Na liście Polaków, za którymi wystawiono listy gończe na całym świecie, jest rekordzista: poszukiwany od 21 lat mieszkaniec Gogolina podejrzany o brutalne zabójstwo żony. Dla śledczych stał się niewidzialny, podobnie jak dziesięciu innych Polaków z tej listy. Kim są ci ludzie? Dlaczego ściga ich wymiar sprawiedliwości? Jak wyglądają te poszukiwania? Materiał programu "Czarno na białym" TVN24.
Wśród najbardziej poszukiwanych przestępców świata jest 11 Polaków. Oprócz tego, że są to najbardziej poszukiwani przestępcy, zdaniem śledczych, są również najbardziej niebezpieczni. Wszystkie te osoby łączy również fakt, że pozostają nieuchwytne dla organów ścigania. Łącznie na listach Interpolu i Europolu - elitarnych organizacji policji odpowiedzialnych za poszukiwanie najgroźniejszych przestępców i za współpracę przy tych śledztwach z policją na całym świecie - jest ponad dwieście osób. Na światowej liście znajduje się jedenaście osób z Polski, na europejskiej - tylko jedna.
- Jeżeli dany kraj zadecydował o zamieszczeniu takiej publikacji na tej stronie, kierował się bezpieczeństwem publicznym, kierował się tym, że dana osoba musi zostać zatrzymana i to w jak najszybszym czasie - wyjaśniała policjantka operacyjna z Wydziału Poszukiwań Celowych Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji w rozmowie z reporterem programu "Czarno na białym", Jackiem Smarujem.
Morderca z "rekordem"
Jana Kornasa policja poszukuje za zabójstwo. Ma 65 lat, około 170 cm wzrostu, a jego sylwetka opisywana jest jako "krępa, muskularna", ma okrągłą twarz, bladą cerę i ciemny blond włosy. Ostatnio zameldowany był w Gogolinie. Pochodzący z Gogolina Kornas jest "polskim rekordzistą" na liście Interpolu. Ukrywa się od 21 lat. W październiku 1996 roku w niewielkim mieście na Opolszczyźnie doszło do makabrycznej zbrodni. - Mówili na niego "Jasiu" Kornas. Żadna patologiczna rodzina. Od tego trzeba zacząć - mówi jeden z anonimowych rozmówców reportera "Czarno na białym". - Pewnego razu, rano się budzimy, pełno policji, pełno wszystkiego i znaleźli ją, zabitą tam w środku, gdzieś tam pokrwawioną. Jego nie ma do dnia dzisiejszego - opowiadał mężczyzna. Redakcja "Czarno na białym" jako pierwsza publikuje dowody zgromadzone przeciwko Kornasowi przez prokuraturę. Materiały te leżą w magazynach już ponad 20 lat. Wśród wielu jest ten kluczowy - drewniana pałka, którą poszukiwany i oskarżony o morderstwo Jan Kornas miał zabić swoją żonę Annę. - Przyczyną zgonu Anny Kornas były liczne złamania kości czaszki, uszkodzenie mózgu - wyjaśniała prokurator Iwona Kanturska. - Natomiast na [jej] ciele zostały ujawnione również inne ślady. Były to różnego rodzaju zasinienia, nacięcia, wskazujące, że przed śmiercią pokrzywdzonej były zadawane ciosy z dużą siłą - dodała prokurator. Jan Kornas był nauczyciele wychowania fizycznego, jego starsza o 10 lat żona prowadziła dom. Kornas był pasjonatem sportu, maratończykiem. - Tutaj blisko mieszkali, także, bardzo fajna rodzina była - mówił jeden z sąsiadów. - Wydawało się, że są szczęśliwi, no ale wie pan, nigdy nie wiadomo - dodała kobieta rozmawiająca z reporterem TVN24. - Nic. Nic, żeby tu było coś słychać, by ktoś o tym mówił - dodał mężczyzna, pytany czy w domu Kornasów dochodziło do jakiś awantur. Inny z sąsiadów powiedział, że poszukiwany listem gończym mężczyzna nie pił alkoholu ani nie palił papierosów. - Wydaje się, moim zdaniem, że on tego nie zrobił - stwierdził rozmówca Jacka Smaruja.
Poszukiwany niewidzialny dla wymiaru sprawiedliwości
Prokuratura Rejonowa w Strzelcach Opolskich, która zajmuje się sprawą, jest innego zdania. - Z dużym prawdopodobieństwem należy przyjąć, że on był sprawcą tego czynu. Przede wszystkim wskazuje na to takie okoliczności, że na miejscu nie ujawniono śladów biologicznych pochodzących od osób trzecich, czyli innych osób. Przede wszystkim taką okolicznością, która wskazywałaby na to, jest to, że on po prostu zniknął z tego miejsca zdarzenia i do dnia dzisiejszego jest poszukiwany - mówiła prokurator Kanturska. Formalnie Jan Kornas ma postawiony zarzut zabójstwa, chociaż nigdy go nie usłyszał. Sam motyw takich właśnie sprawach jest najtrudniejszą z zagadek. Ofiara nie żyje, zabójcy nie ma. Na pytanie dlaczego tak się stało, może odpowiedzieć jedynie nieuchwytny Jan Kornas. - Poszukiwania są cały czas prowadzone bardzo intensywnie na terenie Unii Europejskiej, ponieważ jeden ze śladów ujawnionych w toku tego śledztwa, wskazywał na to, że on przebywa na terenie Niemiec - podkreśliła strzelecka prokurator. Sąsiedzi, którzy wprowadzili się po kilku latach w okolice domu Kornasa, powiedzieli reporterowi, że "dużo osób mówiło, że gdzieś tu się kręcił w okolicach, tutaj w tych lasach". - No i wtedy właśnie też dużo było poszukiwań, policji z psami dużo było, szukali go, ale do tej pory nikt nie wie - dodał mężczyzna. Prokurator przyznała, że śledczy nie mają wiedzy, gdzie poszukiwany może się znajdować. Kornas od 21 lat jest dla wymiaru sprawiedliwości niewidzialny.
Członek "gangu papieża" na liście Europolu
Jedyny z Polaków na liście Europolu to Rafał Czerwoniec, który poszukiwany jest od czerwca 2014 roku w związku z zarzutami o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, wprowadzanie do obrotu środków odurzających i psychotropowych. 47-letni mężczyzna ostatni raz zameldowany był w Ożarowie Mazowieckim. Poza informacją, że ma okrągłą twarz, w kartotece nie widnieją szczegółowe informacje o wzroście czy kolorze oczu. - Mieszkał tyle lat tutaj, sobie mieszkali spokojnie, w ogóle idealnie jako sąsiad - mówił jeden z sąsiadów Czerwońca. - Nie było żadnego problemu - dodał mężczyzna. W domu na jednym z ożarowskich osiedli, gdzie zameldowany był poszukiwany, ciągle mieszka jego rodzina. - Ja z obcymi osobami na moje tematy rodzinne nie rozmawiam - stwierdziła kobieta, z którą reporter próbował rozmawiać. Rafał Czerwoniec to członek tak zwanego "gangu Papieża", który powstał z połączenia odłamów grupy mokotowskiej i ożarowskiej. Grupa specjalizowała się między innymi w napadach na tiry, handlowała bronią i narkotykami. Od lat znajduje się na celowniku Centralnego Biura Śledczego Policji. - Ta grupa jest grupą bardzo niebezpieczną - oceniła Agnieszka Hamelusz z Centralnego Biura Śledczego Policji. - Ma na swoim koncie między innymi napady, włamania - tutaj mówimy o takich napadach, gdzie załóżmy przestępcy wchodzą do hurtowni i zabierają towar, nierzadko o wartości kilku milionów złotych. Również ta grupa, to jest grupa, która produkuje i handluje narkotykami na wielką skalę. Te narkotyki były przerzucane do Wielkiej Brytanii - wyjaśniała. Poszukiwany działał w grupie, która miała ambicję zając czołowe miejsce wśród gangów zaopatrujących brytyjski półświatek w amfetaminę. Do obrotu wprowadzili setki kilogramów narkotyków. On sam miał odpowiadać w grupie za finanse. CBŚP w ostatnich latach zatrzymało około 40 osób z tej grupy. Czerwoniec jako jeden z nielicznych jest nieuchwytny. - Każdy kraj należący do Unii ma swojego przedstawiciela - opowiadała policjantka operacyjna z Wydziału Poszukiwań Celowych Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji, która tłumaczyła również, jak wyglądają takie poszukiwania. Każdy z krajów członkowskich Europolu ma swoje wydziały partnerskie policji za granicami kraju, z którymi współpracuje w poszukiwaniach przestępców. W razie sygnału o podejrzanym, bez zbędnej biurokracji, działają natychmiastowo. - Działanie szybkie, działanie takie, które jest niemożliwe w przypadku drogi przekazu informacji, drogą taką oficjalną, gdzie należy sporządzić odpowiednią dokumentację. Tutaj działanie jest szybkie i jego celem jest, jest to przede wszystkim skupienie się na zatrzymaniu osoby, po to, żeby zapewnić bezpieczeństwo - powiedziała policjantka.
"W takim zespole mówi się o poszukiwanym po imieniu"
Robert Ziółkowski, były policjant kryminalny z Zespołu Poszukiwań Celowych wielkopolskiej policji, przybliżył metody pracy operacyjnej. - Wszystkie metody pracy operacyjnej, czyli przez osobowe źródła informacji, przez technikę operacyjną, przez inwigilację, wszystko to składa się na ten cały schemat - mówił. - Nie jest tajemnicą, że w takim zespole mówi się o poszukiwanym po imieniu. Nie używa się nazwisk i jego zdjęcie gdzieś tam wisi na tablicy, żeby się po prostu opatrzyć. Wszyscy policjanci są zorientowani w temacie. Jest jeden prowadzący ze względów formalnych, ale tak naprawdę wszyscy w każdej chwili mogą tę sprawę przejąć - dodał Ziółkowski. To zapamiętanie i rozpoznanie najmniejszego szczegółu zdjęć jest bardzo ważne, ponieważ poszukiwani mylą tropy jak tylko się da. - Przestępcy stosują różne triki, różne metody, które utrudniają działanie policji - zwróciła uwagę policjantka operacyjna z KGP. Przede wszystkim zmieniają wygląd, bardzo często są nie do rozpoznania. Nie ma absolutnie żadnej reguły, po jakim czasie poszukiwani zostają schwytani ani gdzie się ukrywają. Mogą być za granicą, mogą być - jak wspomina były policjant operacyjny - na imieninach u członka rodziny. - Z tymi gośćmi się tam załapaliśmy i nastąpiła chwila konsternacji. On wyjął nóż, ktoś tam wyciągnął pistolet i taka sytuacja patowa. W końcu któryś z nas mówi: słuchaj - dajmy na to „Rafał” - no co ty, będziemy się tu szlachtować, przy tych gościach, przy tych dzieciach? „No nie” powiedział i rzucił ten nóż. Mówił: dobrze, że przyszliście, bo ja już mam dość. On się chyba z dziesięć lat ukrywał. Faktycznie, był wrakiem psychicznym - opowiadał Ziółkowski. - Sama presja tego, że ktoś jest poszukiwany przez ileś tam lat, jest straszna. Wiem, ponieważ rozmawiałem z nimi i często było tak, że jak już ich łapaliśmy, to było takie „uff”, „dobrze, że przyszliście; dobrze, że mnie zamknęliście, bo już psychicznie nie dawałem rady”. Takie trochę zaszczute zwierzę - stwierdził Ziółkowski.
Autor: tmw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24