- Mamy bardzo mocne dowody. Z niecierpliwością czekamy na proces, który wytoczy nam pan Duda - mówił w TVN24 Michał Krzymowski z "Newsweeka". Jeden z autorów artykułu na temat szefa "Solidarności" odpowiadał w ten sposób na tłumaczenia Piotra Dudy, jakie ten przedstawił we wtorek na konferencji prasowej.
W najnowszym wydaniu "Newsweek" zarzuca Piotrowi Dudzie, że ten za darmo - lub za niewielkie sumy - korzystał z luksusowych apartamentów ośrodka "Bałtyk" w Kołobrzegu i oferowanych tam usług.
Szef "Solidarności" na zarzuty tygodnika odpowiedział dzisiaj na konferencji prasowej. Duda przekonywał w jej trakcie m.in., że w czasie, kiedy zdaniem "Newsweeka" miał wypoczywać w ośrodku, był w zupełnie innych miejscach. W sumie w ośrodku miał być 5 razy w ciągu ostatnich sześciu lat, a nie 27 - przekonywał, odnosząc się do liczby rezerwacji, które według pisma miały być dokonane na jego nazwisko.
"Nie przedstawił żadnego dokumentu"
- Duda polemizuje z rzeczami, których nie napisaliśmy - odpowiadał w TVN24 tuż po konferencji lidera "S" jeden z autorów artykułu, Michał Krzymowski.
- Uczciwie napisaliśmy, że nie wszystkie rezerwacje na jego nazwisko oznaczały, że był tam osobiście. W wielu przypadkach to byli jego znajomi i rodzina - tłumaczył dziennikarz "Newsweeka". - Ale jest kilka przypadków, kiedy był tam osobiście - zapewniał.
Krzymowski dodał, że Duda w trakcie wtorkowej konferencji "nie przedstawił żadnego dokumentu", który zaprzeczałyby ich doniesieniom, w tym np. dowodów wpłaty za jego pobyty prywatne. Odniósł się też do fragmentu tekstu, w którym "Newsweek" napisał o pobycie w ośrodku teściów Dudy, choć lider "S" powiedział dziś, że jego teściowa nie żyje od 20 lat, a teść nigdy nie był w Kołobrzegu.
- Mamy świadka, menadżera z hotelu, który spotkał pana Dudę w windzie. I tam pan Duda przedstawił swoich bliskich i były tam osoby, które przedstawił jako teściów. My nie wnikamy w jego sprawy osobiste, czy to jest pierwsza żona teścia, czy druga - tłumaczył dziennikarz.
"To była raczej nadgorliwość"
Powiedział również, że - wbrew opinii lidera "S" - w artykule nie zarzucono Dudzie zamawiania w ośrodku drogiego alkoholu, jedzenia czy innych usług, m.in. dla jego psa Kacperka.
- Nie napisaliśmy, że on je zamawiał. One były mu dostarczane. To była raczej nadgorliwość władz hotelu, które chciały go dobrze ugościć, bo ich los trochę zależy od Piotra Dudy - wyjaśniał dziennikarz. - Przywożono flaki z kalmarów, łososie, bardzo drogą wódkę. Tego Piotr Duda nie zakwestionował - dodał.
Krzymowski podtrzymał również zarzuty tygodnika, że niektórzy pracownicy ośrodka są tam zatrudniani w ramach outsourcingu na tzw. umowach śmieciowych, których przeciwnikiem jest lider "Solidarności". - To jest sprawa wiarygodności. Nie odmawiam mu talentu wiecowego, ale on zazwyczaj podczas tych występów ma usta pełne frazesów w sprawie umów śmieciowych - wyjaśniał Krzymowski.
Podkreślił też, że nie obawia się ewentualnego spotkania z liderem "S" w sądzie. - Mamy bardzo mocne dowody. Z niecierpliwością czekamy na proces, który wytoczy nam pan Piotr Duda - dodał Krzymowski.
"Nie pozwolił zadać sobie pytań"
W rozmowie z TVN24 do tłumaczeń przewodniczącego "S" odniósł się także drugi ze współautorów tekstu, Wojciech Cieśla.
- Piotr Duda na swojej konferencji przede wszystkim nie pozwolił zadać sobie pytań. To jest kluczowa sprawa. Nie mogliśmy go dopytać dlaczego kłamie, bo odnosi się do rzeczy, których "Newsweek" nie napisał - powiedział Cieśla. Miał na myśli słowa Dudy, zdaniem którego tygodnik miał napisać, że lider "S" był w "Bałtyku" prawie 27 razy, podczas gdy tygodnik pisał o liczbie rezerwacji dokonanych na jego nazwisko.
- Piotr Duda nie mówi jednej, istotnej rzeczy: na jakich zasadach można wyjechać do Kołobrzegu i zamieszkać w luksusowym apartamencie za 1300 zł, kto ma do tego prawo. Dlaczego Piotr Duda płaci tam 85 zł, jak deklaruje? - zastanawiał się Cieśla.
Autor: ts//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24