Filozof z powołania, z zawodu wybitny baseballista Yogi Berra pozostawił po sobie uderzającą w swej trzeźwości sentencję: "It is really tough to make predictions, especially about the future". W przekładzie brzmi to mniej więcej tak: "Naprawdę trudno czynić przewidywania, szczególnie na temat przyszłości".
Tę myśl głęboką przypominam wszystkim, którzy pytają, czy będzie wojna, czy nie. "It is really tough…". Bez względu jednak na to, co przewidujemy, trzeba pamiętać, że rosyjska chętka, by połknąć Ukrainę, to nie jest zjawisko nowe, podobnie jak pełne wahań podejście tak zwanego wolnego świata do przynależności Ukrainy do NATO.
Słyszę często, że przecież już w 2008 roku na szczycie w Bukareszcie NATO obiecało członkostwo Gruzji i Ukrainie. Jako dowód przytaczany jest komunikat końcowy wydany po tej imprezie. W tym komunikacie mówi się, że przygotowany został Membership Action Plan, który "jest następnym krokiem dla Ukrainy i Gruzji na ich prostej drodze do członkostwa". Miał to być plan ucieczki ze "strefy zgniotu".
Konflikt Rosja-Ukraina
Tak się składa, że byłem na tym szczycie i widziałem z bliska, jak na te słowa zareagowali prezydenci Gruzji i Ukrainy: Micheil Saakaszwili i Wiktor Juszczenko. Obaj byli mocno rozczarowani i wcale tego nie ukrywali. Juszczenko, czerwony jak burak, wyszedł z sali, w której toczyły się obrady, rozepchał tłumek dziennikarzy, nie odezwał się jednym słowem i szybkim krokiem, niemal biegiem, poszedł do pomieszczeń zajmowanych przez delegację ukraińską. Saakaszwili opóźnił o godzinę rozpoczęcie konferencji prasowej i jak już zebrał myśli, po szoku spowodowanym tym, co usłyszał na obradach szczytu, wydał z siebie kilka ogólnie optymistycznych formułek.
Obaj prezydenci, demonstrując rozczarowanie, mieli rację, bo komunikat niczego im nie obiecywał. Dla uspokojenia powiedziano, że dla Gruzji i Ukrainy droga do członkostwa jest otwarta i przywódcy zgodzili się, że Ukraina i Gruzja staną się członkami NATO. Ale kiedy i na jakich warunkach, o tym nie było ani słowa. Była natomiast zapowiedź, że za kilka miesięcy ministrowie spraw zagranicznych dokonają oceny postępów w porządkowaniu spraw związanych z MAP, czyli że nawet plan przygotowań do członkostwa nie jest gotowy.
W zależności od usposobienia każdy z tych słów mógł ułożyć to, w co wierzył. Optymiści znajdowali podstawy do optymizmu, pesymiści do pesymizmu. Na tym samym szczycie Władimir Putin, poirytowany planami Zachodu, nazywał Ukrainę państwem sezonowym, ostrzegał, żeby się z nią nie zadawać, a kilka miesięcy później Rosja zaatakowała, na próbę, Gruzję. Kilka lat później zajęła Krym. Rozpoczęła się nowa epoka.
Najtęższe głowy amerykańskiej geopolityki - Zbigniew Brzeziński i Henry Kissinger - ogłosiły wtedy w gruncie rzeczy to samo: Ukraina powinna rozstać się z marzeniem o NATO. "Jeśli Ukraina chce przetrwać i rozwijać się, nie może być wysuniętym przyczółkiem żadnej ze stron, powinna funkcjonować jako most między nimi" - napisał Kissinger w komentarzu zamieszczonym w "Washington Post" 5 marca 2014 roku. Dwa dni wcześniej, czyli 3 marca, w tej samej gazecie Zbigniew Brzeziński - skądinąd przekonany zwolennik niepodległości Ukrainy - stwierdził: "Zachód powinien zapewnić Rosję, że nie będzie dążył do wciągnięcia Ukrainy do NATO".
Takie są wspomnienia sprzed lat. Dziś, jak się wydaje, Putin doszedł do przekonania, że Zachód słabnie w oczach i jest jeszcze bardziej podzielony. Jak to ujął Ross Douthat z "New York Timesa": "Niemcy zachowują się jak faktyczny sojusznik Rosji". Co w tej sytuacji zostaje? Najlepiej próbować zyskać na czasie.
Douthat referuje pomysł dwóch amerykańskich specjalistów od polityki bezpieczeństwa: zaproponujmy Rosji, że na pewien czas przestajemy zajmować się Ukrainą. Dzięki temu Rosja i USA wychodzą z twarzą - rozumuje komentator "NYT". Nie mam wątpliwości, że takie pomysły Putin odczyta jako słabość, a Ukraińcy jako zdradę: oto przywódcy mocarstw dzielących świat na strefy wpływów chcą z kłopotliwej sytuacji wyjść z twarzą.
Być może gdyby w negocjacjach uczestniczył ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski, też chciałby wyjść z twarzą, chciałby pokazać swoim rodakom, jak skutecznym jest negocjatorem. Ukraina nie uczestniczy jednak w rozmowach o swoim przyszłym losie. W 1938 roku na konferencji w Monachium przedstawicieli Czechosłowacji też przy stole nie było. Chamberlain mógł chwalić się sukcesem. Kto wie, może za kilka miesięcy Biden, albo któryś z przywódców europejskich, ogłosi, że uratował pokój dla przyszłych pokoleń. Może nawet dostanie za to pokojową Nagrodę Nobla?
Premier Łotwy Arturs Krisjanis Karins powiedział w wywiadzie dla "Plusa/Minusa", że nie sądzi, by Putin obawiał się agresji NATO. Putin jego zdaniem "obawia się, że Ukraina zarazi Rosję demokracją". Tylko pytanie: co Rosjanie, Białorusini, a także Polacy - ogólnie mówiąc: ludzie - cenią bardziej: demokrację czy oglądanie w spokoju skoków narciarskich i słuchanie Zenka Martyniuka?
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24