- Nie wiem, czy to, co teraz czuję, da się określić dwoma słowami. Myślę, że dużo zasług mają moi rodzice, którzy mnie wspierają - wyznał w rozmowie z Dariuszem Kmiecikiem, reporterem Faktów TVN Bartek, ojciec półrocznej Magdy. Powiedział, że z Katarzyną W. nie widział się już od momentu, kiedy wyznała prawdę Krzysztofowi Rutkowskiemu. O co więc zapyta pan żonę, co pan jej powie? - pytał dziennikarz. - Nie wiem. Chyba wystarczy, że posiedzimy ze sobą - powiedział.
Na pytanie, czy czeka na spotkanie z żoną, na które teraz jeszcze nie zgadza się prokuratura powiedział, że oczywiście, że czeka. - To jest moja żona. Nie da się przestać kogoś kochać w ciągu trzech dni - stwierdził. Jeśli ma jakieś pytania, to takie jak wszyscy. - Można powiedzieć, że jesteśmy z rodziną w takim samym położeniu, jak osoba ze Szczecina, która nas całkowicie nie zna. Tak samo my nic nie wiemy - powiedział ojciec małej Magdy.
"Ciężko nawet zaplanować zrobienie śniadania"
- Wie pan co się stało? Potrafi to pan zaakceptować? - pytał dziennikarz. - Próbuję to sobie wszystko poukładać w głowie. Wiem, że jeśli porozmawiam z Kasią, to uda mi się to jakoś… Nie wiem. Na razie ciężko mi nawet na co dzień zaplanować zrobienie sobie śniadania, a co dopiero myśleć o tym co będzie za miesiąc, czy za dwa - wyznał mężczyzna.
Po raz kolejny oświadczył, że o tym co się stało dowiedział się w momencie, kiedy Katarzyna wyznała prawdę Krzysztofowi Rutkowskiemu. Na pytanie co by powiedział ludziom, którzy podejrzewają go o to, że musiał znać przebieg tragedii wcześniej odparł: "Nie mają sensu moje tłumaczenia, bo ludzie i tak nie uwierzą na słowo. Do prokuratury zawiozłem wyniki badań wariografem. Myślę, że będą upublicznione dla mojego dobra i dla dobra całej rodziny."
"Wierzyłem jej w stu procentach"
Zapewnił także, że nie miał pojęcia, że historia o porwaniu dziecka jest zmyślona. - Teraz człowiek sobie różnie tłumaczy jej (Katarzyny) zachowania. Ja dopatrywałem się wtedy innego podłoża tego wszystkiego - tłumaczy Bartek. I dodaje: "Wierzyłem jej w stu procentach. W tę wersję wydarzeń, którą przedstawiła na początku. Myślałem, że nie daje sobie z tym rady, że Magda gdzieś tam jest."
Pytany o to, kiedy po raz ostatni widział córkę powiedział, że wtedy, kiedy oboje przygotowywali dziecko do wyjścia. - Ostatni raz widziałem Madzię, gdy wpakowaliśmy ją do wózka. Pomagałem jeszcze żonie opatulić ją w koc, zapiąć wózek. Wózek jest dość głęboki, więc wtedy widziałem ją po raz ostatni - mówi ojciec zmarłej dziewczynki.
- A potem żona się wróciła? - zapytał dziennikarz. - Tego już nie wiem, kiedy żona się wróciła - powtórzył.
Na pytanie co by powiedział ludziom, którzy tak łatwo ich osądzają powiedział, że im nie ma nic do powiedzenia. - Ważniejsi są dla mnie ludzie, którzy nam pomagali. Bezinteresownie. Z tego miejsca chciałbym im bardzo podziękować. Przeprosić ich za to wszystko, gdyż tak samo byłem wprowadzony w błąd. I w sumie wystosować do nich taki apel: nie bójcie się pomagać jak ostatnim razem. Bo może się okazać, że szukamy dziecka, które faktycznie zostało porwane - zaapelował.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24