Nie ma automatycznych systemów, które pozwalałyby firmom sprawdzać, na przykład codziennie, czy kierowca ma nadal aktualne prawo jazdy. Wiem, że przedstawiciele firm transportowych zabiegają o to już od dłuższego czasu - mówiła w TVN24 Dorota Olszewska, prezes zarządu Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego.
W piątek w Warszawie na oznakowanym przejściu dla pieszych kierowca busa potrącił 14-letniego chłopca, nie udzielił mu pomocy i uciekł z miejsca zdarzenia. Nastolatek został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł.
43-letni kierowca busa został zatrzymany w sobotę późnym wieczorem. Usłyszał zarzuty. Prokurator Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, przekazał, że podejrzany pracował w firmie kurierskiej jako kierowca i magazynier. Był wcześniej karany, miał zatrzymane prawo jazdy i sądowy zakaz prowadzenia pojazdów od kwietnia 2023 roku.
Olszewska: nie ma automatycznego systemu
Dorota Olszewska, prezes zarządu Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego, została zapytana we wtorek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, czy firmy, które zatrudniają kierowców, mają narzędzia do tego, by sprawdzać, czy ktoś ma uprawnienia do prowadzenia pojazdów, czy nie.
- Pracodawca powinien zażądać takiego oświadczenia i okazania prawa jazdy w dniu zatrudnienia. Trudniej się robi później, bo nie ma takich automatycznych systemów, które pozwalałyby sprawdzać, na przykład codziennie, czy kierowca ma nadal aktualne prawo jazdy - powiedziała.
Zauważyła, że kiedy "mamy podwyższone punkty karne i prawo jazdy można stracić właściwie w ciągu dnia", to "dobry menadżer flotowy, osoba, która odpowiada za tych kierowców, powinien sprawdzać to na bieżąco".
- Nie ma takiego automatycznego systemu, który by na to pozwalał - zaznaczyła Olszewska. - Wiem, że przedstawiciele firm transportowych zabiegają o to już od dłuższego czasu. Myślę, że w dzisiejszych czasach, kiedy ta automatyzacja jest na tak dużym poziomie, powinniśmy jak najszybciej to nadrobić - mówiła.
Zauważyła, że osobiście możemy wejść na stronę gov.pl i tam sprawdzić, ile mamy punktów karnych. - Natomiast pracodawca nie może tego zrobić - dodała.
"Bez automatyzacji i stałego monitoringu nie będziemy w stanie tego wyeliminować"
Na uwagę, że sądowy zakaz prowadzenia pojazdów okazuje się w praktyce pewną iluzją i fikcją, dlatego, że co jakiś czas dochodzi do wypadków i okazuje się, że ich sprawcami są ludzie, którzy mają taki zakaz, powiedziała, że "bez automatyzacji i stałego monitoringu nie będziemy w stanie tego wyeliminować".
- Bo jak widać, kierowcy, którzy decydują się na jazdę po kilku zakazach sądowych, są to ludzie nieodpowiedzialni, którzy mimo takich restrykcyjnych kar im się nie poddają - dodała.
Kolejną kwestią, mówiła, jest to, czy "jeśli kierowca, który jest złapany po drugim zakazie prowadzenia pojazdu, nie stosuje się do tych przepisów, nadal może w ogóle chodzić wolno i używać tego samochodu".
- Widać, że on po prostu nie respektuje prawa, więc tutaj powinna być szczególnie sroga kara - oceniła.
Wiceminister o zaostrzeniu przepisów
Wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha mówił w poniedziałek na konferencji prasowej, że nad pakietem, który ma wprowadzić surowsze kary dla kierowców z sądowym zakazem, pracują Ministerstwo Infrastruktury, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji i Ministerstwo Sprawiedliwości. Wyjaśnił, że projekt ustawy trafi teraz do konsultacji społecznych, aby jak najszybciej mógł trafić na biurko prezydenta. Wiceminister ocenił, że prace mogą zakończyć się już w połowie roku.
- Najbardziej zaostrzają się przepisy dla sprawców jadących na zakazie sądowym. Każda taka osoba będzie musiała się liczyć z tym, że nie uniknie kary więzienia. Nasze możliwości ograniczenia zastosowania kary w zawieszeniu zostały ograniczone do minimum - przekazał Myrcha.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock