Co stało się z czekoladowym orłem, który razem z warszawiakami świętował Dzień Flagi pod pałacem prezydenckim? Czy orłowi do twarzy w różowym, czy może lepiej czułby się w barwach biało-czerwonych? I czy orzeł z czekolady w ogóle orła przypominał? Na te pytania próbowali odpowiedzieć w "Faktach po Faktach" w TVN24 Tomasz Nałęcz i Witold Waszczykowski. Przy okazji zastanawiając się nad odpowiednią formą obchodzenia świąt narodowych.
- Miał zostać podzielony na kawałki i zjedzony przez dzieci świętujące 2 maja pod pałacem prezydenckim - mówił o czekoladowym orle w rozmowie z Anitą Werner Tomasz Nałęcz, historyk i doradca Prezydenta RP ds. historii i dziedzictwa narodowego. - Pojawiła się jednak krytyka tego pomysłu. Żałuję, bo żałują pewnie też te dzieci - dodał.
Cukiernicze dzieło stanęło pod pałacem w Dzień Flagi na zakończenie marszu, który odbył się w ramach akcji "Orzeł może". Miała ona promować pozytywne postrzeganie polskich symboli narodowych.
"Orłożercom" mówimy nie
Czy figura nawiązująca do symbolu narodowego, nawet jeśli czekoladowa, powinna zostać zjedzona? - Dobrym pomysłem byłoby dyskretne podzielenie go na kawałki i rozdanie dzieciom. Zająca wielkanocnego też przecież zjadamy - argumentował Nałęcz.
- My, jako Prawo i Sprawiedliwość, czekoladowym "orłożercom" mówimy nie - stanowczo zadeklarował Witold Waszczykowski, poseł PiS i były wiceminister spraw zagranicznych, podkreślając, że poważna dyskusja o sposobie obchodzenia świąt narodowych i prowadzenia polityki historycznej została 2. maja zastąpiona "teatrem".
Cukiernik "chyba był pijany"
- Orzeł nie był trafiony. Dla mnie nie jest on symbolem. Właściwie nie jest podobny do jakiegokolwiek naszego orła. To raczej swobodna twórczość cukiernika, a ten chyba był pijany - przedstawił w programie swoje wątpliwości Waszykowski.
Nałęcz ripostował: - Wystarczy odrobina dobrej woli, żeby zobaczyć w nim podobieństwo, chociażby do orłów napoleońskich. Być może cukiernik chciał nawiązać do stojącego pod pałacem księcia Poniatowskiego. Uwadze rozmówców nie umknął również nietypowy kolor baloników, które tego dnia krążyły wśród świętujących na Krakowskim Przedmieściu. - Na przyszłość radziłbym, żeby baloniki nie były różowe, trochę "przefajniono". Orzeł w kolorach biało-czerwonych czułby się lepiej niż w różu - podkreślił Nałęcz.
Świętować radośnie
Jak zatem powinny wyglądać obchody święta narodowego? - Zachowanie powagi jest konieczne w przypadku obchodzenia rocznicy wybuchu powstania warszawskiego czy wojny. Radosne święta narodowe, takie jak 3. maja, jak najbardziej uzupełnić możemy o pewne elementy festynu, ale bardziej zbliżone do inscenizacji historycznej. Rozrzucanie różowych baloników czy ulotek nad miastem nic nie wnosi, a wręcz wypiera narrację historyczną - stwierdził Waszczykowski, przyrównując imprezę z czekoladowym orłem do filmów Barei. - Czerpiąc z nich wiedzę o PRL-u, młodzi mogą stwierdzić, że w sumie nie było wtedy tak źle - dodał. - Trzeba szukać różnych form, które będą zrozumiałe dla młodego człowieka. Pamiętajmy, że oprócz czekoladowego orła 2 maja pod pałacem odbyło się wciągnięcie flagi na maszt, defilada kompanii, spotkanie prezydenta z Polonią. A krytycy z konserwatywnej prawicy padli chyba ofiarą nieporozumienia. Ofertę "teleranka", adresowaną do dzieci, potraktowali jak poważny program publicystyczny - ocenił Tomasz Nałęcz.
Autor: mś//kdj/k / Źródło: tvn24