Nic nie wskazuje na to, żeby był jakiś konflikt między Ewą Tylman a Adamem Z. Z nieoficjalnych rozmów z osobami, które znają szczegóły sprawy wynika, że nie jest wykluczony motyw seksualny - mówił na antenie TVN24 dziennikarz "Gazety Wyborczej" Piotr Żytnicki, który zajmuje się sprawą zaginięcia 26-latki.
Adam Z., który jako ostatni towarzyszył zaginionej 26-letniej Ewie Tylman usłyszał w nocy z czwartku na piątek zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Oznacza to, że osoba podejrzana przewiduje możliwość popełnienia przestępstwa i na to się godzi. Sąd zdecydował o tymczasowym trzymiesięcznym areszcie dla mężczyzny.
"Gra psychologiczna"
Jak powiedział na antenie TVN24, Piotr Żytnicki, dziennikarz "Gazety Wyborczej", który od początku zajmuje się sprawą i przygląda się działaniom śledczych, zarzut może jeszcze się zmienić.
Podkreślił, że "sprawa jest niezwykle trudna". - Wiem, że pracowali przy niej najlepsi policjanci z KWP w Poznaniu - powiedział dziennikarz.
Zwrócił uwagę na to jak zmieniały się zeznania Adama Z., który początkowo twierdził, że nic nie pamięta. Jak mówił dziennikarz, po zapoznaniu się z nagraniami z monitoringu, prokuratura postanowiła odtworzyć trasę przejścia Adama Z. z Ewą Tylman. - W eksperymencie brał udział biegły psycholog. Okazało się, że nagle Adam Z. - po zatrzymaniu już przez prokuraturę - zaczął sobie pewne rzeczy przypominać, ale cały czas pewnych rzeczy nie pamiętał. Biegła psycholog uznała, że to jest niewiarygodne, taka wybiórcza pamięć - tłumaczył dziennikarz.
Jak powiedział, to, że Adama Z. zatrzymano właśnie na moście św. Rocha podczas eksperymentu w nocy, założono mu kajdanki, od razu zabrano na komendę i przesłuchano, było pewnego rodzaju grą psychologiczną ze strony policji. Żytnicki dodał, że wtedy po raz pierwszy Adam Z. powiedział, że pamięta co się stało i twierdził, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Ewa miała przed nim uciekać, on ją gonił i i wpadła do wody.
Tylman była przełożoną Adama Z., później awansowała
Ewa Tylman i Adam Z. - jak relacjonował dziennikarz - pracowali razem w jednej z sieci drogerii. Ewa Tylman była asystentką kierownika i przełożoną Adama Z., on był kasjerem. - Później Ewa Tylman przeniosła się do innego salonu tej sieci, awansowała tam na zastępcę kierownika, Adam Z. pozostał w poprzednim sklepie - dodał Żytnicki. Jak mówił, dzień przed zaginięciem, Tylman pomagała pracownikom ze swojego poprzedniego salonu w inwentaryzacji towaru. Tam miała usłyszeć, że kolejnego dnia jest impreza integracyjna. Według informacji dziennikarza "GW", nic nie wskazuje na to, żeby był jakiś konflikt czy zadra pomiędzy Ewą Tylman, a Adamem Z. która mogłaby sugerować, że chciał pozbawić ją życia. - Wydaje się, że doszło do jakiegoś tajemniczego zdarzenia - ocenił Żytnicki. - Z nieoficjalnych rozmów z osobami, które znają szczegóły sprawy wynika, że nie jest wykluczony motyw seksualny, czy motyw takiego zachowania Adama Z. które być może Ewa odebrała jako zachowanie na tle seksualnym - powiedział. Zwrócił uwagę, że fakt, iż nie znaleziono ciała bardzo utrudnia prokuraturze postępowanie. - Gdyby przeprowadzono sekcję zwłok, można by określić, czy zginęła na brzegu, czy też w wodzie - dodał.
Ślad urwał się przed mostem św. Rocha
26-letnia Ewa Tylman zaginęła w nocy 23 listopada około godz. 3.30. Wcześniej bawiła się wraz ze znajomymi z pracy w centrum Poznania. Impreza zaczęła się na kręgielni w Galerii MM. Później, około godz. 23 spotkanie przeniosło się na ul. Wrocławską - najpierw na 15 minut do Pijalni Wódki i Piwa, następnie do klubu Mikstura. Stamtąd Ewa Tylman wyszła około godz. 3. Po raz ostatni 26-latka była widziana około godziny 3.20 w okolicach ul. Mostowej, przed mostem Rocha. Po tym ślad po niej zaginął.
Autor: js//gak / Źródło: tvn24