Według najnowszych danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na gorączkę krwotoczną, której epidemia trwa od kilku miesięcy, zmarło na całym świecie prawie 3,5 tys. osób, w tym 678 w Sierra Leone. 7,5 tys. zostało zainfekowanych. Choroba dotarła też do Europy.
W poniedziałek władze Hiszpanii poinformowały, że pielęgniarka, która zajmowała się we wrześniu chorym na ebolę duchownym w szpitalu w Madrycie, dokąd trafił z Sierra Leone, została zarażona tym wirusem. Mężczyzna zmarł 26 września.
Polska jest przygotowana
Jak wygląda sytuacja w Polsce? Czy mamy powody do niepokoju?
Jak zapewnił na konferencji prasowej w środę po południu prof. dr hab. Mirosław Wysocki, dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, w Polsce stopień zagrożenia jest bardzo niewielki. Podkreślił, że nasza infrastruktura "różni się dramatycznie na korzyść" od tej, która jest w krajach afrykańskich. - Tym niemniej powinniśmy być przygotowani i myślę, że jesteśmy przygotowani na import wirusa - dodał.
Były podejrzenia, nie było potwierdzeń
Jak poinformował, trzy tygodnie temu w Cieszynie było podejrzenie przywleczenia przypadku eboli, jednak nie został on potwierdzony. Szef NIZP-PZH zaznaczył, że personel medyczny zachował się w tej sytuacji wzorcowo - i szpital, i ratownictwo medyczne, i pielęgniarka epidemiologiczna.
Wcześniej w TVN24 prof. Andrzej Zieliński z NIZP mówił: - W Polsce były posądzenia (zarażenia ebolą - red.). Teraz mamy z 7 października nowe (podejrzenie - red.), bardzo mało prawdopodobnego przypadku.
Tłumaczył, że chodzi o człowieka, który "miał gorączkę i przyjechał z Nigerii, z obszaru, w którym nie występuje ebola". - Jest to pewien nadmiar ostrożności, ale przy tak bardzo ciężkiej chorobie ten nadmiar ostrożności daje taki margines bezpieczeństwa - ocenił. Jak tłumaczył, "posądzony" pacjent "zgłosił się, został zakwalifikowany do hospitalizacji i jest diagnozowany w kierunku przeciwciał przeciw tej chorobie".
"Stopień zagrożenia wirusem ebola w Polsce jest bardzo niewielki"
"Szereg procedur"
Pytany o to, jak w takim przypadku wygląda procedura, profesor stwierdził, że jest to "cały szereg procedur".
- Pierwsze pytanie jest takie: skąd człowiek przybył. Tej choroby nie przywiezie się z Europy, nie przywiezie się z Azji. Przywiezie się ją z Afryki, w tej chwili Zachodniej, z krajów, w których występuje - odpowiedział prof. Zieliński.
Przepisy "bezpieczne na 100 proc.", ale jest "czynnik ludzki"
Profesor był pytany także o to, jak to możliwe, że pielęgniarka, która opiekowała się w Hiszpanii zarażonym misjonarzem, mimo zabezpieczeń i zachowania procedur zachorowała na ebolę.
- Rzeczywiście w tym przypadku przepisy są bezpieczne na sto procent. Natomiast wszystkie zasady i sposób zabezpieczenia personelu nie wystarczą do tego, bo jest jeszcze czynnik ludzki - stwierdził lekarz. - Taka osoba (opiekun chorego - red.) po ubraniu, a ubrać powinna się z pomocą drugiej osoby, jest rzeczywiście w pełni zabezpieczona. Nie może ani jeść w tym ubraniu, ani załatwiać potrzeb fizjologicznych. Każde wejście do chorego, to powinno być właściwie nowe ubranie - dodał.
Jak ocenił, to "strasznie męczące i wymaga bardzo wielkiej dyscypliny". - Ale ta dyscyplina jest konieczna ze względu na ciężkość choroby - ocenił.
Przepisy "bezpieczne na 100 proc.", ale jest "czynnik ludzki"
Problem afrykańskich studentów
Profesor tłumaczył, że w tej chwili w Polsce największym problemem są afrykańscy studenci, którzy przyjeżdżają głównie do Łodzi. - I tam inspekcja sanitarna dokłada bardzo dużych starań i rzeczywiście wszyscy ci ludzie będą poddani badaniu ankietowemu. Przede wszystkim na możliwość kontaktów (z osobami zarażonymi - red.) - wyjaśnił prof. Zieliński.
Dodał też, że studenci afrykańscy będą pod stałą obserwacją na wypadek pojawienia się objawów choroby.
Ebola początkowo jak grypa
Gorączkę krwotoczną ebola wywołuje wirus o tej samej nazwie, należący do rodziny Filoviridae - jednoniciowych wirusów RNA. Jego rezerwuarem są prawdopodobnie owocożerne nietoperze, często spożywane w krajach Afryki (dlatego wirus nie może się zadomowić w Polsce - nie ma u nas ani takich zwierząt, ani zwyczaju ich zjadania).
Zarazić się wirusem od człowieka można poprzez kontakt z wydzielinami osoby chorej, zwłaszcza jej krwią. Na szczęście zakażenie nie przenosi się drogą powietrzną (jak w przypadku grypy).
- Ona się przenosi w bliskim w kontakcie. Nie tak jak grypa, na dużą odległość - tłumaczył prof. Andrzej Zieliński z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. - Może się przenosić i właściwie prawie wyłącznie przenosi się z płynami ustrojowymi osoby, która jest chora - dodał.
Objawy rozpoczynają się po okresie trwającym nawet 21 dni i początkowo przypominają grypę - są to bóle mięśni, dreszcze, wysoka gorączka.
Później pojawiają się wymioty, bóle klatki piersiowej i wysypka. Chory słabnie, następują obfite krwawienia wewnętrzne, z jam ciała, a nawet poprzez pory skóry. Umiera od 50 do 90 proc. chorych. Jeśli chory przeżył dwa tygodnie od wystąpienia gorączki, ma szansę wyzdrowieć.
Autor: kde//plw/kdj / Źródło: tvn24