Dziennikarze "Superwizjera" Łukasz Ruciński i Maciej Duda przypuszczają, że jednym z powodów aresztowania byłego agenta CBA i byłego polityka PiS Tomasza Kaczmarka mógł być kolejny przygotowywany przez nich reportaż. "Agent Tomek" opowiada w nim o kulisach operacji w sprawach między innymi Weroniki Marczuk oraz byłej posłanki PO Beaty Sawickiej. - Tam jest wspólny mechanizm - powiedział Duda.
Tomasz Kaczmarek został zatrzymany w środę rano w obecności jego żony w rodzinnym domu w Olsztynie. Prokuratura postawiła mu dziewięć nowych zarzutów związanych z praniem brudnych pieniędzy. Następnego dnia Sąd Rejonowy w Białymstoku zdecydował o aresztowaniu byłego agenta Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz byłego posła Prawa i Sprawiedliwości do 19 maja.
Do doniesień o aresztowaniu Kaczmarka w czwartek wieczorem odnieśli się w specjalnym wydaniu, w rozmowie w studiu TVN24, dziennikarze "Superwizjera" Maciej Duda i Łukasz Ruciński.
- Pewnym wyjaśnieniem, dlaczego akurat teraz doszło do zatrzymania Tomasza Kaczmarka jest fakt, że jesteśmy w trakcie realizacji kolejnego reportażu, kolejnej części spowiedzi "agenta Tomka" - zwrócił uwagę Maciej Duda. - Ponieważ jest on zgodnie z prawem monitorowany i inwigilowany jako osoba podejrzana, dlatego z pewnością szefowie służby wiedzą o tym, że przygotowujemy taki materiał - wyjaśnił.
Dziennikarz "Superwizjera" zapowiedział, że w tym reportażu "agent Tomek" ujawnia kulisy kolejnych operacji - między innymi w sprawie Weroniki Marczuk czy byłej posłanki Platformy Obywatelskiej Beaty Sawickiej. - Mówi nam o naciskach i o politycznym tle tych działań - poinformował dziennikarz "Superwizjera". Przypuszczał, że kolejnym tłem działań CBA jest "polityczna walka pod dywanami buldogów i baronów PiS". - Termin akcji w sprawie [prezesa NIK, Mariana - przyp. red.] Banasia i w sprawie "agenta Tomka" wiąże się z rozpoczęciem kampanii prezydenckiej i słynnym gestem Joanny Lichockiej - zauważył.
Dziennikarz Łukasz Ruciński przyznał, że Tomasz Kaczmarek spodziewał się zatrzymania po wyemitowaniu wcześniejszego reportażu "Superwizjera". - To, co się teraz dzieje, może być odebrane jako próba uciszenia Tomasza Kaczmarka, tylko że widzimy po jego reakcji, że to go na pewno nie uciszy, a wręcz sprawi, że nie będzie miał żadnych obiekcji przed tym, żeby wszystkie swoje tajemnice wyjawić - stwierdził.
Nieprawidłowości w stowarzyszeniu Helper
Dziennikarze zgodnie przyznają, że Tomasz Kaczmarek jest łatwym celem dla służb. - W naszym pierwszym reportażu dotyczącym "agenta Tomka" i sprawy Helpera sami trafiliśmy na ślad wielu podejrzanych transakcji i okoliczności i absolutnie nie kwestionujemy tego, że powinno być śledztwo i zarzuty - mówił Maciej Duda.
- Tą sprawą powinna się zająć prokuratura, ale prokuratura niezależna, która w pełni zbada wszystkie potencjalne nieprawidłowości, które pojawiły się w funkcjonowaniu tego stowarzyszenia. Wtedy sprawa trafi do sądu i to sąd zdecyduje, co tam faktycznie się wydarzyło – zwracał uwagę Łukasz Ruciński.
Dwa lata temu dziennikarze "Superwizjera" przygotowali reportaż o "drugim życiu" Tomasza Kaczmarka. Ten agent CBA po odejściu ze służby oraz z polityki zaczął mieć kłopoty z prokuraturą. Wraz z żoną Katarzyną (która wcześniej była zatrudniona w Prawie i Sprawiedliwości, blisko najważniejszych polityków ugrupowania) prowadził stowarzyszenie Helper, które zajmowało się prowadzeniem domów pomocy dla starszych osób, chorych na alzheimera.
W latach 2010-2015 stowarzyszenie dostało w sumie 52 miliony złotych, a w kolejnych - po ponad pięć milionów rocznie. Organy skarbowe w 2014 roku zaczęły podejrzewać, że przy okazji wydania przez organizację ponad 19 milionów złotych z dotacji na remonty i prace budowlane, mogło dojść do przestępstw karnoskarbowych.
Wątpliwości budziły zlecenia dla Henryka C., drobnego przedsiębiorcy z Bartoszyc. W latach 2012-2013 dostał on od Helpera zlecenia na remonty i adaptacje pięciu domów do zajęć ze starszymi osobami.
Kontrolerzy urzędu skarbowego stwierdzili jednak, że pieniądze dla Henryka C. trafiały od niego z powrotem do ówczesnej prezes Helpera. W listopadzie 2012 roku odesłał łącznie kwotę 450 tysięcy złotych.
Według raportów z kontroli 503 tysiące złotych z dotacji za wynajem aut dostały dwie firmy małżeństwa i ich wspólniczki. Spółki P. i PMP dostały też ponad 42 tysięcy złotych za szkolenia pracowników domów opieki oraz usługi informatyczne. Jak stwierdzono w wynikach kontroli, domy opłacały też z dotacji usługi prawnicze w kilku kancelariach. Miało to kosztować ponad 146 tysiące złotych. Z dokumentacji kontrolnej wynikało też, że płacono prywatnemu detektywowi, który otrzymał ponad 8 tysięcy złotych.
Prokuratorskie śledztwo i zarzuty
W olsztyńskiej prokuraturze okręgowej śledztwo intensywnie toczyło się do połowy 2016 roku. Wtedy prokurator, który je prowadził, został od sprawy odsunięty, a śledztwo decyzją ministra sprawiedliwości zostało przeniesione do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.
Kieruje nią Elżbieta Pieniążek, która pracowała w CBA w czasie, gdy agentem był tam Tomasz Kaczmarek. Szef Helpera złożył jej wizytę. Pojechała z nim również posłanka Iwona Arent. Dziennikarze "Superwizjera" dotarli do dokumentów, z których wynika, że w Helperze był zatrudniony jej syn.
Tuż pod koniec 2017 roku wojewoda z PiS zablokował dotacje dla domów Helpera w Olsztynie i Jedwabnie, a na początku 2018 roku Kaczmarek i jego żona zrezygnowali z funkcji w Helperze. Z milionów z budżetu państwa z pewnością korzystali podopieczni stowarzyszenia, ale czy władze Helpera wykorzystywały te środki także na własne potrzeby? Na to pytanie powinna odpowiedzieć prokuratura. Gdy dwa lata temu dziennikarze "Superwizjera" realizowali swój reportaż, podejrzanych w sprawie Helpera było osiem osób, ale zarzutów nie stawiano szefostwu stowarzyszenia.
15 listopada 2019 roku Tomasz Kaczmarek i jego żona usłyszeli zarzuty. Maciej Duda opowiadał, że żonę byłego agenta CBA zatrzymano przed szkołą na oczach dzieci. Dziennikarz przyznał, że to wydarzenie było jednym z powodów, przez które "agent Tomek" postanowił opowiedzieć o kulisach swojej pracy w służbach.
Miesiąc później, w grudniu 2019 roku, były agent CBA zmienił swoje zeznania. - Sam Tomasz Kaczmarek twierdzi, że to, że zmienił zeznania, nie jest wynikiem jego woli, tylko został do tego w pewien sposób zainspirowany przez wezwanie na konfrontację w sprawie tak zwanej willi Kwaśniewskich - wyjaśniał dziennikarz Łukasz Ruciński.
Dziennikarze "Superwizjera" przyznali, że już w trakcie realizacji pierwszego reportażu na temat Tomasza Kaczmarka namawiali byłego agenta CBA do opowiedzenia o okolicznościach postępowania w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym. Maciej Duda zaznaczył, że "Tomasz Kaczmarek i jego żona uważają, że to Maciej Wąsik stoi za śledztwem w sprawie Helpera" - minister, który został obciążony oświadczeniem byłego agenta w sprawie willi.
"Nagrań nie ma, ponieważ nigdy nie były zrealizowane"
Dziennikarze "Superwizjera" Maciej Duda i Łukasz Ruciński dotarli do nagrania konfrontacji byłego agenta CBA z Andrzejem K. - jedną z wielu osób, którą rozpracowywał agent Tomek w latach 2007-2009 w ramach operacji "Krystyna" i "Silver". Miały one dowieść, że Jolanta i Aleksander Kwaśniewski są "cichymi" właścicielami okazałego domu w Kazimierzu Dolnym, ale ukrywają ten majątek.
- Większość czynności, jakie były przeze mnie wykonane, nagrań nie ma, ponieważ nigdy nie były zrealizowane. Ponieważ takie polecenie dostałem od Macieja Wąsika, ponieważ łatwiej było wytwarzać przeświadczenie poprzez pisane dokumenty niż poprzez realizowanie nagrań. Dawali mi jasny sygnał, że w trakcie mojej pracy mam formułować pewne zdarzenia, które się wydarzyły w taki sposób, aby wskazywać na to, że właścicielami tej nieruchomości są państwo Kwaśniewscy - mówił Tomasz Kaczmarek.
Czy to, co teraz mówi Kaczmarek, jest wiarygodne? Ocenił to Paweł Wojtunik, w przeszłości także policjant działający pod przykryciem, a w latach 2009-2015 szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego. To Wojtunik przeanalizował pracę CBA w sprawie domu w Kazimierzu, poznał dokumentację tej sprawy. W efekcie w 2010 roku skierował zawiadomienie do prokuratury przeciwko Kamińskiemu i Kaczmarkowi, a po czterech latach śledztwa prokuratura sformułowała wobec nich zarzuty poświadczenia nieprawdy i przekroczenia uprawnień.
"Tomasz Kaczmarek prowadził trzy operacje równocześnie"
Reporterzy dotarli do nieujawnionego wcześniej wniosku o uchylenie immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu, skierowanego do Sejmu w 2014 roku za między innymi sprawę domu w Kazimierzu Dolnym. A także do innych, też jawnych, dokumentów prokuratury. Na tajnym posiedzeniu twórca CBA przedstawił dowody, jakie służba miała zebrać w sprawie willi. Mariusz Kamiński twierdził, że Jan J. miał powiedzieć Tomaszowi Kaczmarkowi, że Kwaśniewscy są właścicielami domu i miało do tego dojść w trakcie oglądania willi. CBA miało nagrać tę rozmowę.
Ujawnione przez CBA nagrania dotyczące operacji związanej z willą w Kazimierzu Dolnym były częściowo odpowiedzią na reportaż "Superwizjera". - W świetle naszego reportażu [zarzuty - przyp. red.] wydają się być zasadne, natomiast sposób ich realizacji i termin - nie: po co są konieczne zatrzymania, skoro się ci państwo stawiali się [w prokuraturze - przyp. red.]? Po co ten termin, a nie inny? - zastanawiał się Maciej Duda.
- Czy te nowe zarzuty zmieniają diametralnie to, co zostało wcześniej ustalone przez prokuraturę? Niekoniecznie. Więc pojawia się pytanie, dlaczego w tym czasie i tym miejscu to wszystko się wydarzyło - dodał Łukasz Ruciński.
Tomasz Kaczmarek trafił do aresztu na trzy miesiące. - Ciąg dalszy na pewno będzie niezwykle interesujący - powiedział Maciej Duda. - Tam jest wspólny mechanizm - zauważył.
- Tomasz Kaczmarek prowadził trzy operacje równocześnie. On rozpracowywał Beatę Sawicką, Weronikę Marczuk i prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych mniej więcej w tym samym czasie, w którym realizował operację tak zwanej willi Kwaśniewskich. On działał według tego samego schematu, doprowadzał do tego, że ci ludzie spotykali między sobą w trakcie wykonywania operacji. To było zakrojone na ogromną skalę - podkreślił Łukasz Ruciński.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24