|

"Siema, taki zabieg jest legalny?". Czyli co uczeń może w szkole? I dlaczego z tych praw nie korzysta

Uczniowie w rządku, w zmienionych butach?
Uczniowie w rządku, w zmienionych butach?
Źródło: Shutterstock

Wystarczy zajrzeć na grupki szkolne: uczniowskie, nauczycielskie, rodzicielskie, dyrektorskie, by przekonać się, jak bardzo - jak mówi młodzież - "nie umiemy w demokrację" i jak w polskiej szkole, przy powszechnej akceptacji, niezauważenie łamana jest praworządność - pisze dla tvn24.pl Alina Czyżewska, działaczka, członkini Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska z okazji obchodzonego dziś Międzynarodowego Dnia Demokracji.

Artykuł dostępny w subskrypcji

W czasie, który jest kluczowy dla poznawania i doświadczania, czym jest państwo, społeczeństwo i samorządność, przez 12 lat uczymy się funkcjonowania w zgniłej demokracji. W efekcie tworzymy kraj, w którym nie rozumiemy ani demokracji, ani konstytucji, ani praw człowieka. I co ciekawe, wcale nie jest to wina Przemysława Czarnka.

W polskiej szkole (mówiąc o "polskiej szkole", mam na myśli zjawisko, a nie konkretne mury) jako obywatele i obywatelki od lat jesteśmy trenowane i trenowani do uznawania, że ten, kto ma władzę, ten ma rację, ten ma prawo do "rządzenia" innymi. Czyli ma prawo do postępowania według własnego uznania (a nie według przepisów prawa) i oczekiwania, że inni się temu podporządkują. Z biegiem czasu wcale nie jest lepiej, a co gorsza, tak bardzo do tego stanu rzeczy przywykliśmy, że często nie zauważamy nadużyć władzy, przemocy i naruszania prawa. Akceptujemy to, ugruntowując antydemokratyczne mechanizmy.

Kiedy stajemy się dorosłymi, odtwarzamy ten wytrenowany przez 12 lat nauki system - albo jako "poddani" (wierni, cwani lub buntujący się, istnieją też różne stany pośrednie), albo jako "władcy", którzy mogą dysponować innymi według własnej woli. Prawo postrzegamy jako coś, co nas bezsensownie ogranicza, a nie coś, co chroni i daje narzędzia do działania. Państwo - jako teren walki, a nie nasze wspólne dobro. Zaś społeczeństwo - jako zewnętrzny twór, którego regułom trzeba się podporządkować.

Powyższe opinie mogą się wydać radykalne, przesadzone i w wielu obudzić opór czy nawet kpinę, ale wystarczy poczytać fora szkolne: uczniowskie, nauczycielskie, rodzicielskie, dyrektorskie, by przekonać się, jak bardzo nie rozumiemy demokracji, w młodzieżowym slangu: jak bardzo "nie umiemy w demokrację" i jak w polskiej szkole, przy powszechnej akceptacji, niezauważenie łamana jest praworządność (art. 7 i 2 Konstytucji).

A jaka jest podstawa prawna?

Praworządność w najprostszych słowach oznacza, że rządzi prawo, a nie gust, preferencja czy widzimisię władzy (w szkole: dyrektorki czy nauczyciela). W demokratycznym państwie prawa zasad i reguł nie bierze się z sufitu - na wprowadzenie zakazu, ograniczenia czy wymogu, dyrekcja musi mieć konkretną podstawę prawną, a wprowadzając ograniczenie, musi respektować inne prawa i wartości, zapisane w wyższym akcie prawnym - w Konstytucji, takie jak np.: zakaz dyskryminacji, bezpłatność nauki, wolność wyrażania opinii, poszanowanie godności ludzkiej. 

Tyle - jeśli chodzi o teorię. A teraz - rzeczywistość. Oto kilkanaście zapytań ze szkolnych grup:

- Czy szkoła może wymusić składanie się na papier do ksero?

- Wychowawca zaplanował nam wycieczkę, na którą ja i kilka innych osób nie chce jechać. Napisałem w tej sprawie do wychowawcy, a on odpisał, że wycieczka jest obowiązkowa. Czy wychowawca faktycznie może zmusić uczniów do wyjazdu?  

- Dyrektorka nakazała, żeby każda klasa wybrała sobie kolor butów, w jakich dana klasa ma chodzić, żeby było wiadomo, że każdy zmienia buty. Czy nauczyciele mogą wstawiać uwagi, jeśli ktoś będzie miał inne buty niż, te które są ustalone?

- Wychowawca córki w pierwszej klasie szkoły podstawowej pozamieniał dzieci w ławkach. Córka siedzi z chłopcem, który jej dokucza i z którym nie jest zaprzyjaźnioną. Wychowawca upiera się przy swoim stanowisku o mieszaniu dzieci w ławkach wg swojego klucza: moja córka jest wysoka więc ma siedzieć z tyłu. Córka wraca ze szkoły osowiała z tego powodu. Czy nauczyciel ma do tego prawo?

- Nauczycielka poprosiła o przyniesienie certyfikatów szczepień i stwierdziła, że każdej zaszczepionej osobie w klasie postawi pozytywną ocenę. Argumentuje to tym, że chce nagradzać dobrą postawę.

- Oznajmiłem, że idę do toalety, po czym nauczycielka mi zabroniła. Zapytałem, czy mogę iść do toalety, odmówiła. Po 2 minutach wypuściła mojego kolegę bez żadnego "ale". Co mogę zrobić w takiej sytuacji?

- Czy jest jakiś sposób, aby zmusić szkołę do udostępnienia/opublikowania statutu osobie, która nie jest uczniem ani rodzicem ucznia danej szkoły? Szkoła, na prośbę o udostępnienie statutu odpowiedziała, że tylko jeśli jestem uczniem szkoły bądź rodzicem ucznia, to mogę przyjść i przeczytać statut w sekretariacie.

- Kiedy wchodzimy do klasy, nauczyciel nie zacznie lekcji, dopóki wszyscy równo nie powiedzą mu stojąc koło ławki "dzień dobry".

- Czy to normalne, żeby wychowawca krzyczał na swoją klasę, że jest do niczego, bo ich średnia (całej klasy) jest najgorsza? Do tego przy całej klasie zwraca się do dwóch uczniów krzycząc, że to ich wina, bo obniżają tę średnią.

- Szkoła podstawowa - zakaz wychodzenia na lekcji do łazienki. To zgodne z prawem?

- Czy nauczyciel ma prawo wpisać uwagę za picie energetyka/zabrać go i wywalić do śmieci?

- Jesteśmy w większości pełnoletni, a mimo to dyrekcja i nauczyciele zabraniają nam wychodzić ze szkoły na przerwach i okienkach, nie możemy także usprawiedliwiać sobie nieobecności. Wychowawczyni twierdzi, że skoro rodzice nas utrzymują, to mają prawo decydować za nas.

- Siema, taki zabieg jest legalny? Zamykanie furtek i bram na czas przerwy, a ci, którzy jakimś cudem wyszli, nie mogą już wrócić (w szkole są już pełnoletni uczniowie).

- U nas jest zapis, że na wf trzeba ćwiczyć w koszulce z logo szkoły. Trzeba za nią zabulić 35 zł xD

- Czy szkoła ma prawo zmusić mnie do uczestnictwa w dodatkowych lekcjach języka polskiego?

- Czy to sprawiedliwe, że tylko dzieci, które nie chodzą na religię, mają plan z okienkami?

- U nas w statucie jest napisane, że nauczyciel może zabrać telefon, jak ktoś używa na lekcji, i mogą odebrać tylko rodzice. Czy tak może być?

- Czy nauczycielka mogła rozkazać mi, żebym pokazała jej smsy?

- Nauczyciel mówi, że nagrywanie jego lekcji jest karalne (bo RODO i prawo autorskie). To prawda?

- Nauczyciele mi i moim znajomym grożą, że załatwią nam naganne zachowanie za pofarbowane włosy, czy nawet paznokcie.

- Czy statut może zakazać noszenia brody?

Zawsze tak było

Mam wrażenie, że jesteśmy dość obyci z podobnymi sytuacjami - ot, normalna polska szkoła, przecież zawsze tak było. Zapominamy, że argument "zawsze tak było" nie jest żadną podstawą prawną. Wielu rodziców boi się interweniować, aby nie zaszkodzić dziecku. Silny jest przekaz: "zaciśnij zęby i przetrzymaj". Natomiast przekaz ukryty, powielany z pokolenia na pokolenie, jest mniej więcej taki: "dostosuj się do absurdalnych wymogów władzy, nie pytaj, nie dyskutuj, bo z władzą i tak nie wygrasz". Prawidłowy sposób na funkcjonowanie społeczne to: "dostosuj się, zrezygnuj z siebie, nie narażaj się władzy, masz prawa, ale dopiero, gdy zrealizujesz swoje obowiązki, bądź pokorny, bądź posłuszna, nawet jak ktoś stawia ci bezprawne wymogi". Czy po takim treningu możemy stworzyć społeczeństwo obywatelskie? Czy jako obywatele potrafimy i nie boimy się korzystać z praw, które daje nam demokracja?

Wciąż się boimy. Czas to zmienić. I nie trzeba żadnej rewolucji, tylko przeczytania ze zrozumieniem obowiązującego prawa i wdrożenia go w polskiej szkole. Weźmy ustawę Prawo oświatowe z 2016 roku:

Jak szkoła zamierza wychować młodych ludzi do tolerancji i wolności, jeśli tłamsi indywidualność, różnorodność i zakazuje stanowienia o sobie: noszenia brody, malowania paznokci, farbowania włosów (czasem statut pisze nawet o zakazie "ingerowania w strukturę włosa"), ubierania się na czarno albo zbyt jaskrawo (zależnie od uprzedzeń rady pedagogicznej danej szkoły), noszenia dredów, makijażu? Prawo oświatowe dopuszcza regulowanie ubioru, ale nie wyglądu; zaś samo regulowanie ubioru nie może w sposób arbitralny naruszać praw i wolności obywatelskich. Wyglądem wyrażamy siebie, manifestujemy swoją tożsamość, poglądy - a poszanowania przez władze publiczne tych wolności wymaga konstytucja, która nie wyłącza szkół z obowiązku respektowania praw człowieka.

W szkole można rozmawiać

Uczniowie i uczennice nie są własnością szkoły. Co więcej, oświata ma się kierować zasadami zawartymi w Konwencji o Prawach Dziecka (to kolejne wskazanie z preambuły Prawa oświatowego), a więc ma zapewnić uczniom i uczennicom prawo do swobodnego wyrażania własnych poglądów i prawo do swobodnej wypowiedzi - także o sprawach społecznych czy politycznych.

- stanowi Konwencja w art. 13. Poglądy (także polityczne, partyjne) wyraża się także poprzez ubiór (np. subkultury) - i bzdurą jest, że szkoła "ma być apolityczna". W szkole można i należy rozmawiać o polityce, trenując przy okazji kompetencje społeczne takie jak: wyrażanie i słuchanie opinii innych (a nie tylko nauczycieli i nauczycielek), dyskutowanie oparte na argumentach (a nie na sile), poszanowanie poglądów innych. 

Granice są nie tam, gdzie gust nauczyciela, ale tam gdzie wyznacza je prawo: karane jest propagowanie faszyzmu, rasizmu, nawoływanie do przestępstw, nienawiści wobec mniejszości narodowych, etnicznych itp. Szkoły - zgodnie z Konwencją (artykuły 28 i 29) - mają:

Mając na uwadze powyższe, co właściwie rozwija w dzieciach nauczyciel, tresując klasę do równego wyrecytowania "dzień dobry" w ustalonej przez niego pozycji?  

Bądź jak Franek. Zmień statut

Dostałam właśnie bardzo krzepiącą wiadomość od rodzica: "a mój dziesięcioletni Franek został skarbnikiem klasowym i jutro idzie na pierwsze zebranie samorządu. Powiedział mi dziś, że chce zmienić w szkole prawo, żeby można było farbować włosy. Rozmawiał z kolegami z klasy i są za tym". I to jest właśnie demokracja w praktyce. Bo w demokracji obywatele i obywatelki (także niepełnoletni) mają wpływ.

Prawo w demokracji to nie jest coś narzucone siłą z góry. Prawo to coś, co obywatele mogą współkształtować. Statut szkoły to akt prawny, uchwalany wprawdzie przez radę pedagogiczną, ale to nie oznacza, że uczennice i uczniowie są pozbawione wpływu na stanowienie tego prawa. Każdy przecież ma prawo do składania wniosków i petycji, Konstytucja nie przewiduje wyłączeń:   

Taki wniosek może być poprzedzony naradami, przeprowadzeniem debaty czy wewnętrznymi konsultacjami wśród grona uczniowskiego.

Wniosek może dotyczyć nie tylko zmian w statucie, ale też na przykład: zmiany wychowawcy lub nauczycielki danego przedmiotu, organizacji warsztatów antydyskryminacyjnych czy antyprzemocowych dla dzieci lub/i grona pedagogicznego, zmiany długości przerw, utworzenia chill-out roomu, likwidacji dzwonków, zmiany wewnątrzszkolnego systemu oceniania, usunięcia absurdalnych wytycznych dotyczących stroju na w-f (czemu w 2021 roku ma służyć nieśmiertelny, jak się okazuje, nakaz ćwiczenia w białej koszulce?).

Jak napisać taki wniosek, petycję, skargę? Teoretycznie powinien umieć w tym pomóc rodzic czy nauczyciel, bo to zwykła, prosta obywatelska sprawa - z tą umiejętnością powinien kończyć szkołę każdy człowiek żyjący w kraju demokratycznym. Rzeczywistość jest inna: często nawet rodzice nie wiedzą, że mogą wnioskować, a w polskiej szkole wciąż coś się po cichu i w pokorze "załatwia" z pozycji petenta - przeniesienie do innej klasy, szansę na poprawianie oceny, zwolnienie z lekcji, nierzadko dziękując kwiatami lub czekoladkami. Z drugiej strony, dyrektorzy i dyrektorki często nie wiedzą, że mają obowiązek wnikliwie rozpatrzyć taki wniosek i udzielić pisemnej, uargumentowanej odpowiedzi w ciągu miesiąca.

Podobnym narzędziem są skargi. Dziecko w demokratycznym państwie prawa ma prawo do złożenia skargi nawet na swojego nauczyciela, jeżeli uważa, że zostało potraktowane w krzywdzący sposób, a dyrektor musi uszanować te uprawnienia oraz wypełnić swoje obowiązki, do których należy nadzór pedagogiczny i egzekwowanie respektowania przez grono pedagogiczne artykułu 5 prawa oświatowego.

Nauczyciel w swoich działaniach dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych ma obowiązek kierowania się dobrem uczniów, troską o ich zdrowie, postawę moralną i obywatelską, z poszanowaniem godności osobistej ucznia (Art. 5 Prawa oświatowego). 

Powodem skargi może być naruszenie któregoś obowiązków, określonych w Karcie Nauczyciela:

Jeśli nauczyciel wypowiada się w sposób homofobiczny, rasistowski, dyskryminujący, jeśli upokarza ucznia za ubiór, wyniki, wypowiedź, traktuje w poniżający sposób (a tym mogą być także nakazy odpowiadania online z zawiązanymi oczami), nie wpuszcza do klasy (za spóźnienie), nie wypuszcza z klasy na przerwę (za spóźnienie), czy traktuje w sposób, który budzi u nas strach, poczucie niesprawiedliwości - to wszystko może stać się podstawą do złożenia skargi do dyrektora i/lub do kuratorium. Chroni nas prawo.

Ten potwór RODO

Dyrektorzy polskich szkół mają ogromny problem z innymi rodzajami wniosków: wnioskami o informację. Jako obywatele i obywatelki, w tym uczniowie, rodzice, mamy prawo dostępu do większości dokumentów, jakie gromadzi i wytwarza szkoła: umów, faktur, porozumień, informacji o finansach, płatnościach, wpływach, do regulaminów, zarządzeń dyrekcji, protokołów z posiedzeń rad pedagogicznych czy rady rodziców. Mamy prawo zawnioskować o np. skany tych dokumentów. Wystarczy wysłać zwykłą wiadomość e-mail, zaczynając od: "Na podstawie art. 61 Konstytucji, wnoszę o informację publiczną: (i wyliczamy, np. kopie umów z ostatniego miesiąca, czy szkoła zawierała porozumienie z wydawnictwem xyz, protokół z posiedzenia rady pedagogicznej, protokół z egzaminu poprawkowego, umowę z organizatorem wycieczki, korespondencję z kuratorium w sprawie skargi na nauczyciela XY, faktury i rachunki za prąd, remont toalet, czy wodę, wynagrodzenia nauczycieli religii lub geografii za ostatnie 3 miesiące, itp.). Powyższe informacje proszę wysłać elektronicznie na adres e-mail:...". Dyrekcja ma 14 dni na udzielenie informacji. Jeśli nie odpowie – możemy złożyć tzw. skargę na bezczynność do sądu administracyjnego. 

Zdaję sobie sprawę, że słowo "sąd" bardziej kojarzy nam się z karą niż z ochroną naszych praw (czyżby kolejny "efekt polskiej szkoły"?), ale to jest akurat bardzo proste postępowanie, nawet nie trzeba odwiedzać sądu – wystarczy ePuap. Lukę w świadomości obywatelskiej wypełniają organizacje pozarządowe jak np. Sieć Obywatelska Watchdog Polska czy młodzieżowa inicjatywa Kogutorium, które pomagają w składaniu takich skarg. A młodzi ludzie z tej pomocy korzystają – w obronie praw swoich i innych, kontrolując działania nie tylko szkół, ale i szpitali, policji, ministerstw czy władz swojej gminy.    

A teraz wyobraźmy sobie: jeśli w szkole dowiemy się, że każda władza podlega społecznej kontroli, doświadczymy, że ma obowiązek rozliczać się przed obywatelami; będziemy funkcjonować w środowisku, gdzie nie ma szeptów w gabinetach i pielgrzymek do dyrektora, tylko zwyczajna jawność i transparentność działań i że tak właściwie to władza należy do narodu (zgodnie z art. 4 Konstytucji), to jest szansa, że wyrośniemy na świadome obywatelki i obywateli, a nie na kolejne pokolenie poddanych. 

Za złożenie takich wniosków o informacje dyrekcja nie ma prawa wzywać na dywanik ani przekazywać nikomu danych wnioskodawcy. Tu właśnie wkracza osławione RODO - ten źle rozumiany postrach szkół (czyli rozporządzenie w sprawie ochrony danych osobowych): danych wnioskodawcy nie wolno przekazać osobom trzecim ani wykorzystać do działań innych niż realizacja wniosku. Na tym też polega demokracja: władze można sprawdzać, kontrolować, patrzeć jej na ręce. Po ponad 30 latach funkcjonowania w państwie demokratycznym, czas się w końcu z tym pogodzić. 

Tymczasem "potworem RODO" niesłusznie straszy się w sytuacji, kiedy uczniowie chcą nagrać lekcję, czy to dla swojego własnego użytku, czy to dla udokumentowania nadużyć nauczyciela (np. ataków słownych, agresji, przemocy psychicznej, które wcale nie są rzadkością) w celu zgłoszenia skargi dyrekcji lub kuratorium, czy po prostu przekazania rodzicom. Uczniowie i uczennice mogą nagrywać nauczyciela i za sam fakt nagrywania nie mogą ich spotkać żadne sankcje (chyba że czynią to ostentacyjnie i nachalnie, utrudniając prowadzenie zajęć). Inna rzecz to publikacja i rozpowszechnianie takiego nagrania – i tu można by się liczyć się z konsekwencjami za wrzucenie takiego nagrania na youtube, ale kara nie należy się nikomu z automatu: nauczyciel musiałby złożyć pozew i dowodzić, w jaki sposób ta publikacja narusza jego dobra osobiste. To sąd oceniałby, czy poprzez publikację jakieś dobra osobiste nauczyciela zostały naruszone, czy nie – zupełnie inaczej niż w "polskiej szkole", w której nauczyciel arbitralnie nakłada punkty ujemne według absurdalnych tabelek, często opartych o gusta władz szkoły i własne wyobrażenia o świecie:  

Robocza wersja zasad punktowania zachowania w jednej z polskich szkół
Robocza wersja zasad punktowania zachowania w jednej z polskich szkół
Źródło: Alina Czyżewska
Robocza wersja zasad punktowania zachowania w jednej z polskich szkół
Robocza wersja zasad punktowania zachowania w jednej z polskich szkół
Źródło: Alina Czyżewska

Czego uczymy młodych o świecie, relacjach i szacunku z takiej tabelki? 

"Uczniowie mają nie tylko prawa, ale i obowiązki"

Znamy dobrze tę frazę. Szkoda, że przez "prawa ucznia" rozumiane jest prawo do uzyskania wiedzy o tym, co się wydarzyło w 1410 i gdzie występuje węgiel brunatny oraz do zorganizowania walentynek. Obowiązki prawne ucznia i uczennicy – to obowiązek szkolny i obowiązek nauki, oraz te same obowiązki, które mają inni obywatele: np. obowiązek troski o dobro wspólne z artykułu 80 konstytucji. Natomiast jeżeli chcemy w szkole wprowadzić na przykład obowiązek zmieniania obuwia – to po pierwsze: przegadajmy to wspólnie, a nie narzucajmy, a po drugie – niech to dotyczy wszystkich osób przebywających w szkole, a nie tylko tych, którzy są niżej w hierarchii władzy… Inaczej uczymy hipokryzji: jak masz status, to jesteś ponad regułami, prawo to pęta dla maluczkich. 

Co do hasła "uczniowie mają nie tylko prawa, ale i obowiązki", proponuję wszystkim dyrektorom i dyrektorkom: dajcie przykład swoim uczniom! Od 2014 szkoły mają prawny obowiązek założenia i obsługiwania skrzynki ePuap – ile szkół zrealizowało ten obowiązek? Stosunek do obowiązku realizowania prawa do informacji przez dyrektorów możemy zaś poznać na forum dyrektorów, którzy podpowiadają sobie, co zrobić z otrzymanym wnioskiem o informację (jednocześnie naruszając RODO, wklejając nazwiska wnioskodawców):

Daniel1208: Ja miałem kilka takich maili. Na żaden nie odpowiedziałem. Dajmy z tym na luz. Mamy dużo innej pracy. Ważniejszej! 

Marek : zwracam uwagę na to, że jak już udzielać, to ważniejsze jest że się odpowie niż to co się odpowie

barbaszka: Dzień dobry. Mail z kogutorium dostałam. Zgodnie z sugestią IOD zignorowałam. Mam ciąg dalszy - wezwanie przedsądowe.

Warto w tym miejscu przypomnieć: za nieudostępnienie informacji grozi nie -20 punktów z zachowania czy 1 z WOS, ale postępowanie karne. Jeśli więc polska szkoła ma wychowywać do wypełniania obowiązków obywatelskich, niech zacznie od siebie... 

"Mój zeszyt świadczy o mnie". Zasady prowadzenia zeszytu w jednej z wielkopolskich szkół
"Mój zeszyt świadczy o mnie". Zasady prowadzenia zeszytu w jednej z wielkopolskich szkół
Źródło: Alina Czyżewska

Wychowujemy do podporządkowania czy do wolności?

Postanowiliśmy sobie w konstytucji, że każdy - a więc i dyrekcja, i grono pedagogiczne, uczniowie i rodzice jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Godność człowieka jest nienaruszalna, zaś jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje. Wszyscy są wobec prawa równi, wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Te artykuły konstytucji obowiązują także w szkole, o czym polska szkoła zdaje się zapominać, zakazując wychodzenia do toalety, zabierając czy przeglądając uczniowskie telefony, wymuszając podpisywanie "kontraktów" dotyczących zachowania czy deklaracji o niechodzeniu na religię. Niektóre szkoły wymuszają od rodziców podpisanie oświadczeń o zapoznaniu się ze statutem, regulaminami czy szkolnym systemem oceniania, w których nakładają na rodziców niezgodne z prawem obowiązki i odpowiedzialności. To wszystko - to są działania naruszające prawo.

Okienka

"Jestem w podstawówce, raz w tygodniu kończę lekcje o 17.15, czy mogę cokolwiek zrobić, aby zmienili plan?" 

"Mamy 2 razy religię w środku lekcji, mimo że połowa klasy nie chodzi. Da się z tym cokolwiek zrobić?"

Jak wygląda realizacja prawa do równego traktowania w polskich szkołach? Spójrzmy na okienka: jakiej grupie uczniów serwuje się je najczęściej? Tej, która nie chodzi na religię. Plan lekcji układa się biorąc pod uwagę nie dobro dzieci, ale wygodę katechety. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby uczniowie i uczennice oficjalnie zawnioskowali do dyrekcji o umieszczenie religii "na skrajnych" godzinach - i w internecie można znaleźć wzory takich pism, opracowanych przez obywateli i obywatelki. 

"W naszej szkole są takie zasady i już. Jak ci się nie podoba, to możesz zmienić szkołę"

Po takim dictum, często tracimy rezon i rezygnujemy z dochodzenia naszych praw. Niesłusznie. Oświata jest dobrem całego społeczeństwa, a nie własnością dyrektorów, i każda szkoła ma taki sam obowiązek szanowania praw i wolności. Tak samo jak każda polska gmina nie ma prawa dyskryminować i wykluczać części obywatelek i obywateli, ta samo każda polska szkoła podlega tej samej co gmina konstytucji, w której wpisaliśmy sobie: "Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych".   

W polskiej szkole jest wielu wspaniałych nauczycielek i nauczycieli, dyrektorek i dyrektorów, ale dopóki oni nie staną "polską normą", a nie wyjątkiem, to wciąż będzie w Polsce trudno "umieć w demokrację".   

W dochodzeniu praw pomagają organizacje obywatelskie, takie jak: Stowarzyszenie Umarłych Statutów, Kogutorium, Fundacja na Recz Praw Ucznia, Fundacja Wolność od Religii (na ich stronach można na znaleźć wzory pism i poradniki) czy Sieć Obywatelska Watchdog Polska (w zakresie prawa do informacji).

Czytaj także: