W poniedziałek rano w leśnym zoo w Cyganówce (woj. mazowieckie) przeprowadza kontrolę powiatowy lekarz weterynarii. Jego wizyta ma związek z pojawieniem się w powiecie ogniska choroby afrykański pomór świń. Właściciel zagrody obawia się, że dziki zostaną odstrzelone. Wcześniej prosił miłośników zwierząt o przybycie w dniu zaplanowanej kontroli.
Zagroda Edukacyjna w Cyganówce to prowadzone przez leśniczego Krzysztofa Musińskiego przytulisko, w którym można oglądać daniele, jelenie, dziki i świnki wietnamskie. Trafiają tam głównie zwierzęta po wypadkach.
W poniedziałek przed godziną 10 kontrolę w zoo rozpoczął powiatowy lekarz weterynarii Andrzej Koryś. Jak zapowiedział w rozmowie z mediami, chce sprawdzić dokumenty, obejść zagrodę i obejrzeć ją w środku.
Na miejscu są przedstawiciele Lasów Państwowych, którzy wspierają leśniczego w prowadzeniu zagrody, policja, kilkunastu protestujących z transparentami, Straż Leśna i przedstawiciele fundacji Animal Rescue Polska oraz Służby Ochrony i Ratownictwa Zwierząt.
Leśniczy: myślę, że zrobione jest wszystko, co możliwe
To druga próba wejścia Korysia na teren zagrody. 30 lipca podjął pierwszą próbę zbadania warunków żyjących w izolacji od świata zewnętrznego dzików i świnek wietnamskich, ale nie został wpuszczony na teren ośrodka przez właścicieli.
- Lekarz weterynarii przyjechał nieprzygotowany. Jestem zaskoczony, że nie był w stroju ochronnym, że takiego nie posiadał - wyjaśnił w rozmowie z TVN24 leśniczy Krzysztof Musiński. Dodał, że wówczas kilka godzin wcześniej weterynarz przyznał, że pobierał materiał od martwego dzika. Musiński zaniepokoił się, że weterynarz mógłby zarazić zwierzęta znajdujące się pod jego opieką.
Leśniczy podkreślił, że jego dziki są odizolowane od świata zewnętrznego.
- Są dwa ogrodzenia, jest ogrodzenie elektryczne w środku, także myślę, że zrobione jest wszystko, co możliwe. A nawet więcej - podkreślił.
Leśniczy powiedział, że kontrola weterynarza zaniepokoiła go między innymi po wydarzeniach spod Hajnówki. Tam w gospodarstwie agroturystycznym w Orzeszkowie lekarz weterynarii nakazał likwidację stada oswojonych dzików ze względu na zagrożenie ASF. Zwierzęta zostały zastrzelone przez myśliwego, a film wywołał ogromne oburzenie w sieci.
Emocjonalny apel
Pod koniec lipca Zagroda Edukacyjna na Facebooku zamieściła emocjonalny apel, w którym twierdziła, że "w Cyganówce może dojść do uśmiercenia blisko 70 zwierząt" w związku z kontrolą i poprosiła, by na miejsce przyjechali okoliczni mieszkańcy, organizacje broniące praw zwierząt i miłośnicy zwierząt. 30 lipca Cyganówki broniło około stu osób.
Kilka dni temu Zagroda Edukacyjna na Facebooku ponownie poprosiła o przybycie miłośników zwierząt w poniedziałek 13 sierpnia, w związku z drugą kontrolą.
Weterynarz: nie ma decyzji o uśpieniu
Tymczasem - jak informuje portal egarwolin.pl - żadna decyzja o uśpieniu zwierząt z Cyganówki z powodu afrykańskiego pomoru świń nie zapadła.
- To gospodarstwo, jak wszystkie inne w powiecie, jest nadzorowane przez Inspektorat. W związku z chorobą ASF wszystkie gospodarstwa podlegają kontroli pod względem spełnienia zasad bioasekuracji - wyjaśniał w rozmowie z portalem powiatowy lekarz weterynarii Andrzej Koryś. Dodał, że kontrola jest rutynowa.
Koryś dodał, że jego działania mają na celu wykazanie, czy w gospodarstwie są spełnione zasady bioasekuracji. Decyzja o uśpieniu zwierząt - jak zaznaczył - podejmowana jest jedynie w przypadku bardzo dużego zagrożenia.
Ognisko ASF pojawiło się pod koniec lipca na granicy powiatu garwolińskiego, od strony Mińska Mazowieckiego.
W Cyganówce stawiają płot
Właściciele Zagrody Edukacyjnej i organizacja broniąca praw zwierząt Animal Rescue Polska zbudowały trzeci, 3,5-metrowy płot, który ma jeszcze bardziej oddzielić zwierzęta od świata zewnętrznego i zminimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się choroby.
Fundacja pisze, że powiatowy lekarz weterynarii zapowiedział, że badania dzików nie zostaną wykonane ze względu na brak funduszy. W związku z tym zdecydowała o przebadaniu części stada pod kątem ASF oraz o comiesięcznym powtarzaniu tych badań. Koszt badań do końca roku oszacowali na około 10 tysięcy złotych. W internecie ruszyła zbiórka pieniędzy na tel cel. Do poniedziałkowego poranka zebrano ponad połowę tej kwoty.
Oprócz tego minizoo zbiera także pieniądze na dodatkowe zabezpieczenie zwierząt. Część funduszy ze zbiórki wydano już na zakup między innymi sprzętu do bioasekuracji oraz sprzętu do montażu monitoringu, który ufundowali okoliczni mieszkańcy.
"Spokojnie mogą tam sobie żyć"
Po stronie zwierząt opowiedziały się także Lasy Państwowe. Pod koniec lipca Maciej Łukaszewicz z Nadleśnictwa Supraśl w rozmowie z TVN24 mówił, że dziki mogą bezpiecznie żyć w minizoo. - Tutaj jest kwestia dobrego nadzoru i dobrego zabezpieczenia, i te dziki spokojnie mogą tam sobie żyć nienarażone na chorobę - wyjaśniał Łukaszewicz.
Autor: pk//now / Źródło: tvn24.pl, egarwolin.pl, wirtualnygarwolin.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24