Grupa migrantów, w tym kobiety i dzieci z Michałowa została odesłana na granicę z Białorusią. Straż Graniczna w komunikacie poinformowała, że "nikt z tych osób nie potrzebował pomocy medycznej i nie zgłaszał, że takiej pomocy oczekuje". "Funkcjonariusze Straży Granicznej poinformowali cudzoziemców o możliwości złożenia wniosku o pomoc międzynarodową, lecz rodzice dzieci odmówili złożenia takiego wniosku w Polsce. Osoby te były zainteresowane wyłącznie złożeniem wniosku o pomoc międzynarodową w Niemczech" - przekazano.
W poniedziałek przed placówką Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu przebywało ponad 20 migrantów, w tym kobiety oraz ośmioro dzieci. W środę rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz przekazała, że wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem". Przekazała też, że migranci "zostali doprowadzeni do linii granicy i teraz znajdują się na Białorusi".
W piątek Straż Graniczna opublikowała w tej sprawie komunikat. Poinformowano w nim, że w poniedziałek "funkcjonariusze z placówki Straży Granicznej w Michałowie odnaleźli w pasie przygranicznym grupę obywateli Iraku, która nielegalnie przekroczyła granicę państwową". "W związku z tym, że w grupie tej znajdowały się dzieci, funkcjonariusze postanowili przewieźć te osoby do Placówki Straży Granicznej w Michałowie, aby zweryfikować legalność i cel ich pobytu na terytorium naszego kraju" - czytamy.
Jak przekazała SG, "obywatele Iraku, w tym dzieci, otrzymali od funkcjonariuszy Straży Granicznej napoje i jedzenie". Dodano, że "nikt z tych osób nie potrzebował pomocy medycznej i nie zgłaszał, że takiej pomocy oczekuje".
"Funkcjonariusze Straży Granicznej poinformowali cudzoziemców o możliwości złożenia wniosku o pomoc międzynarodową, lecz rodzice dzieci odmówili złożenia takiego wniosku w Polsce. Osoby te były zainteresowane wyłącznie złożeniem wniosku o pomoc międzynarodową w Niemczech" - poinformowała w oświadczeniu Straż Graniczna.
Dodano, że "w związku z powyższą sytuacją, funkcjonariusze Straży Granicznej zawrócili te osoby na linię granicy z Białorusią, tj. państwem, w którym przebywają legalnie".
Rzeczniczka SG: migranci zostali cofnięci na linię granicy
Wcześniej na o tę sprawę była pytana na piątkowym briefingu prasowym podporucznik Anna Michalska, rzeczniczka Straży Granicznej. - Osoby, które zatrzymaliśmy w poniedziałek w okolicach Michałowa, zostały zabrane na placówkę. Żadna z tych osób nie deklarowała, że potrzebuje pomocy medycznej - powiedziała.
- Wszyscy dostali jedzenie, napoje, żadna z dorosłych osób nie chciała złożyć wniosku o ochronę międzynarodową w Polsce, wszyscy mówili, że chcą złożyć te wnioski w Niemczech, to był kraj docelowy - mówiła dalej. Przekazała następnie, że te osoby "zostały zawrócone do linii granicy, czyli do miejsc, w których przekroczyły tę granicę". Na pytanie, co dokładnie oznacza określenie "linia granicy", odparła: - linia granicy biegnie przez pola, przez lasy.
Rzeczniczka SG: dochodziło do sytuacji, że trzeba było odsuwać dzieci na bok
Została także poproszona o komentarz do słów zastępcy komendanta miejscowej placówki Straży Granicznej, majora Piotra Dederki, który podczas sesji rady miejskiej powiedział, że wśród migrantów jest wiele dzieci jest bez butów i bez skarpet, ale - jak twierdził - nie dlatego, że je zgubiły. A dlatego - jak podkreślał - że ich rodzice specjalnie je zdejmują i wyrzucają, próbując wzbudzić litość funkcjonariusza.
- Są to niestety słowa oparte o doświadczenia pana majora, który rzeczywiście ma z kontakt z tymi cudzoziemcami. Jest to na pewno inna kultura, w której być może trochę inaczej traktuje się niektóre sprawy. Nie chcielibyśmy oceniać takich zachowań, ale rzeczywiście takie zachowania mają miejsce - powiedziała.
Michalska twierdzi, że "były zdarzenia, że nasi funkcjonariusze i funkcjonariuszki chciały dać dzieciom słodycze, czasami te dzieci muszą być zabierane w inne miejsce, bo ten dorosły ma pierwszeństwo, żeby zjeść te słodycze, są to być może inne zwyczaje kulturowe, nie chciałbym tutaj ich oceniać".
Stwierdziła, że dochodziło do sytuacji, że funkcjonariusze Straży Granicznej odsuwali dzieci migrantów na bok, aby dać im słodycze, bo w innym przypadku zjedliby je dorośli.
Rzeczniczka SG: minionej doby ponad pół tysiąca prób nielegalnego przekroczenia granicy
Przekazała też najnowsze informacje dotyczące sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. - Minionej doby ujawniliśmy niestety ponad pół tysiąca prób nielegalnego przekroczenia granicy. To kolejny rekord - przekazała. - Dzisiejszej dobry odnotowaliśmy kilkadziesiąt prób przekroczenia granicy - dodała.
Sprawę migrantów wywiezionych na granicę komentowali w czwartek politycy. - Granic należy strzec, granic należy bronić, ale od wczoraj nie mogę spać, bo nie wiem, co się stało z tymi dziećmi - mówił marszałek Senatu Tomasz Grodzki z Koalicji Obywatelskiej. Krzysztof Śmiszek z Lewicy ocenił, że "te dramatyczne obrazy, kiedy pogranicznicy czy strażacy wyciągają ludzi z bagien i niosą ich na własnych rękach, to będzie wyrzut sumienia tej władzy". - Nie do zniesienia są te obrazy, które docierają z naszej wschodniej granicy, pokazujące krzywdę cierpiących na niej dzieci - ocenił zaś lider Polski 2050 Szymon Hołownia.
Tego samego dnia na antenie TVN24 sprawę migrantów z Michałowa komentowała Małgorzata Jaźwińska, członkini Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. Jak mówiła, "wywózki osób na Białoruś nie są zgodne z prawem". - To nie są osoby, które powinny nocą błąkać się po bagnach na granicy polsko-białoruskiej - podkreśliła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24