Donald Tusk odniósł się we wtorek do informacji, że Związek Pracodawców Business & Science Poland to kolejna, obok Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBR), instytucja obsadzana przez Partię Republikańską. Podczas pobytu w Raciborzu przewodniczący Platformy Obywatelskiej oświadczył, że nie jest tym zaskoczony, "chociaż skala arogancji tej grupy i pazerności przekracza ludzkie wyobrażenia". Komentował też sprawę ewentualnej jednej listy partii opozycyjnych oraz zwrot akcji w sprawie afery hejterskiej.
Donald Tusk odwiedził we wtorek Racibórz w województwie śląskim. Podczas briefingu prasowego lider Platformy Obywatelskiej zapytany został przez dziennikarzy o doniesienia Wirtualnej Polski, że Związek Pracodawców Business & Science Poland to kolejna, obok Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBR), instytucja obsadzana przez Partię Republikańską i jej szefa Adama Bielana. WP napisała, że środki na działalność tej instytucji przekazują spółki Skarbu Państwa, między innymi Orlen, LOT, KGHM i Giełda Papierów Wartościowych.
Tusk: skala arogancji i pazerności przekracza ludzkie wyobrażenia
Tusk mówił o "dalszym ciągu tak zwanej afery Bielana". - Jest jakaś fikcyjna de facto partyjka, która - jeśli dobrze pamiętamy - pozwoliła prezesowi (Jarosławowi) Kaczyńskiemu utrzymać większość w parlamencie, przejmując posłów, którzy odeszli od swoich poprzednich partii. No i w zamian za to tych nagród finansowych dla tego środowiska odkrywamy coraz więcej. Tutaj słyszymy, że spółki Skarbu Państwa inwestują miliony złotych w utrzymanie organizacji lobbystycznej, która została obsadzona przez to środowisko polityczne i która, zdaje się, ciągnie poważne profity z tego tytułu - mówił.
- Nie powiem, że jestem zaskoczony, chociaż skala arogancji tej grupy i pazerności przekracza ludzkie wyobrażenia - stwierdził.
Tusk: kto narazi Polaków na przegraną demokracji przez partyjne interesy, dostanie od wyborców srogie baty
Tusk był też pytany o swoją ubiegłotygodniową wypowiedź, że ci politycy, którzy nie chcą wspólnej listy opozycji, "dostaną od wyborców naprawdę srogie baty". Do tych słów Tuska we wtorek odniósł się współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty, który powiedział, że "słowa, jeśli są za gorące, wkładam do wiadra z zimną wodą". Czarzasty zaapelował też do liderów wszystkich partii opozycyjnych, by cofnęli się o krok i wylali sobie "troszeczkę zimnej wody na głowy".
W Raciborzu lider PO podtrzymał swoje stanowisko. - Powiedziałem i to powtórzę. Ten, kto narazi Polaków na przegraną demokracji poprzez własne partyjne interesy, dostanie srogie baty od wyborców. Przecież nie ja te baty będę wymierzał - wyjaśnił. - Mówiłem bardzo dokładnie: kto zaprzepaści szansę zwycięstwa, kto będzie forsował interes własnej partii, nawet taki mały interesik własnej partii, i będzie blokował możliwość budowania takiego zwycięskiego bloku, ten dostanie srogie baty od wyborców - powtórzył. Ocenił, że "to jest tak oczywiste, że nawet nie chce mi się tego tłumaczyć".
- Jeśli ktoś komuś wyleje wiadro zimnej wody na głowę, to to będą właśnie wyborcy - dodał. Według przewodniczącego Platformy, "to nie jest żadne grożenie, to jest oczywista prognoza". - Ja na pewno nie dopuszczę do tego, by szanse na to zwycięstwo - to jest realna szansa - by ktoś zmarnował - powiedział.
Poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" w artykule pt. "Tylko wspólna lista" opublikowała sondaż Kantar Public, z którego wynika, że jedynie w wariancie przewidującym start z jednej listy KO, Lewicy, Polski 2050 i PSL, mają one szanse na większość w Sejmie.
Tusk: ta władza nie cofnie się przed łajdactwem, byle utrzymać stołki
Portal Onet.pl napisał, że Sąd Rejonowy w Katowicach uchylił w poniedziałek decyzję kieleckiej prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie akcji oczerniania sędziego Waldemara Żurka, czyli tzw. afery hejterskiej. Prokuratura podała, że nie jest w stanie ustalić, kim jest "Mała Emi", główna hejterka.
Komentował to Donald Tusk. - Dobrze wiemy, że słynna afera hejterska to był dopiero początek tego, co później w Polsce się działo. Afery hejterskie, takie akcje zorganizowanej nienawiści i pogardy, stały się podstawowym narzędziem tej władzy - ocenił.
- Od czasu tej słynnej afery hejterskiej z udziałem urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości - już właściwie o tym zapomnieliśmy, że w Polsce PiS-u wysocy urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości zajmowali się organizowaniem hejtu, nienawiści w sieci przeciwko swoim oponentom - od tego czasu ludzie zginęli z tego powodu, z powodu hejtu organizowanego przez władzę - powiedział.
- Nie mam żadnych oczekiwań wobec tej władzy. Nie sądzę, aby ona pociągnęła do odpowiedzialności ludzi, którzy organizują hejt, bo ta władza sama z siebie organizuje ten hejt - uznał szef PO. Jego zdaniem "najlepszym komentarzem do tego" będą działania prokuratury po wygranych przez obecną opozycję wyborach, kiedy będzie szansa wyciągnięcia konsekwencji "wobec tych wszystkich, którzy dziś używają publicznych pieniędzy, publicznych narzędzi do osaczania ludzi, szczucia na przeciwników politycznych, podsłuchiwania, inwigilowania".
- Mamy przecież od lat do czynienia z działaniami, które wskazują, że ta władza nie cofnie się przed żadnym łajdactwem, byle utrzymać stołki - ocenił Donald Tusk.
Afera hejterska
Sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie Waldemar Żurek jeszcze przed ujawnieniem w mediach tzw. afery hejterskiej złożył zawiadomienie do krakowskiej prokuratury w sprawie trojga internetowych hejterów, m.in. "Małej Emi", których działania były w niego wymierzone. Sprawa z doniesienia sędziego Żurka została następnie przeniesiona z Krakowa do Kielc.
Z artykułów publikowanych w drugiej połowie sierpnia 2019 roku przez Onet wynikało, że ówczesny wiceszef MS Łukasz Piebiak utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Iustitii prof. Krystiana Markiewicza. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra.
Według informacji Onetu na komunikatorze WhatsApp miała powstać zamknięta grupa o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie niektórych sędziów. Według doniesień Onetu, w akcje hejtowania mieli być zaangażowani także m.in. członkowie KRS Maciej Nawacki i Jarosław Dudzicz, sędzia SN Konrad Wytrykowski i sędzia delegowany do resortu sprawiedliwości Jakub Iwaniec. Po tych doniesieniach Piebiak podał się do dymisji, a Iwaniec zastał odwołany z delegacji do MS. Wytrykowski oświadczył, że informacje zawarte w publikacji Onetu są nieprawdziwe i godzą w jego dobre imię i reputację.
Tusk: cała Polska widziała, jak rósł import rosyjskiego węgla za czasów premiera Morawieckiego
Premier Mateusz Morawiecki na wtorkowej konferencji "Chronimy Polaków" mówił: - Przecież najszybciej, jak tylko mogliśmy, odcięliśmy rosyjski węgiel. Byliśmy jednymi z pierwszych. A zresztą pamiętacie, parę miesięcy po tym, jak nałożyliśmy embargo, nasi przeciwnicy polityczni zaczęli nam to wypominać. "Po co to zrobiliście? Czy nie za wcześnie?". To co, pytałem - chcieliście karmić ruską machinę wojenną, pytałem Tuska. Do dzisiaj nie odpowiedział na to.
Morawiecki twierdził też, że opozycja straszyła w 2022 roku, że zimą prąd będzie "tak drogi, że w gospodarstwach domowych miał być wyłączany po godzinie 20", a "ludzie mieli zamarzać na ulicach, mieli zamarzać w swoich domach, chleb miał być po 30 złotych, a paliwo miało kosztować 10 złotych".
Odnosząc się do tych wypowiedzi, Tusk odparł: - Nie chcę używać zbyt mocnych słów na temat pana premiera Morawieckiego i jego legendarnej już prawdomówności.
- Cała Polska widziała i wszyscy byliśmy zaskoczeni przez te lata, jak bardzo rósł import rosyjskiego węgla w czasie, gdy premier Morawiecki sprawował i nadal sprawuje rządy w Polsce. Nawet to, że my wiemy, że to nie premier Morawiecki podejmuje decyzje, ale nie zwalnia go to z odpowiedzialności, nawet jeśli jest tylko marionetką w rękach partii PiS i prezesa Kaczyńskiego - mówił Tusk. - Jest w końcu, przynajmniej formalnie, premierem polskiego rządu i wszyscy ze zdumieniem czytaliśmy te statystyki, jak bardzo od pierwszych miesięcy rządów PiS rósł import rosyjskiego węgla - dodał.
Według szefa PO, "polski węgiel był zagrożony importem rosyjskiego węgla". - Platforma przegrała wybory między innymi z powodu tak zwanej afery taśmowej. Gdy podjąłem decyzję, by ograniczyć, zredukować do minimum import rosyjskiego węgla, wtedy ruszyła tak zwana afera taśmowa. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, kto miał w tym interes, by władzę objęli w Polsce ludzie, którzy przywrócą import rosyjskiego węgla na wielką skalę. Pan premier Morawiecki powinien się wstydzić. To jest ostatni człowiek, który powinien w tej kwestii w ogóle zabierać głos - powiedział Tusk.
Dodał, iż premier "chwali się tym, że władze PiS-u ogarnęły kryzys węglowy". - Panie Morawiecki, pan jest posłem z tego województwa. Niech pan przyjedzie i posłucha tego, co mi ludzie mówią każdego dnia na spotkaniach, (...) jakie to było uczucie tutaj na Śląsku, jak wójt gminy czy jakiś samorządowiec musiał wysyłać ludzi po węgiel do Gdańska, do mnie, do Gdańska. Pierwszy raz w historii ludzie ze Śląska jeździli po węgiel do Gdańska. Nie ma się pan czym chwalić - powiedział lider Platformy.
Tak - dodał - "jak nie ma się czym chwalić ten, kto zdecydował o zakupie tego pół węgla, pół błota z, nie wiem, Indonezji, z Kolumbii?". - Jak można się chwalić, szczególnie jak się jest posłem ze Śląska, tym, że ludzie przeżyli zimę. Nie słyszałem, żeby ktoś z opozycji mówił, że ktoś będzie zamarzał na ulicy - mówił Tusk. Dodał, że sam ostrzegał, iż "to jest niemożliwe, żeby przez długie tygodnie od października ludzie żyli w strachu i panice, że zabraknie węgla, nawet na Śląsku, na te podstawowe potrzeby, jak ogrzewanie mieszkania".
Tusk wezwał Morawieckiego, by wrócił do swego okręgu wyborczego, spotkał się na otwartych spotkaniach z mieszkańcami i usłyszał, co ludzie mówią o jego rządach.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24