumiał się z szefem SLD Grzegorzem Napieralskim, co do miejsca na liście SLD. Szef Sojuszu nie chciał dać Biedroniowi "jedynki".
Wyniki z 88,89 proc. protokołów obwodowych pokazują, że Biedroń będzie zasiadał w Sejmie, mandat prawdopodobnie zdobędzie też Miller.
Najwięcej głosów w okręgu gdyńsko-słupskim zdobył Marek Biernacki z PO - 60 765 (15,14 proc. poparcia).
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24