Gdzie diabeł nie może... tam samochód terenowy pośle. Do takiego wniosku doszli mieszkańcy jednej z toruńskich ulic. Przez 3 lata starali się nakłonić władze miasta do utwardzenia dróg dojazdowych do swych domów. Gdy nie pomogło, zorganizowali rajd "offroadowy", by wskazać, że to, co ma być ulicą, jest w rzeczywistości błotem i wertepami.
- Próbuje się nas wpędzić w pewną licytację: ile lat trzeba mieszkać w bagnie, ile lat trzeba jeździć po dziurach, żeby zasłużyć na drogę. To nie tędy droga - mówi organizator rajdu po swojej ulicy, Maciej Karczewski.
Tu zorganizowaliśmy konkurencję techniczną dla najtwardszych załóg. Polega na tym, żeby uzyskać jak największy bryzg. I proszę sobie wyobrazić. Mieliśmy tu geodetę, architekta, którzy mieli listwy pomiarowe. I ku naszemu zaskoczeniu największy bryzg miał ok. 7 metrów. NA drodze, na której prędkość to 20-30 km/h, bo więcej się nie da. można osiągnać taki wielki bryzg. Maciej Karczewski, organizator rajdu
Co innego im pozostało? Na początku była męka dziurawej drogi, wypełniającej się błotem po każdym deszczu. Potem lata wniosków i pism do urzędników.
Co zostało z tych bolączek i starań? Ironia... - To jest jeden z najlepszych torów offroadowych na świecie - mówi inny organizator rajdu, Jerzy Marzygliński. - Dziękujemy za ten prezent. Będziemy im to pamiętali do końca naszych dni. To jest piękna rzecz.
Urzędnicy nie na żarty
Swoim szczęściem podzielili się - ponownie - z urzędnikami. Bo skoro błagania o naprawę drogi nie pomogły, to może rajd trafi do ich twardych serc? W końcu - jak mówią - droga tylko do tego się nadaje, żeby na niej zęby połamać w offroadzie.
Z zaproszenia urzędnicy nie skorzystali. - Myślę, że do takich kroków nie trzeba się posuwać. My wiedzę mamy, jaki jest stan tej ulicy. Ale jak pan wie, każda gmina ma określone środki na budowę dróg. Między innymi dróg osiedlowych. Toruń jest takim miastem, gdzie kwoty przeznaczane na budowę dróg osiedlowych są coraz większe. Ale potrzeby też są duże - mówi Alicja Kobus-Peńsko z miejskiego urzędu.
Protest off roadem
Czas powiedzieć więc jasno: rajd na ulicy Tartacznej jest w istocie protestem przeciwko opieszałości urzedników, którzy od lat jak mantrę wypowiadają słowa: miasto nie ma pieniędzy. - A to już 3-4 lata, od początku właściwie, bo niektórzy mieszkają tu 10 lat i próbowali zwrócić uwagę na to - mówi Marzygliński.
Niestety, Miejski Zarząd Dróg w Toruniu niczego obiecać wciąż nie chce. No może poza tym, że "na pewno nie w tym roku"...
- Po raz trzeci z rzędu ulica Tartaczna spada z budżetu tego miasta, ponieważ są inne wydatki. Trudno powiedzieć, jakie. Pewnie związane ze sportami motorowymi. Bo Toruń to miasto, które najmocniej w Polsce inwestuje w sporty motorowe. Więc my też postanowiliśmy wspierać sporty motorowe. To jest taki uśmiech przez łzy. To jest oczywiście kpina. To jest swego rodzaju pstyczek w nos tych, którzy nie potrafią koordynować prac na ich własnych osiedlach - mówi Karczewski zza kierownicy swojej terenówki.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24