Zdaniem Tomasza Stawiszyńskiego wszyscy widzimy, a część się tego obawia, że naszym udziałem staną się "defekty systemu, które były niewidoczne wcześniej". Filozof w rozmowie z Piotrem Jaconiem ocenia, że epidemia uświadamia nam, że "piękna jest kapitalistyczna wizja, że każdy ma równe szanse (…) ale okazuje się, że wygląda to zupełnie inaczej".
Miesiąc temu filozof Tomasz Stawiszyński mówił: "Cała ta opowieść o samowystarczalności oraz indywidualnej odpowiedzialności za własny los, to kompletne nieporozumienie, o czym przekonujemy się nagle wszyscy". – Ta epidemia mnóstwo nas nauczyła o nas samych i świecie, w którym żyliśmy – podkreśla teraz w rozmowie z Piotrem Jaconiem.
- Użyłem określenia, że ona działa jak serum prawdy, że wydobywa na powierzchnię te wszystkie rzeczy, które kiedyś były dostępne jakiejś części z nas, a tym którzy są względnie młodzi i w dobrym zdrowiu, mają pracę, funkcjonują dość korzystnie w świecie społecznym, zupełnie się nie śniło, że pewne obszary tej rzeczywistości mogą funkcjonować tak czy inaczej – dodaje.
"Nierówności są i epidemia wydobywa je na światło dzienne"
Zdaniem Stawiszyńskiego wszyscy widzimy, a część się tego obawia, że naszym udziałem staną się "defekty systemu, które były niewidoczne wcześniej". Przyznaje, że jest "niebezpieczeństwo, że pójdziemy w gwałtowny optymizm, kiedy się uda szybko skonstruować lek czy szczepionkę". – Ale pamiętajmy, że jesteśmy w przededniu bardzo poważnego kryzysu. Jeszcze nie było tak, żeby wszystko stanęło – dodaje.
- Bywały kryzysy związane ze sprawami ekonomicznymi i wojną, ale nawet w tych kryzysach jednak gospodarki funkcjonowały mniej lub bardziej. A jeśli nie funkcjonowały te w krajach objętych wojną, to funkcjonowały w innych miejscach, często nawet korzystając na tej sytuacji – ocenia.
- Nierówności są i epidemia wydobywa je na światło dzienne, bo jak popatrzymy na osoby, które z uwagi na swój stan posiadania mają trwały dostęp do służby zdrowia na wysokim poziomie, do prywatnej służby zdrowia, stać ich, żeby mieć najlepszych lekarzy, to niezależnie od tego, czy mają lat 80 czy 50, statystycznie rzecz biorąc ich stan zdrowia jest lepszy, więc ich szansa na przeżycie jest większa – podkreśla.
Filozof uważa, że właśnie to uświadamia nam epidemia, że "piękna jest kapitalistyczna wizja, że każdy ma równe szanse (…) ale okazuje się, że wygląda to zupełnie inaczej".
"Ludzie nie wierzą, że to będzie trwało długo"
W powieści Alberta Camusa "Dżuma" pada zdanie, że "kiedy wybucha wojna, ludzie powiadają: 'To nie potrwa długo, to zbyt głupie.' I oczywiście, wojna jest na pewno zbyt głupia, ale to nie przeszkadza jej trwać. Głupota upiera się zawsze. Zauważono by to, gdyby człowiek nie myślał stale o sobie". Odnosząc się do tego fragmentu Tomasz Stawiszyński zwraca uwagę, że "lektury, które przywodzą dawne doświadczenia i odwołują się do starych epidemii są bardzo pouczające".
- Odświeżyłem sobie francuskiego historyka Jeana Delumeau, książkę "Strach w kulturze Zachodu" i on sporo pisze o epidemii dżumy w XIV wieku, o epidemii cholery w XIX wieku we Francji i tam się przewijają wątki tego, że ludzie bardzo długo nie wierzą w to, że coś poważnego się dzieje i nie wierzą, że to będzie trwało długo – zauważa.
- Mam wrażenie, że ze stosunkiem do sytuacji kryzysowych, bezradności, smutku, melancholii, cierpienia, do kwestii, które są mało efektowne mamy problem, że nie mamy we współczesnej kulturze języka, żeby nazwać i opowiedzieć doświadczenie kryzysu, ale nie w trybie wychodzenia z kryzysu – mówi Stawiszyński. – Nie w takim trybie, że my będziemy opowiadać o tym, co trzeba zrobić, żeby natychmiast poczuć się lepiej, żeby naprawić sytuację, w której jesteśmy, tylko w trybie nazwania tego, gdzie jesteśmy i dopuszczenia do siebie tego, że jest nam trudno, ciężko, że się boimy – wyjaśnia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24