Były opozycjonista z czasów PRL, który nie stawiał się na wezwania prokuratury, został zakuty w kajdanki i wyprowadzony z domu przez pięciu policjantów. Dwa tygodnie po zdarzeniu policja i prokuratura mają duży kłopot z odpowiedzią na pytanie, kto zdecydował o takim przebiegu zatrzymania. Adwokat i rzecznik praw obywatelskich czekają na wyjaśnienia w tej sprawie. Materiał "Czarno na białym".
14 lutego kilka minut po szóstej rano w domu Frasyniuków rozległ się dzwonek. Były opozycjonista z czasów PRL został zakuty w kajdanki i wyprowadzony z domu przez policjantów.
Dlaczego tak wcześnie? Dlaczego skuty? I dlaczego z tyłu? Kto decydował o tym, jak przebiegało zatrzymanie? Te pytania reporter TVN24 Jan Piotrowski zadał prokuraturze, policji, obrońcy praw człowieka specjalizującemu się w zatrzymaniach, ale też byłemu funkcjonariuszowi, który sam brał udział w zatrzymywaniu polityków.
Zatrzymany o szóstej rano
- Ja byłam właśnie pod prysznicem, szykując się do pracy. Mąż wstawał, dziecko też wstawało do szkoły. Mieszkamy w domku pod Wrocławiem, tak że zadzwonili do furtki - relacjonowała Magdalena Frasyniuk, żona Władysława Frasyniuka i świadek zatrzymania.
- Mamy obowiązek wręczyć panu postanowienie o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu - powiedzieli policjanci po wejściu do domu.
Władysław Frasyniuk nie mógł być zaskoczony. Wiedział, że skoro nie stawiał się na wezwania prokuratury, to pewnie przyjdzie po niego policja. Nie wiedział tylko, że przysłani specjalnie z Warszawy funkcjonariusze przyjdą o najwcześniejszej możliwej godzinie.
Według rzecznika Komendy Stołecznej Policji Sylwestra Marczaka, to prokurator decydował o szczegółach zatrzymania. Także o jego godzinie.
- Wcześniej jeszcze w ustaleniach z prokuratorem wykonującym czynności było, że od godziny 7.30 (prokurator - red.) będzie oczekiwał - mówił rzecznik.
- Były konsultacje z prokuratorem, chociażby kwestie wynikające z przeanalizowania tych wszystkich punktów, ale też wskazanie formy doprowadzenia i godziny przeprowadzenia czynności przez nas, kwestie ustalenia możliwości wykorzystania kamery - to również padło podczas ustaleń pomiędzy policjantami a prokuraturą - wymieniał.
"Decyzję o użyciu środków przymusu bezpośredniego policja podejmuje samodzielnie"
Co innego twierdzi prokuratura. W korespondencji z reporterem TVN24 przyznaje się do ustalenia godziny, ale już nie innych szczegółów zatrzymania, na przykład użycia kajdanek.
"Prawdą jest, że postanowienie (...) wydał prokurator, określając (...) godzinę" - napisano w mailu. "Zgodnie z Ustawą (...) - decyzję o użyciu lub wykorzystaniu środków przymusu bezpośredniego uprawniony [policja] podejmuje samodzielnie" - dodała prokuratura.
Decyzję o godzinie zatrzymania skrytykował Jarosław Zieliński, wiceminister nadzorujący policję. - Ja bym mógł tylko zapytać, czy (...) było to niezbędne o 6 rano, czy nie można by było tego wykonać o innej godzinie - powiedział wiceszef MSWiA.
Zakuty w kajdanki
Frasyniuk obwiniony jest o wykroczenie, a także podejrzany o przestępstwo - naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza, za co grozi do trzech lat więzienia.
- Zaskoczyło mnie to, że kują do tyłu. Szczerze powiedziawszy, nawet w stanie wojennym kuli mnie wyłącznie z przodu. Dopiero w samochodzie na moją pretensję przekuli mnie do przodu - mówił po zatrzymaniu Frasyniuk.
Jak wyjaśniał rzecznik stołecznej policji, "użycie środków przymusu bezpośredniego powoduje, że jednocześnie eliminujemy prawdopodobieństwo wystąpienia ryzyka związanego z możliwością ucieczki czy stawiania oporu biernego lub czynnego ze strony osoby".
- Nawet jeżeli jest wyjątkowo spokojny jak Frasyniuk? - pytał reporter TVN24 Jan Piotrowski. - Dlatego policjanci w momencie doprowadzenia podjęli później taką decyzje, żeby przepiąć kajdanki na ręce trzymane z przodu - odpowiedział Marczak.
RPO zażądał wyjaśnień od policji i prokuratury
Była rzecznik praw obywatelskich prof. Ewa Łętowska i obecny RPO Adam Bodnar mają jednak wątpliwości co do użycia kajdanek.
- Używanie kajdanek ma służyć osiągnięciu psychicznej uległości w stosunku do funkcjonariusza. Nie mam wrażenia, żeby w tej sytuacji było to koniecznie - mówił w "Tak jest" w TVN24 Adam Bodnar.
Dlatego RPO zażądał w sprawie Frasyniuka wyjaśnień od policji i prokuratury.
- Nie było podstaw do tego, żeby w ogóle zastosować kajdanki - stwierdził dr Piotr Kładoczny, prawnik od lat monitorujący przypadki brutalności policji i jej kontrowersyjnych interwencji.
W sprawie stosowania kajdanek dr Kładoczny przypomina jeszcze jeden ważny zapis. - Należy te wszystkie środki stosować odpowiednio, proporcjonalnie do zagrożenia - podkreślił.
Wiadomo, że Frasyniuka zatrzymali policjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego komendy stołecznej. Przed wyjazdem mieli odprawę. To na niej przekazano im szczegóły na temat tego, jak samo zatrzymanie ma przebiegać. Ale dziś trudno ustalić, kto te polecenia bezpośrednio na odprawie im wydawał.
- W tym przypadku trudno mi wskazać, kto jest tą osobą, która odprawiała do służby, ale nie zdziwię się, jeżeli faktycznie osobą odprawiającą był jeden z naczelników - powiedział Sylwester Marczak, rzecznik komendy stołecznej.
Zatrzymanie Barbary Blidy
Takie sytuacje zazwyczaj wywołują kontrowersje, zwłaszcza od czasu zatrzymania Barbary Blidy. Choć funkcjonariuszka ABW poszła za Blidą nawet do łazienki, to zatrzymana i tak sięgnęła po broń. Strzeliła sobie w klatkę piersiową.
Od tamtej pory policja jest wyczulona na takie sytuacje. Za każdym razem, gdy Władysław Frasyniuk na przykład wchodził do garderoby, krok za nim było dwóch funkcjonariuszy. Właśnie bezpieczeństwem uzasadniają zakucie w kajdanki.
- To miało wpłynąć na bezpieczeństwo zatrzymania i doprowadzenia. To jest niezwykle istotne i trzeba podkreślić, że w tym przypadku zachowanie policjantów było jak najbardziej prawidłowe - tłumaczył Marczak.
Zdaniem byłego oficera policji Dariusza Janasa, sprawę można było załatwić "w normalny, kulturalny sposób". - Dzielnicowy mógł przyjść i powiedzieć: proszę pana, jest pan zatrzymany dzisiaj, bo muszę pana dostarczyć do prokuratury - mówił Janas.
- Zatrzymanie pana Frasyniuka mogło odbyć się w spokoju, bez użycia kamer, nie musiało się odbyć o szóstej rano, bo to nie jest przestępca groźny, który będzie się barykadował w swoim mieszkaniu - dodał.
Pięciu policjantów
Po co o szóstej rano do zatrzymania jednego człowieka wysłano pięciu policjantów?
- Mamy do czynienia z osobą, która mogła naruszyć nietykalność funkcjonariusza publicznego, co będzie oceniał oczywiście sąd, ale policjanci muszą podejmować decyzję taką, która przewidywałaby ryzyko związane z możliwością ucieczki czy stawiania oporu - wyjaśniał rzecznik komendy stołecznej policji.
- Ta osoba (Władysław Frasyniuk - red.) nie stawiała się wielokrotnie, więc nie możemy zakładać, że na wejście dwóch policjantów i pokazanie stosownego dokumentu, który na pewno miał już wcześniej w domu, podda się czynnościom - ocenił Dariusz Loranty, były oficer policji.
Piotr Kładoczny tłumaczył, że "być może funkcjonariusze uważali, że różne rzeczy mogą ich spotkać w kontakcie z Frasyniukiem".
Adwokat Władysława Frasyniuka złożył do prokuratury zażalenia na zatrzymanie i samo użycie kajdanek. Rzecznik praw obywatelskich również czeka na wyjaśnienia w tej sprawie.
Autor: kb//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24