Za polecany przez Światową Organizację Zdrowia lek na COVID-19 trzeba płacić w polskich aptekach ponad pięć tysięcy złotych. W Niemczech - kilkadziesiąt euro. Ministerstwo Zdrowia przekonuje, że "nie ma narzędzi", by zmienić cenę ustaloną przez producenta. Lecz w tej sprawie jest drugie dno.
Lekarka występująca na Twitterze jako Medexit od stycznia regularnie dopytuje Ministerstwo Zdrowia, kiedy lek o nazwie Paxlovid będzie refundowany i powszechnie dostępny w polskich aptekach. W jednym z tweetów przytacza wypowiedź ponad 60-letniej pacjentki: "Całe życie ciężko pracowałam, zatrudniałam ludzi, płaciłam podatki i ZUS. A kiedy potrzebuję leku Paxlovid, który w Niemczech jest w cenie obiadu, w Polsce mam zapłacić 6600 zł, a i tak jest niedostępny".
Według jednego z serwisów internetowych umożliwiających sprawdzanie dostępności leków Paxlovid można kupić tylko w niektórych aptekach. Zadzwoniliśmy do aptek w Warszawie, Konstancinie-Jeziornej i w Krakowie. Lek kosztuje tam teraz 5400-5500 złotych.
Doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych opowiada nam o swojej pacjentce z przewlekłą chorobą, leczonej z długotrwałej infekcji COVID-19. - Dostała podwójną dawkę Paxlovidu. Ściągaliśmy go zza granicy i ta pacjentka się wyleczyła. Nie chcę mówić, że to był cud, ale na pewno był to wielki sukces. Pacjentka by umarła, gdyby nie ten lek - mówi lekarz. Grzesiowski wspomina dramatyczne historie, jak ściągano Paxlovid z Niemiec czy ze Stanów Zjednoczonych. - Jesteśmy w zupełnie absurdalnej sytuacji, zmuszeni do takich działań, kuriozalnych wręcz, by ratować życie tu w Polsce - stwierdza.
W kwietniu 2022 roku podawanie Paxlovidu pacjentom z łagodnym i umiarkowanym przebiegiem COVID-19 o najwyższym ryzyku przyjęcia do szpitala zaleciła Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Dane pokazują, że leczenie tym środkiem zmniejsza bowiem ryzyko hospitalizacji aż o 85 procent. Dlaczego więc jest on tak trudno dostępny w Polsce? Ministerstwo Zdrowia informuje nas, że producent leku, Pfizer wystąpił o jego refundację dopiero w lutym tego roku i jest ona wciąż rozpatrywana. To jednak tylko część układanki, która wywołała obecny problem.
Jak leczy się dziś COVID-19. "Przerzucono ciężar zakupu na szpitale"
COVID-19 nie stanowi już globalnego zagrożenia dla zdrowia - podała 5 maja WHO. Lecz choć wykresy zachorowań i zgonów zniknęły z pierwszych stron gazet, to pandemia trwa, a ludzie wciąż chorują. W połowie marca, w szczycie wiosennej fali, chorowało w Polsce średnio nawet 3000 osób tygodniowo. Teraz jest sto kilkadziesiąt przypadków na tydzień. To jednak tylko wycinek rzeczywistości, bo w związku ze zmianami dotyczącymi np. testowania wiele przypadków COVID-19 w Polsce nie jest rejestrowanych.
Zalecenia diagnostyki i terapii zakażeń SARS-CoV-2 są na stronie internetowej Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Pochodzą z 23 lutego 2022 roku. Nowszych nie ma. Czytamy tam, że w skąpoobjawowym i pełnoobjawowym (leczonym w szpitalu) stadium choroby zaleca się podawanie leku molnupirawir (nazwa handlowa Lagevrio), a także nirmatrelwiru/rytonawiru (Paxlovid), remdesiwiru, sotrowimabu oraz kasiriwimabu/imdewimabu.
Profesor dr hab. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku mówi nam, że w jej szpitalu odstąpiono już od podawania remdesiwiru i molnupirawiru.
- Wiemy, że ich skuteczność w tych wariantach omikronu jest nieduża - wyjaśnia. Mówi o chorych na COVID-19 z chorobami hematologicznymi czy nowotworami, którym warto podać Paxlovid na jak najwcześniejszym etapie rozwoju choroby. - W tej chwili polegamy przede wszystkim na Paxlovidzie - zaznacza.
Lekarka mówi, że w szpitalu zostało im jednak tylko kilka opakowań tego leku. - Na szczęście liczba zachorowań jest teraz niska, natomiast wiemy, że zachorowania będą, bo COVID-19 z nami zostanie - dodaje.
Doktor Paweł Grzesiowski mówi, że trudno dostępny jest nie tylko Paxlovid, ale i mniej skuteczne molnupirawir czy remdesiwir. - W tej chwili w ogóle nie ma leków przeciw COVID-19. Przerzucono ciężar zakupu na szpitale - stwierdza.
O przewadze terapii Paxlovidem nad innymi przekonuje również Maja Romanowska, infodemic manager ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Wyjaśnia, że w wyniku pojawienia się licznych mutacji wirusa stosowane dotychczas przeciwciała monoklonalne stały się bezużyteczne. "Jedynie Sotrovimab częściowo neutralizuje nowy wariant XBB.1.16" - zaznacza Romanowska w przesłanej nam analizie.
"Pfizer przyjmuje podejście oparte na wartości", "Minister zdrowia nie ma narzędzi..."
Zapytaliśmy firmę Pfizer, dlaczego Paxlovid kosztuje w Polsce kilka tysięcy złotych. Biuro prasowe firmy odpowiedziało: "Przy określaniu ceny Pfizer przyjmuje podejście oparte na wartości. Odzwierciedla ono kliniczną, ekonomiczną i społeczną wartość naszego doustnego leku przeciw COVID-19". Firma podkreśla, że teraz w Polsce cena, jaką płaci pacjent w aptece za Paxlovid, to pełna cena leku, bez refundacji. "Pfizer Polska złożył wniosek o objęcie leku refundacją i obecnie trwa proces jego oceny" - przypomina. Do pytania o ceny tego preparatu w innych krajach firma się nie odniosła.
O wysoką cenę leku w Polsce zapytaliśmy również Ministerstwo Zdrowia. W odpowiedzi przesłanej tvn24.pl resort akcentuje, że firma Pfizer złożyła wniosek o refundację dopiero 24 lutego tego roku. "Minister zdrowia nie ma narzędzi prawnych zobowiązujących firmę do złożenia wniosku o objęcie refundacją danego produktu leczniczego" - informuje biuro komunikacji resortu.
Trwa ocena wniosku Pfizera. Procedura taka zaczyna się od jego oceny przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Później Komisja Ekonomiczna prowadzi z wnioskodawcą negocjacje w zakresie ustalenia urzędowej ceny zbytu, poziomu odpłatności oraz wskazania, w którym produkt ma być refundowany. Dopiero na ostatnim etapie decyzję o objęciu leku refundacją podejmuje minister zdrowia.
Na pytanie, czy resort podejmie działania, by zapewnić Polakom szeroką dostępność Paxlovidu w przystępnej cenie, biuro komunikacji odpowiada, że obrót lekami odbywa się w dużej mierze na zasadach gospodarki wolnorynkowej. Podkreśla, że cena leku dostępnego na polskim rynku została ustalona przez podmiot odpowiedzialny. "Ministerstwo zdrowia nie ma narzędzi umożliwiających jej zmianę" - informuje.
Przyznaje też, że w magazynach Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych zapas Paxlovidu wyczerpał się. "Aktualnie nie planujemy dostaw leku do Polski. Jeśli nie ma możliwości złożenia zapotrzebowania na konkretny produkt leczniczy, szpital musi prowadzić terapię pacjentów w oparciu o standardowe procedury realizacji i finansowania świadczeń" - czytamy w odpowiedzi resortu.
Na koniec Ministerstwo Zdrowia zaznacza, że Paxlovid jest dostępny na polskim rynku w obrocie detalicznym. W jakiej cenie - to już wiemy.
Drogi Paxlovid. W tle twarde negocjacje dotyczące dostaw szczepionek
Pfizer złożył wniosek o refundację niespełna trzy miesiące temu. Zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, czy przyjęta strategia negocjacyjna w związku z zapewnieniem dostępności Paxlovidu nie była aby błędna, skoro lekarze twierdzą, że lek ten jest tak potrzebny, lecz resort dał odpowiedź wymijającą.
Dlaczego za granicą ten lek jest o wiele tańszy? "Paxlovid obecnie kosztuje [w Polsce] 6 tys. zł, ponieważ nie jest zamawiany ze wspólnej, ogólnoeuropejskiej puli. Kraje jak Niemcy czy Francja wynegocjowały korzystną cenę i mają lek dostępny dla swoich obywateli już od stycznia 2022" - wyjaśnia Maja Romanowska z WHO.
Znosząc stan epidemii w maju 2022 roku, zlikwidowało obowiązek centralnych zakupów leków - w tym Paxlovidu - do szpitali. Lecz według Romanowskiej tłem rozmów dotyczących Paxlovidu jest spór polskich władz z Pfizerem dotyczący kontraktów zobowiązujących Polskę do zakupu kolejnych partii szczepionek na COVID-19.
2 maja minister zdrowia Adam Niedzielski opublikował w mediach społecznościowych list otwarty do udziałowców firmy Pfizer, w którym skrytykował działania koncernu. Jak napisał, Pfizer "planuje dostarczyć do Europy setki milionów szczepionek, choć jest to całkowicie bezcelowe z punktu widzenia zdrowia publicznego". Podkreślił, że "konieczna jest gruntowna zmiana kontraktów szczepionkowych". Niedzielski przekonywał, że nie ma teraz chętnych na przejęcie szczepionek - nawet za darmo. - Dziś żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości niż dwa lata temu. Globalne przedsiębiorstwa, takie jak Pfizer, muszą być tego świadome i aktywnie realizować społeczną odpowiedzialność biznesu - argumentował.
Zdaniem Romanowskiej spór z Pfizerem może wpłynąć na ograniczenie dostępności Paxlovidu w Polsce. - Warto kontynuować negocjacje i poszukiwać rozwiązań umożliwiających pacjentom dostęp do leków, które mogą pomóc w leczeniu tej poważnej choroby, a przede wszystkim zminimalizować ryzyko hospitalizacji i zgonu - uważa ekspertka.
18 maja dopytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, czy negocjacje z Pfizerem dotyczące szczepionek mają związek z obecnymi kłopotami z dostępnością Paxlovidu, ale do publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Trzy kryteria ryzyka, czyli ograniczenie dostępności leku
Eksperci zwracają uwagę na wyśrubowane kryteria dostępu do terapii opisane we wniosku Pfizera o refundację Paxlovidu. Według informacji przekazanych w marcu przez wiceministra zdrowia Macieja Miłkowskiego wniosek zakłada objęcie refundacją objawowych, dorosłych pacjentów, którzy nie wymagają tlenoterapii. Dodatkowo refundacja miałaby dotyczyć pacjentów ze zwiększonym ryzykiem progresji do ciężkiej postaci COVID-19. Czyli musieliby spełnić co najmniej trzy kryteria ryzyka: np. wiek 65 plus, otyłość, przewlekła choroba płuc, choroby sercowo-naczyniowe. Do terapii będą się również kwalifikować pacjenci z rozpoznaniem niedoboru odporności lub przewlekle stosujący immunosupresanty. W praktyce zatem szansę na skorzystanie z terapii miałaby tylko część pacjentów, ta najbardziej zagrożona ryzykiem ciężkiego przebiegu COVID-19. Tymczasem środowisko medyczne postuluje o szerszą dostępność leku.
Biuro prasowe Pfizera na pytanie o przyczyny wskazania aż trzech kryteriów ryzyka, które musieliby spełnić objęci refundacją, odpowiada: "Europejska Agencja Leków zatwierdziła nasz doustny lek do leczenia COVID-19 u pacjentów dorosłych, którzy nie wymagają tlenoterapii i u których występuje zwiększone ryzyko progresji do ciężkiej postaci COVID-19".
Jednak efektywność terapii zależy od szybkiego podania leku - do piątej doby od wystąpienia objawów. - Gdy jest wcześnie podany, przy wczesnych objawach, rzeczywiście u części osób widać radykalną poprawę samopoczucia i ustąpienie dolegliwości - mówi prof. Joanna Zajkowska. - Bardzo czekamy, żeby Paxlovid był dostępny dla pacjentów, którzy nie wymagają hospitalizacji. Warto zawalczyć, żeby był dostępny - dodaje.
- Paxlovid jest najskuteczniejszy, jeśli podamy go na wczesnym etapie zakażenia - zgadza się dr Paweł Grzesiowski. Według niego lek ten podany w pierwszej lub drugiej dobie po pierwszym dodatnim teście zapewnia wyleczenie w ciągu kilku dni.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock