Zaczęli rządzić w minionym wieku. Burmistrz z Kępna kieruje miastem i gminą od 24 lat, prezydent Gliwic rządzi 26 lat. Wójt gminy Lubicz zaczął pełnić urząd 27 lat temu. Takich rekordzistów jest znacznie więcej. Materiał "Polska i Świat".
- To nie znaczy, że tam nie jest możliwy lepszy (kandydat). Tylko często jest tak, że jak ten jest dobry, to po co go zmieniać - tłumaczy Andrzej Porawski, dyrektor Biura Związku Miast Polskich. Dwóch ze wspomnianej trójki polityków idzie na rekord i chce kandydować kolejny raz. Tym razem jednak ze świadomością, że to przedostatnia okazja. PiS wprowadziło bowiem dwukadencyjność. Od teraz każdy kandydat będzie mógł rządzić nie więcej niż 10 lat.
Dwie kadencje to za mało
- W małych gminach będzie trudno znaleźć kandydatów, którzy chcieliby kandydować na dwie kadencje - przewiduje Piotr Psikus, burmistrz miasta i gminy Kępno. - Bo jak? Będzie kandydował ktoś bardzo młody, kto nie ma doświadczenia? No to zanim je nabędzie, będzie mu się kończyła druga kadencja - zauważa. - Te (gminy), które mają stabilną władzę, zdecydowanie więcej osiągają. Więc na pewno zmiany są potrzebne i one następują. Szczególnie szybko tam, gdzie władza wykonawcza nie bardzo sobie daje radę - twierdzi Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic. Przeciwnicy krótkiego rządzenia twierdzą, że dwie kadencje to za mało, żeby coś zdziałać. - W pierwszej kadencji nowo wybrany prezydent będzie się uczył miasta, a w drugiej kadencji będzie się zastanawiał, co ze sobą zrobić po zakończeniu drugiej kadencji - mówi Porawski. - Druga, trzecia kadencja, to są zwykle dopiero te momenty, ten czas, który przynosi pełne efekty pracy wójta - przekonuje Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz.
Potrzeba świeżej krwi
O długofalowych inwestycjach pod okiem jednego prezydenta czy burmistrza nie będzie już mowy. Będzie musiało wystarczyć 10 lat.
- Długo pracuję i wiem, że po 10 latach pracy człowiek jest już zmęczony - przyznaje Ludwik Węgrzyn, prezes Związku Powiatów Polskich. Przeciwnicy niekończącego się rządzenia jednej osoby twierdzą, że długie rządy grożą zabetonowaniem urzędu, wypaleniem i rutyną. - Kreatywność ludzi jest ograniczona. Pomysły się w końcu wyczerpują. Zawsze jest potrzebna świeża krew - uważa Marek Chciałowski, starosta powiatu garwolińskiego. I dodaje, że zapewnić może ją właśnie dwukadencyjność. - Świeża krew być może mogłaby się okazać lepsza, ale nie ma takiej gwarancji - zaznacza Andrzej Porawski, choć nie przesądza, że mniej doświadczony znaczy gorszy. Decyzję zostawiłby wyłącznie mieszkańcom. - Do tej pory to wyborca decydował, jak długo dany delikwent ma pełnić tę odpowiedzialną funkcję. Teraz parlamentarzyści zadecydowali za wyborcę - uważa i dodaje, że przy dwukadencyjności "nawet, gdyby się geniusz trafił, to nie będzie mógł dalej pełnić tej funkcji, mimo, że się dobrze sprawdził".
Wyborcy najlepszymi sędziami
Prezydent Gliwic też stawia na mieszkańców, bo - jak twierdzi - to oni są najlepszymi sędziami. Najlepiej wiedzą, kiedy pokazać władzom żółtą, a kiedy czerwoną kartkę. - System demokratycznych wyborów się sprawdza. Około jednej trzeciej wójtów, burmistrzów i prezydentów zostało wymienionych po ostatnich wyborach samorządowych - zauważa Frankiewicz. Dodaje, że tam, "gdzie się źle dzieje, nawet wielokadencyjni prezydenci, czy burmistrzowie nie mieli szans". Na początku PiS chciało, aby ci, którzy rządzą już osiem lat nie mogli kandydować. Propozycja wywołała jednak wiele kontrowersji. Ostatecznie partia rządząca zrezygnowała z tego projektu.
Autor: momo//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24