Prokurator Mikołaj Przybył był pod ogromną presją, sprzeciwiał się planom włączenia prokuratury wojskowej w struktury cywilne i mógł czuć się opuszczony przez przełożonych ws. postępowania związanego z "przeciekami" w śledztwie smoleńskim - uważają dziennikarze, którzy zajmowali się sprawą nieprawidłowości w wojskowej prokuraturze w Poznaniu, gdzie pracował Przybył. Jak zgodnie podkreślają, są wstrząśnięci faktem, że prokurator po dzisiejszej konferencji prasowej się postrzelił i nie rozumieją dlaczego zdecydował się na taki krok.
Przybył na swojej konferencji poświęcił wiele miejsca krytyce pomysłu przeniesienia sądów i prokuratorów wojskowych do systemu cywilnego. Taki pomysł promuje Prokuratura Generalna. - Słyszeliśmy, że jest konflikt pomiędzy prokuraturą cywilną a wojskową. Prokuratura Generalna miała plan zlikwidowania prokuratury wojskowej. Mówiono nam, że sprawa inwigilacji dziennikarzy może być jednym z powodów pokazujących, że prokuratura wojskowa jest najtrudniejszym do zreformowania ciałem w Polsce i tylko jej likwidacja i wcielenie w struktury cywilne może sprawić, że będzie spełniała demokratyczne standardy - komentował na antenie TVN24 dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski.
Czuchnowski i dziennikarze innych mediów w swoich niedawnych artykułach opisywali sprawę prokuratorów wojskowych z Poznania (w tym Mikołaja Przybyła), którzy bez koniecznej decyzji sądu mieli domagać się, aby teleoperatorzy ujawnili im smsy m.in. dziennikarza "Rzeczpospolitej" Cezarego Gmyza i dziennikarza tvn24.pl Macieja Dudy.
Wniosek prokuratorów z Poznania miał związek z postępowaniem ws. prokuratora Marka Pasionka, który pracował przy śledztwie smoleńskim i był podejrzewany o przekazywanie informacji dziennikarzom i kontaktowanie się z amerykańskimi służbami. Śledztwo zostało umorzone przez cywilną prokuraturę w Warszawie. Teraz na zlecenie Prokuratora Generalnego prokuratura apelacyjna w Warszawie przeprowadziła analizę tego postępowanie, które współprowadził pułkownik Przybył. Na dziś była zaplanowana konferencja prasowa Prokuratora Generalnego w tej sprawie.
Myślę, że tutaj musiały sie zbiec jakieś problemy osobiste, poczucie opuszczenia przez przełożonych - bo przecież, to co robił, musiał robić za zgodą przełożonych. W momencie, gdy się okazało, że Prokuratura Generalna krytykuje to postępowanie śledczych wojskowych, musiało dojść do załamania. Tym bardziej, że z dokumentów jasno wynikało, że prokurator Przybył (ws. inwigilacji dziennikarzy - red.) mija się z prawdą, wprowadza w błąd opinię publiczną. Ja rozumiem, że takie zarzuty muszą być dla niego jako dla oficera bardzo bolesne, ale niestety one były prawdziwe. Wojciech Czuchnowski, "Gazeta Wyborcza"
Bolesne, ale prawdziwe
- Dla tego strasznego czynu, który próbował popełnić pułkownik Przybył, sprawa prokuratora Pasionka nie miała wielkiego wpływu. Myślę, że tutaj musiały sie zbiec jakieś problemy osobiste, poczucie opuszczenia przez przełożonych - bo przecież, to co robił, musiał robić za zgodą przełożonych. W momencie, gdy się okazało, że Prokuratura Generalna krytykuje to postępowanie śledczych wojskowych, musiało dojść do załamania. Tym bardziej, że z dokumentów jasno wynikało, że prokurator Przybył (w sprawie inwigilacji dziennikarzy - red.) mija się z prawdą, wprowadza w błąd opinię publiczną. Ja rozumiem, że takie zarzuty muszą być dla niego jako dla oficera bardzo bolesne, ale niestety one były prawdziwe - stwierdził Czuchnowski, podkreślając, że jest w szoku.
Prokurator Przybył podczas jednej z wcześniejszych konferencji mówił, że o tym, że numery, które dostała prokuratura należą do dziennikarzy, dowiedział się dopiero po pewnym czasie. - To była nieprawda. Cała ta sprawa zaczęła się od tego, że prokuratura otrzymała numery dziennikarzy, głównie Macieja Dudy z tvn24.pl. Zaczęło się od tego, że jako materiał dowodowy przedstawiono jego numer telefonu. Prokurator nie mógł nie wiedzieć, że telefon należy do dziennikarza. Dlatego mogliśmy postawić tak poważny zarzut, jak okłamywanie opinii publicznej, za co prokuratorowi grozi postępowanie dyscyplinarne - stwierdził Czuchnowski.
Pod presją
Maciej Duda z tvn24.pl, zwracał uwagę, że prokurator Przybył działał pod ogromną presją. - W prokuraturze wojskowej w Poznaniu toczy się bardzo wiele spraw związanych z bezpośrednim zagrożeniem zdrowia i życia w polskich żołnierzy w Afganistanie. Jest też wiele śledztw związanych z korupcją w wojsku. Więc na pewno prokurator Przybył był pod dużą presją i dużym stresie. Prokuratura wojskowa podlega także pod MON, a zatem jest wpływ wojska na wojskowych prokuratorów. Prokurator musi badać nieprawidłowości w wojsku, czyli w swoim środowisku, jest to sytuacja absolutnie dyskomfortowa - powiedział Duda.
Podkreślił, że dziennikarze wielokrotnie informowali o nieprawidłowościach w polskim wojsku związanych m.in. z przetargami na sprzęt wojskowy. - Te śledztwa głownie toczą się w Poznaniu - powiedział Duda.
Zwrócił też uwagę, że właśnie po to, by wyeliminować naciski wojskowych na prokuratorów wojskowych, Prokuratura Generalna chce włączyć wojskowa w struktury cywilne. - Nie jest tajemnicą, że już od dłuższego czasu pracuje zespół w Prokuraturze Generalnej, który ma zreformować prokuraturę wojskową. W resorcie sprawiedliwości też pracuje zespół, który ma zreformować sądy i prokuraturę wojskową. Już od lat powtarzały się głosy, że prokuratura wojskowa nie powinna istnieć jako odrębny byt. Zrodziła się idea, że prokuratorzy wojskowi powinni być nadzorowani przez cywilnych - zaznaczył Duda. - Zrodziły się na tym tle konflikty pomiędzy prokuratorem generalnym a naczelnym prokuratorem wojskowym - dodał.
Moment zwołania konferencji przez prokuratora Przybyła w kontekście zapowiedzianej na dziś konferencji Prokuratora Generalnego i tego, że działa zespół, który ma zlikwidować prokuraturę wojskową, może nas skłaniać ku podejrzeniom, że pułkownik Przybył bardzo przeżył pomysł likwidacji wojskowej prokuratury. Maciej Duda, tvn24.pl
Tragiczna konferencja
Do postrzelenia prokuratora doszło po dzisiejszej konferencji prasowej prokuratora Mikołaja Przybyła. Prokurator zarzucił podczas niej Prokuraturze Generalnej złe decyzje dotyczące planów zmian w prokuraturze wojskowej. Powiedział, że proponowane przez nią rozwiązania, m.in. przejście prokuratorów wojskowych do cywilnych struktur jest "rozwiązaniem nieprawidłowym". - Sprawy karne dotyczące wojska rozmyją się w setkach innych i nie będzie już możliwości prowadzenia śledztw z taką dokładnością i skrupulatnością, jak do tej pory. (...) Jako prokuratorzy wojskowi prosimy o poszerzenie kompetencji umożliwiającej nam ściganie wszystkich przestępstw popełnianych na szkodę Wojska Polskiego - zaapelował.
Następnie dodał: - W dniu dzisiejszym staję w obronie honoru prokuratorów wojskowych i sędziów wojskowych, których określa się jako nieprzydatnych i anachronicznych. W mojej ocenie należy odejść od systemu statystyki liczenia spraw przypadających "na głowę" prokuratora czy sędziego, a zacząć liczyć pieniądze każdej z tych spraw, jakie traciło i traci państwo polskie na skutek przestępstw popełnianych przez zorganizowaną przestępczość o charakterze gospodarczym, żerującą na budżecie Wojska Polskiego i w tym zakresie rozliczać z działalności wojskowy wymiar sprawiedliwości.
WPO odpiera zarzuty mediów i Prokuratury Generalnej
Na konferencji Przybył zarzucił też mediom manipulację.
Po umorzeniu przez warszawską Prokuraturę Okręgową śledztwa ws. "przecieku" ze śledztwa smoleńskiego, media ujawniły, że prowadząca początkowo to postępowanie prokuratura wojskowa w Poznaniu zbierała m.in. billingi dziennikarzy. Okazało się, że oskarżyciele wystąpili do operatorów także z żądaniem ujawnienia treści sms-ów z kilkunastu numerów telefonów. Po tych informacjach głos w sprawie zabrała Prokuratura Generalna, której Rzecznik prok. Mateusz Martyniuk stwierdził, że takie "żądanie bez zgody sądu jest prawnie niedopuszczalne". Z opinią tą zgodziło się wielu ekspertów. Byli wśród nich między innymi prok. Jacek Skała ze Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP oraz prok. Małgorzata Bednarek, szefowa prokuratorskiego stowarzyszenia "Ad Vocem".
Na poniedziałkowej konferencji prasowej płk Mikołaj Przybył skrytykował za te oceny wszystkie wymienione osoby. Wcześniej w rozmowie z tvn24.pl zaznaczał, że prokuratorzy działali zgodnie z prawem i w sprawie sms-ów nie musieli pytać o zgodę sądu. Podkreślił też, że ostatecznie żadne treści wiadomości tekstowych nie zostały im ujawnione. To samo pisał w publikowanych na stronach Naczelnej Prokuratury Wojskowej oświadczeniach. Płk Przybył konsekwentnie powtarzał, że w chwili zwracania się o billingi prokurator nie wiedział, do kogo należy dany numer telefonu.
Z akt śledztwa wynikało jednak co innego. W materiałach śledztwa załączone były bowiem e-maile redaktora Macieja Dudy z tvn24.pl, w których podaje swój numer, a także notatka jednego z prokuratorów Naczelnej Prokuratury Wojskowej, po rozmowie z dziennikarzem "Rzeczpospolitej" Cezarym Gryzem. Prokurator opisał w niej, że 11 listopada zadzwonił do niego red. Gmyz i zostawił wiadomość: 'Dzień dobry, Cezary Gmyz, redakcja „Rzeczpospolitej”, uprzejmie proszę o kontakt pod numerem stacjonarnym 22 629…. lub komórkowym 607……, dziękuję bardzo".
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24