Arkadiusz Mularczyk został twarzą PiS w walce z I prezes Sądu Najwyższego. Do partii Jarosława Kaczyńskiego wrócił niewiele przed zakwestionowaniem legalności wyboru na to stanowisko krytycznej wobec działalności legislacyjnej obozu rządzącego Małgorzaty Gersdorf. - Jest w stanie zrobić dużo, żeby do ucha prezesa dotarło to, iż jest do dyspozycji - ocenia były europoseł PiS Marek Migalski (materiał "Czarno na białym").
Na początku marca grupa 50 parlamentarzystów PiS wystąpiła do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie przepisów, na podstawie których Małgorzata Gersdorf została powołana na funkcję I prezesa Sądu Najwyższego. Według wnioskodawców istnieją poważne wątpliwości co do ich zgodności z konstytucją.
Choć Gersdorf została wybrana na swoje stanowisko trzy lata temu, politycy PiS dopiero teraz postanowili przyjrzeć się procedurze jej powołania.
Twarzą tej walki został Arkadiusz Mularczyk. Nieco ponad dwa tygodnie temu został ponownie przyjęty do PiS. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy jego aktywność ma związek z powrotem do partii Jarosława Kaczyńskiego.
Były europoseł PiS Marek Migalski opowiada, że zna Mularczyka jeszcze z czasów licealnych. Ocenia, że atak na I prezes Sądu Najwyższego to dla dawnego kolegi sposób na spłacenie długu wdzięczności wobec Jarosława Kaczyńskiego.
- Za możliwość powrotu do partii matki Arkadiusz Mularczyk jest w stanie zrobić dużo, żeby udowodnić swoją prawowierność i gotowość do poniesienia wszystkich konsekwencji - mówi Migalski.
Rozłam na prawicy
Drogi Mularczyka i Jarosława Kaczyńskiego rozeszły się w listopadzie 2011 roku. Grupa posłów - ze Zbigniewem Ziobrą i Mularczykiem na czele - opuściła wtedy PiS założyła konkurencyjną Solidarną Polskę. Rozłam na prawicy trwał kilka lat. Mimo że z Solidarnej Polski odchodzili kolejni rozczarowani politycy, Mularczyk pozostawał lojalny wobec Ziobry.
Wojna na prawicy dobiegła końca przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku. Solidarna Polska dogadała się wtedy z PiS. Mularczyk, startując ze wspólnej listy PiS z dalekiego siódmego miejsca, uzyskał najlepszy wynik w okręgu, zdobywając niemal 37 tys. głosów. W nowym rządzie Ziobro został ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym, wiceministrem natomiast Patryk Jaki. Dla Mularczyka - prawnika, który razem z Ziobrą kończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim - nie było miejsca.
- Arkadiusz Mularczyk został pominięty, i to w sposób niesprawiedliwy - ocenia Marek Migalski. - Bo jeśli wiceministrem sprawiedliwości zostaje ktoś taki jak Patryk Jaki... Pomijając intelektualne przymioty tego człowieka, to po prostu jest politolog - z całym szacunkiem dla politologów, bo sam nim jestem - ale jednak to nie jest prawnik. A Arkadiusz Mularczyk nie otrzymuje takiej propozycji, to jest trochę jak policzek - wyjaśnia.
Mularczyk wystąpił z Solidarnej Polski pod koniec ubiegłego roku i od razu zgłosił chęć powrotu do PiS. Został przyjęty pod koniec lutego.
Starcie z Trybunałem
Kwestionowanie legalności wyboru I prezes Sądu Najwyższego to nie pierwsze starcie Mularczyka z władzą sądowniczą. W 2007 roku Trybunał Konstytucyjny badał zgodność z konstytucją ustawy lustracyjnej. Reprezentujący wtedy Sejm Mularczyk domagał się wyłączenia z obrad dwóch sędziów, przekonując, że byli oni zarejestrowani jako źródła informacji wywiadu PRL. Powoływał się przy tym na materiały IPN. Potem okazało się jednak, że jeden z sędziów został zarejestrowany w ewidencji już po wyborach w czerwcu 1989 roku, a drugi odmówił współpracy.
- Zapamiętałem go jako kogoś, kto chciał storpedować postępowanie lustracyjne, doprowadzić do tego, żeby było mniej sędziów niż (wymaga) skład pełny Trybunału Konstytucyjnego - wspomina ówczesny prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień.
- (To) przykład takiej szczególnej bezczelności, żeby przyjść do Trybunału i mówić inaczej niż w rzeczywistości fakty miały miejsce. Byłem tym zbulwersowany, bo z takim przypadkiem, powiedziałbym, okłamywania Trybunału przez przedstawiciela strony dotąd się nie spotkałem - dodaje.
Mularczyk został wtedy skrytykowany przez krakowskie środowisko prawnicze, z którego się wywodzi.
"Czysta polityka"
Koledzy z czasów aplikacji wspominają, że w przeszłości Mularczyk nie zdradzał aspiracji politycznych
- Wiem, że otworzył kancelarię w Nowym Sączu - wspomina adwokat Filip Fedorowicz. - Mieliśmy ze sobą kontakt, w gronie naszych przyjaciół z aplikacji w początkowych latach utrzymywaliśmy ten kontakt zresztą dość intensywnie. Wiem też na pewno, że w 2005 roku, kiedy został wybrany do parlamentu, to przeniósł się na listę osób nie wykonujących zawodu - opowiada.
- To, co robi w tym momencie to czysta polityka, czyli instrumentalne wykorzystywanie prawa - ocenia.
Autor: kg/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24