Fotoreporterzy akredytowani w Sejmie domagają się od marszałka przeprosin za nazwanie ich "ścierwojadami". Zapowiadają, że jeśli nie przeprosi, rozważą wystąpienie na drogę prawną.
Na początku tygodnia Dorn miał nazwać fotoreporterów "ścierwojadami". Marszałek nie zaprzecza, że użył takiego określenia. Tłumaczy, że jego wypowiedź nie była publiczna. - Jeśli ktoś podsłuchał, to jego problem - bagatelizuje sprawę Dorn. Fotoreporterzy nie przyjmują argumentacji marszałka. Według nich określenie "ścierwojady" padło w Sejmie, w obecności dziennikarzy i pracowników Kancelarii.
- Obraźliwe słowa zdumiały nas równie mocno jak tłumaczenie, że była to rozmowa prywatna i uznanie tego za powód wystarczający do nie przepraszania nas - piszą oburzeni fotoreporterzy. - Stanowisko marszałka Sejmu zobowiązuje do posiadania odpowiednich kwalifikacji moralnych i wysokiej kultury osobistej, potrzebnej do kierowania pracami parlamentu - napisali w liście.
Fotoreporterzy zwrócili też uwagę na zachowanie straży marszałkowskiej, której jak określili: - nakazuje się ochranianie marszałka przed obiektywami telewizyjnych kamer i aparatów w sposób sugerujący, że z ich strony może dojść do czynnej napaści. - Rozumiemy, że obecna sytuacja polityczna wywołuje określone napięcia i stres, widzimy nerwowe zmagania w sali posiedzeń, jednak takie napięcia zdarzały się również w poprzednich kadencjach Sejmu. Nigdy jednak żaden z Marszałków nie okazywał nam tyle niechęci co obecny - napisali fotoreporterzy.
Dorn broni się i przywołuje swoje złe doświadczenia z fotoreporterami. - Fotoreporterzy wbrew mojej woli sfotografowali mnie półnagiego, w samych majtkach na szpitalnym łóżku. Zepsuli mi wydarzenie w życiu ważne, czyli ślub. Nawet teraz, kiedy chodzę o kulach, fotoreporter stanął w przejściu, w drzwiach do gabinetu i musiał być stamtąd wypchnięty siłą przez oficera BOR - narzekał marszałek.
Dorn deklarował, że odnosi się z szacunkiem dla "nienachalnych, przestrzegających elementarnych reguł zachowania "fotoreporterów, ale istnieje też taka grupa, którą "określa tak, jak określa".
Fotoreporterzy twardo obstają przy swoim. Urażeni złożyli swój list w kancelarii marszałka. Żądają publicznych przeprosin. W przypadku ich braku rozważą wniesienie zbiorowego pozwu o naruszenie dóbr osobistych.
Pod listem podpisało się około 20 fotoreporterów, m.in. z "Dziennika", "Rzeczpospolitej", "Gazety Wyborczej", "Faktu", "Wprost", "Gazety Polskiej", "Życia Warszawy", Polskiej Agencji Prasowej i Reutersa.
Rzecznik marszałka Witold Lisicki powiedział, że Ludwik Dorn odniesie się do pisma fotoreporterów kiedy się z nim zapozna. Jak dodał, prawdopodobnie nie będzie to w piątek z powodu napiętego harmonogramu prac Sejmu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl