W Rosji nie ma obecnie historyków prowadzących badania nad polityką w latach 30. XX wieku, dlatego "nie ma kto prostować manipulacji i fałszerstw dla społeczeństwa rosyjskiego" - tłumaczył w programie "Horyzont" dr Sławomir Dębski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Odnosząc się do słów Władimira Putina w sprawie źródeł wybuchu II wojny światowej ocenił, że rosyjskiego prezydenta nie interesują fakty.
Pod koniec zeszłego roku prezydent Rosji Władimir Putin skrytykował wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wybuchu II wojny światowej. Putin wyraził m.in. ocenę, że przyczyną II wojny światowej był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, a pakt monachijski z 1938 roku.
Podkreślił też wykorzystanie przez Polskę układu z Monachium do realizacji roszczeń terytorialnych dotyczących Zaolzia. Przekonywał też, że we wrześniu 1939 r. Armia Czerwona w Brześciu nie walczyła z Polakami i w tym kontekście "niczego Polsce Związek Radziecki w istocie nie odbierał".
Komentując te wypowiedzi dr Sławomir Dębski stwierdził, że "Putin nie jest zainteresowany ustalaniem faktów". - On usiłuje narzucić pewien sposób myślenia o przeszłości, który ma mu pomóc w prowadzeniu polityki - powiedział. - Nie interesuje się kontekstem. Chodzi mu tylko o to, aby to błoto, którym obrzuca, przyczepiło się do nazwy Polska w jak największej ilości - dodał dyrektor PISM.
ZOBACZ TAKŻE: Premier Morawiecki odpowiada na słowa Putina >
Zasadne zagrożenie
Jak stwierdził zagrożenie, że ten sposób myślenia o przeszłości będzie się upowszechniać w Rosji, a także na obszarze postsowieckim, jest zasadne.
- 10 lat temu było jeszcze możliwe, aby zorganizować konferencję i napisać wspólną książkę z rosyjskimi historykami na temat 1939 roku. Obecnie Polską i polską polityką zagraniczną w latach 30. nikt w Rosji się nie zajmuje. Nie ma w Rosji profesjonalnych historyków, którzy prowadziliby badania, znali źródła i byliby w stanie kompetentnie zabierać głos na ten temat. W związku z tym pojawia się problem, że nie ma kto prostować manipulacji i fałszerstw dla społeczeństwa rosyjskiego nawet w niezależnych mediach - zaznaczył Dębski.
Jak mówił, propaganda rosyjska działa w telewizji jak walec. - Eliminuje wszelkiego rodzaju dyskusje na ten temat. Widzimy w programach, w tak zwanych debatach propagandowych, z których rosyjska telewizja obecnie słynie, w jaki sposób o przeszłości myśleć i w jaki sposób kształtować wizerunek Polski - tłumaczył.
Pytany, jak na to odpowiadać oparł, że należy "uświadamiać naszym sojusznikom, Rosjanom i mediom globalnym, że tu nie chodzi wyłącznie o Polskę". - To nie jest bilateralna sprawa. Państwa bałtyckie, Finlandia, Rumunia nie miały żadnego udziału w konferencji monachijskiej, którą prezydent Putin prezentuje jako powód, dla którego Polska powinna zostać ukarana w 1939 roku. A jednak państwa bałtyckie straciły niepodległość na 50 lat i znalazły się w sowieckiej niewoli. Narody te były prześladowane, omal nie wyginęły - mówił gość "Horyzontu".
Według niego, słowa Putina to także atak na politykę zagraniczną Francji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych.
CZYTAJ TAKŻE: Zachodnie media o słowach Putina i sporze z Polską >
Autor: ToL/adso / Źródło: tvn24