W Berlinie i kilku innych stolicach nie ma wielkiego entuzjazmu dla ukarania Polski - powiedział Marek Belka, były premier i były prezes Narodowego Banku Polskiego, komentując spór Polski z Komisją Europejską. - Jeżeli będziemy mieli trochę woli do kompromisu, to myślę, że się z tego jesteśmy w stanie jakoś wykaraskać - ocenił.
We wtorek minęły trzy miesiące, jakie Komisja Europejska dała Polsce na wprowadzenie w życie rekomendacji dotyczących praworządności. Termin ten wyznaczyła w grudniu, podejmując decyzję o uruchomieniu wobec Polski procedury z artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej.
Wśród rekomendacji KE było zaprowadzenie zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym, w tym o niestosowanie zapisu o obniżonym wieku emerytalnym wobec obecnych sędziów. Komisja domagała się również zmiany w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Postulowała, by nie przerywano kadencji sędziów-członków KRS, domagała się również doprowadzenia, aby nowy system gwarantował wybór sędziów-członków przez przedstawicieli środowiska sędziowskiego.
Komisja Europejska zapowiadała możliwość wycofania się z procedury artykułu 7, jeśli polskie władze spełnią jej postulaty.
"Dyshonor dla naszego kraju"
Marek Belka w "Faktach po Faktach" w TVN24 komentował spór Warszawy z Brukselą.
- Premier Morawiecki obejmował urząd w trudnym okresie, bo przecież już to mleko związane z reformą sądownictwa się wylało - wskazał były premier. - Teraz ta machina się toczy, żadne białe księgi nie mają siły oddziaływania - dodał.
Zdaniem Belki "bardzo prawdopodobne" jest dalsze wdrażanie wobec Polski artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej, co nazwał "dyshonorem dla naszego kraju". Jednak - jak zaznaczył - bardzo wątpliwe jest, że procedura zakończy się sankcjami.
- Polska jest ważnym krajem dla Niemców. (...) Ja myślę, że nie ma wielkiego entuzjazmu w dążeniu do ukarania Polski, nie tylko w Berlinie, ale i pewno w kilku innych stolicach - stwierdził były premier. - Stąd jeżeli będziemy mieli trochę woli do kompromisu, to myślę, że się z tego jesteśmy w stanie jakoś wykaraskać - dodał.
"Mamy słabą pozycję"
Gość "Faktów po Faktach" podkreślił, że umiejętność wypracowywania kompromisów jest bardzo ważna w Unii Europejskiej. Jako przykład podał sprawę pracowników delegowanych, która jego zdaniem "nadawała się na kompromisowe rozwiązanie", a została rozwiązana niekorzystnie dla polskich firm.
- Mamy słabą pozycję, ale po drugie myśmy wybrali, że będziemy słabą pozycję mieli, że nam honor nie pozwala negocjować jakieś kompromisy. Przecież kompromis to jest, wiadomo, zgniły - zaznaczył Belka. - Tymczasem cała Unia jest oparta na kompromisie, na gadaniu, na rozmawianiu, na ucieraniu kompromisów - podkreślił.
"Skandaliczne" słowa prezydenta
Belka był pytany o wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy w Kamiennej Górze, gdzie porównał członkostwo w Unii Europejskiej do czasów pod zaborami. - Skandaliczne. Kropka - odpowiedział.
Zdaniem byłego premiera prezydentura została przez Andrzeja Dudę "sprowadzona do parteru". Jak wyjaśnił, odwołując się do obiegowego powiedzenia, że prezydentura służy ochronie żyrandola w Pałacu Prezydenckim, czyli staniu na straży stabilności politycznej, prezydentura Dudy nie służy już ochronie żyrandola. - Źle był chroniony. Ten żyrandol upadł i się rozbił. To jest poza jakimkolwiek komentarzem - dodał Belka.
Jego zdaniem niektóre działania najważniejszych polityków mogą doprowadzić do tego, że "nam się to wszystko spod kontroli urwie i tak, jak Anglicy idiotycznie zagłosowali za brexitem, tak my kiedyś będziemy może głosowali za polexitem".
"Chodzi o to, żeby tego Jana Tomasza Grossa dopaść"
Pytany o nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, Belka ocenił, że była ona "nikomu niepotrzebna" i nie dotyczy tego, czego miała dotyczyć.
- Coraz bardziej skłaniam się do poglądu, że to jest wynik jakichś walk wewnątrz obozu rządzącego - powiedział były premier.
- Jest taka koncepcja, że to jest tak zwane Lex Gross. Chodzi o to, żeby tego Jana Tomasza Grossa dopaść - dodał.
Gross w swoich książkach opisuje przypadki prześladowania, ataków i zabójstw Żydów, dokonywanych przez Polaków w czasie II wojny światowej.
Nagrody, euro i eurowybory
Były premier ocenił, że ministrowie za mało zarabiają i nagrody im się należą. - Jak dla kogoś 10 tysięcy złotych ministerialnej pensji to jest wielki majątek, to znaczy, że nie powinien absolutnie pełnić żadnej funkcji publicznej. To znaczy, że nie ma kompetencji, nie ma wykształcenia - stwierdził.
Belka uważa, że obecna sytuacja gospodarcza sprzyja PiS-owi. Zauważył jednak, że przestało się mówić o gospodarczym planie Morawieckiego. - To już fikcja - ocenił.
Były premier przyznał także, że zmienił zdanie w sprawie wejścia do strefy euro. Obecnie popiera przyjęcie unijnej waluty. Podkreślił, że wpływ na jego zdanie miała "zmiana sytuacji gospodarczej i politycznej".
Pytany z kolei, czy rozważa propozycję startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Belka odpowiedział, że o takim pomyśle dowiedział się przed chwilą. - Ja nic o tym nie wiem - podkreślił.
Dopytywany, czy rozważyłby start, przyznał: - Mnie jest tak dobrze na emeryturze.
Autor: pk//now/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24