|

Ćpają wszędzie, wszyscy i wszystko. Lustra

narkotyki shutterstock_1869991588
narkotyki shutterstock_1869991588
Źródło: Shutterstock

Biorąca narkotyki nastolatka nie wygląda dziś jak wyniszczona Christiane F. z berlińskiego dworca Zoo. To wasza czwórkowa córka z Warszawy, Barlinka czy Puław, która z jakiegoś powodu pokochała otępiający stan po lekach nasennych. - Nie ma w tej chwili grupy społecznej, która jest wolna od uzależnienia - przekonuje dr Maria Banaszak, psychoterapeutka z Monaru. I dlatego o narkotykach trzeba rozmawiać.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Dzieciaki, szczególnie wielkomiejskie, z mieszaniną obrzydzenia i lęku mijały porzucone na klatkach schodowych strzykawki. A raz spotkany w bramie, na dworcu czy w parku narkoman - obleczony siną skórą, z ropiejącymi ranami po wkłuciach na rękach, nogach, szyi, wrak człowieka - na całe życie potrafił być przestrogą, by nie sięgać po narkotyki.

Całe pokolenia wychowywane na książce "My dzieci z dworca Zoo" (z 1978 roku, adaptacja filmowa z 1981 roku), słysząc "narkotyki", widziały heroinę, najczęściej w postaci obrzydliwej brei tak zwanego kompotu, wymieszanego z krwią. Widziały brud, pot, łzy, w końcu śmierć.

To było ekstremum.

To były czasy przed komórkami i internetem.

Czasy, w których dominowało przeświadczenie o nieszkodliwości innych narkotyków, po których miało się haj. Odlot. Jak Jim Morrison po LSD. Były skręty z marihuany, po których człowiek stawał się otumaniony, ale raczej wesoły. A do niewinnego (choć często tylko pozornie) palenia trawki przyznawały się osoby publiczne i bliscy.

Ale dziś ani marihuana nie jest taka sama, ani "Dzieci z dworca Zoo". Wypuszczona w 2021 roku serialowa wersja dawnego bestsellera - jak pisali recenzenci - "doprawiona została cukrem zamiast heroiny". Bohaterowie są ładni, narkotyczne stany po heroinie - barwne, a śmierć - wyjątkowo schludna. Nic strasznego.

Nic odstraszającego.

Dziś tamto pokolenie, wychowane na książce, jest rodzicami. Bywają przerażeni, bo patrzą i nie widzą. Bo jak zobaczyć w "niewinnym" skręcie tak wysokie stężenie THC? Że joint jest "chrzczony" czymś jeszcze?

Znajomi 14-latki z Poznania zarzekali się, że "tylko palili". - Ale w tej chwili na rynku mamy substancje, które udają lub wzbogacają marihuanę. To nie marihuana zabiła dziewczynę, ale najprawdopodobniej substancje dodatkowe - opowiadał na antenie TVN24 toksykolog Tomasz Białas. Podkreślał, że nigdy nie wiadomo, jak na "nowe" substancje psychoaktywne zareaguje organizm.

A nowych substancji, które mogą być niebezpieczne dla użytkowników, stale przybywa.

Patrz także: dopalacze. Jeden trafi na listę substancji zakazanych, w jego miejsce na rynku pojawią się dwa kolejne o zmienionym składzie: ich wytwórcy dosypią na przykład trutki na szczury i nowy dopalacz gotowy.

Narkotyki coraz częściej przypominają kolorowe cukierki
Narkotyki coraz częściej przypominają kolorowe cukierki
Źródło: Shutterstock

Śmierć wygląda dziś jak cukierek, w śmiesznym opakowaniu, z uśmiechniętą buźką, logo superbohatera lub kwiatuszkiem; narkotyki są dziś różowe i kolorowe albo przezroczyste, wręcz niewidzialne.

Fragment książki "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci"
Fragment książki "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci"

Zmieniają się też powody, dla których po narkotyki sięgają i młodzi, i starsi. Do często pokazywanych w popkulturze: odprężenia (marihuana), imprezowania (kokaina, ecstasy), odpływania i wyniszczenia (heroina), coraz częściej dochodzą codzienne troski. Takie, które kiedyś wydawały się nie być powodem do skorzystania z narkotyku: odchudzanie się, przepracowanie czy nawet nadmiar obowiązków domowych. Substancje psychoaktywne łatwiej kupić, są też tańsze.

Na widok blistrów z lekami na nocnej szafce, na desce rozdzielczej auta czy wysypanej z całą zawartością torebki, nikt nie krzyczy: "ty narkomanie!" czy "ty narkomanko!". Plagą staje się ćpanie w domowym zaciszu i w samotności. Również w dziewczyńskich, pastelowych pokoikach i w kobiecych sypialniach w stylu shabby chic.  

Dr Maria Banaszak o narkotykach
Dr Maria Banaszak o narkotykach

Uzależnienie nie ma wieku ani płci.

Uzależnienie nie ogląda się na status materialny rodzin, lubi też tak zwane dobre domy.

A jak wynika z raportu Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii, narkotyki biorą wszyscy, wszędzie, a narkotykiem może być wszystko.

Czym zajmuje się policja?

Przeglądam kroniki policyjne. Im cieplej, tym więcej w nich o narkotykach.

14 czerwca, Bydgoszcz. 19-latek w czasie kontroli drogowej był mocno pobudzony, okazało się, że prowadził auto pod wpływem substancji psychoaktywnych. Narkotest wykazał obecność marihuany i amfetaminy w jego organizmie.

15 czerwca, Piaski w okolicach Grudziądza. Policjanci przeprowadzili pościg za kierowcą, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Powodem desperackiej ucieczki 29-latka były brak uprawnień do kierowania oraz posiadane narkotyki.

27 czerwca, Lubin. 26-letni kierowca ze Ścinawy był odurzony narkotykami. Lokalne media tak komentowały jego zatrzymanie: "Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w pobliżu odbywały się Dni Lubina, gdzie bawiły się tłumy mieszkańców, w tym małe dzieci".

2 lipca, Gdów. Najpierw policjanci wylegitymowali 23-latka, który miał przy sobie ponad 22 gramy marihuany, a kilka godzin później 28-latka, który miał w aucie 65 gramów tej samej substancji.

5 lipca, Boszkowo. Policjant patrolujący motorówką Jezioro Dominickie zatrzymał dwie osoby pływające rowerem wodnym. 22- i 23-latek mieli przy sobie marihuanę w paczce po papierosach oraz metalowy młynek z suszem konopnym. W ich domach znaleziono kolejne substancje psychoaktywne.

11 lipca, Elbląg. Policjanci zatrzymali na miejskim targowisku agresywnego 15-latka. Chłopak próbował połknąć woreczek z narkotykami, a policjanta, który próbował mu to uniemożliwić… ugryzł w rękę. Znaleziono przy nim wagę elektroniczną, gotówkę oraz dwa zawiniątka z marihuaną oraz amfetaminą.

Czy - jak mogłoby wynikać z kronik policyjnych - ryzykownie po narkotykach zachowują się tylko młodzi mężczyźni? Czy 22 gramy to dużo? Wreszcie czy lato po prostu sprzyja przyjmowaniu substancji psychoaktywnych? Niedawno czytałam, że z badań Uniwersytetu Medycznego w Nowym Jorku (2019) wynika, iż ponad jedna trzecia użytkowników LSD, ecstasy, marihuany i kokainy ma pierwszy kontakt z tymi narkotykami właśnie w czasie wakacji. Czy więc w Polsce jest podobnie?

Pytania się mnożą. A ja idę z nimi do dr Marii Banaszak, specjalistki psychoterapii uzależnień, współautorki (wraz z dziennikarką Agatą Jankowską) książki "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci", która ukazała się w maju tego roku.

Maria Banaszak z Monaru
Maria Banaszak z Monaru
Źródło: Aleksander Prugar

Będę brał je w aucie

Banaszak pracuje w oddalonym o około 70 kilometrów od Warszawy ośrodku Monaru w Głoskowie. Poza tym prowadzi dyżury w biurze organizacji na warszawskim Muranowie. To tam się spotykamy. Gdy opowiadam jej o zawartości kronik policyjnych, nie jest zaskoczona. - To nie jest opowieść o tym, że tylko młodzi mężczyźni zażywają substancje psychoaktywne, tylko raczej o tym, że zwykle najłatwiej ich złapać - zauważa na wstępie.

Dlaczego to właśnie o młodych mężczyznach słyszymy najczęściej? Banaszak - powołując się między innymi na relacje swoich pacjentów - opowiada o tym, że dziś narkotyki można kupić niewiarygodnie łatwo, najczęściej w internecie. - Ten proceder trudno powstrzymać. Nie jest łatwo dojść do tego, kto naprawdę stoi za stroną internetową, na której handluje się narkotykami. Do tego w miejsce jednego zatrzymanego dilera zaraz pojawia się piętnastu kolejnych. Nie chcę powiedzieć, że policja jest głupia czy zawsze idzie na łatwiznę, ich też ogranicza system i realia. Ale fakty są takie, że młodego mężczyznę, który przy rutynowej kontroli drogowej jest dziwnie pobudzony, łatwiej przebadać narkotestem i odtrąbić sukces w walce z narkotykami niż powstrzymać zorganizowany handel czy narkomanię w domowym zaciszu - dodaje.

Młodzi mężczyźni także częściej niż kobiety handlują narkotykami. Dlaczego? - Zaczęłabym od tego, że oni po prostu z natury częściej wystawiają się na sytuacje niebezpieczne i ryzykowne - mówi psychoterapeutka. - A z czysto fizycznego punktu widzenia łatwiej im wejść w świat, który sprzyja bezpośrednim konfrontacjom, gdzie człowiek jest zagrożony przemocą. Kobiety zwykle dysponują mniejszą siłą fizyczną, a w tym świecie to też miewa znaczenie - dodaje.

Szukam śladów po dilerkach w kronikach policyjnych.

23 czerwca, Głogówek. Zatrzymano kobietę, która miała stawać samochodem pod podstawówką i sprzedawac przez okno narkotyki nastolatkom. 29-letnia kobieta (jak informuje policja, matka trójki dzieci) nie przyznaje się do zarzutu. Śledztwo w tej sprawie zaczęło się, gdy na policję zgłosili się rodzice dziecka, które wykazywało objawy zatrucia środkiem psychotropowym.

28 czerwca, Warszawa. U 39-letniej mieszkanki Woli policja znalazła 450 gramów amfetaminy oraz 50 gramów marihuany.

Choć ilość narkotyków była bardzo medialna, tego dnia ogólnopolskie media rozpisywały się o innej dilerce. Chodzi o Paulinę P., skazaną za rozprowadzanie co najmniej dwóch kilogramów substancji odurzających, którą ułaskawił prezydent Andrzej Duda. Prezydent wydał akt ułaskawienia mimo sprzeciwu sądu oraz Prokuratora Generalnego. Swoją decyzję motywował trudną sytuacją rodzinną 32-letniej kobiety.

szczerba
Szczerba: dziwi decyzja prezydenta w sprawie ułaskawienia skazanej za handel narkotykami
Źródło: TVN24

To więc nie będzie historia o tym, że świat narkotyków nie jest pociągający dla młodych kobiet i dziewcząt. One po prostu zazwyczaj obcują z nim inaczej.

Ty też jesteś Bogiem?

Najpierw jednak skupmy się jeszcze przez chwilę na dilerach. Bo dla nich handel to nie tylko kłopotliwa konieczność. Zdarza się, że traktują to jak wyzwanie, pełną adrenaliny przygodę. Dlatego decydują się na to również ci (i rzadziej te), którzy wcale nie potrzebują sprzedawać narkotyków, by szybko się dorobić.

- Moi pacjenci często mówią o tym, że tęsknią za tym zajęciem. Mają problem nie tylko z odstawieniem substancji, ale też stylu życia. Bo ten styl to łamanie pewnych reguł i konwenansów społecznych. Osoby, które mają niezaspokojone różne potrzeby emocjonalne, na przykład potrzebę uznania czy ważności, mogą je odnaleźć właśnie w sprzedawaniu narkotyków. Dilowanie daje im poczucie wyjątkowości, sprawczości. Człowiek czuje się wtedy trochę Bogiem - opisuje Banaszak. - Dlatego gdy przestajesz handlować i pomyślisz, że masz zarabiać cztery tysiące złotych miesięcznie, a dzięki narkotykom zarabiałeś kilka razy tyle, to trudno się wycofać. Dopiero podczas terapii pacjenci zaczynają sobie uświadamiać, że tak naprawdę nie miało znaczenia, ile zarabiali, bo i tak wszystko zaraz przepuszczali - zaznacza.

Rzeczywistość rzadko wygląda jak w "Ślepnąc od świateł" Jakuba Żulczyka, gdzie diler odkłada pieniądze na dobre auto, porządne mieszkanie, wyjazd za granicę, nowe życie, które ma nastać "po handlowaniu".

Psychoterapeutka: - Życie moich pacjentów nie opiera się na planowaniu, myśleniu o przyszłości, konsekwencjach. Uzależnienie zniekształca wiele procesów poznawczych, prym zaczynają wieść mechanizmy takie jak wyparcie. Tak samo przy ćpaniu, jak przy dilowaniu.

Rzeczywistość rzadko wygląda jak w "Ślepnąc od świateł" Jakuba Żulczyka
Rzeczywistość rzadko wygląda jak w "Ślepnąc od świateł" Jakuba Żulczyka
Źródło: Shutterstock

Uciekła, choć nie wyszła z pokoju

- Są dziewczyny, które zachowują się jak stereotypowi chłopcy. Panie od zawsze należały do gangów, choć nowością jest, że fotografują się i pokazują w mediach społecznościowych z narkotykami - opowiada psychoterapeutka.

Ale znakomita większość bierze narkotyki z nieco innych powodów. - Do wyciszenia się, ucieczki od presji, oczekiwań czy lęków, a nie, by rzucać się w oczy w przestrzeni publicznej. Dlatego narkotyzujące się kobiety najzwyczajniej w świecie mniej widać. I nie czytasz o nich w kronikach policyjnych - wyjaśnia Banaszak.

Gdy zażywa młody chłopak, często imprezuje, wpada na szalone i ekscentryczne pomysły, a znajomi opowiadają o nim: "o ten to jest wariat", "dzik", "ten kot".

Używanie MDMA w Europie
Używanie MDMA w Europie
Źródło: Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii

Gdy zażywa młoda dziewczyna, znajomi mogą nawet nie wiedzieć, że tak się dzieje. Często bierze w domu leki - część z nich nie wymaga nawet recepty. I niby kto miałby ją na tym przyłapać?

- Policja bez nakazu nie wparuje i nie zrobi przeszukania mieszkania takiej osoby. Rodzicom wyciszona, spokojna nastolatka, póki nie sprawia problemów w szkole, zwykle zupełnie nie wadzi, są nawet zadowoleni, że się nie szlaja i - jak im się wydaje - mają ją pod kontrolą - mówi psychoterapeutka. - Do tego większość kobiet ma bardzo dużą potrzebę utrzymania pozorów i przed światem zewnętrznym, i przed samymi sobą. Pozorów kontroli, braku uzależnienia. Takie: "ja tu tylko łykam ten tramal, bo mnie akurat plecy bolą", a nie że od razu ćpam.

Z obserwacji Banaszak wynika, że kobiety - jako narkotyki - najczęściej zażywają dziś leki nasenne, uspokajające i przeciwlękowe. - To jest nieprawdopodobna plaga - alarmuje. - Do tego są łatwe do zdobycia. Bo gdy człowiek dostanie pierwszą receptę, zupełnie legalnie, później rzadko lekarze mają czas, by wczytywać się w jego historię medyczną i po prostu kontynuują terapię. A jeśli nie, to w sieci funkcjonują biznesy, które leki na receptę sprzedają bez nich, tylko za wyższą cenę - dodaje.

Benzodiazepiny, czyli leki, które ratują ludzi w sytuacji silnych, traumatycznych lęków (i zwykle bierze się je na przykład dwa tygodnie, jak zalecił psychiatra), część pacjentów wykorzystuje, by odciąć się od świata. Czyli naćpać. Biorą dłużej i więcej, niż zalecił lekarz. - Użycie benzodiazepin będzie rosło - prognozuje Banaszak. - Trudno to będzie dostrzec, bo po nich nikt nie lata z nożem po ulicy, nie jeździ samochodem i nie zdarzy się tak, że trzech nastolatków przesadzi z nimi na imprezie, a dzięki temu o temacie zrobi się głośno. To raczej historie, które będą się toczyć w domowym zaciszu - zaznacza.

Coraz więcej historii narkomanii będzie się toczyć w domowym zaciszu
Coraz więcej historii narkomanii będzie się toczyć w domowym zaciszu
Źródło: Shutterstock

Christiane już dawno tutaj nie mieszka

"Ale co to za ćpanie?! Człowiek sobie spokojnie śpi i nie szaleje, nic złego się nie dzieje" - pomyślicie może, mając przed oczami sceny z nieśmiertelnego - i porażającego - filmu "My, dzieci z dworca Zoo". Przecież moja córka, siostra, koleżanka nijak nie przypomina wyniszczonej heroiną i zmuszonej do prostytucji Christiane F.

Woreczek strunowy z białym proszkiem czy susz w młynku zawsze będzie budził co najmniej nasze podejrzenie. Strzykawka - niepokój. A blistry z lekami? Trzymamy je na szafkach nocnych, w łazience leżą na umywalce. Rzucamy je swobodnie na deskę rozdzielczą auta i wysypujemy z torebki, gdy szukamy kluczy do domu. Na pierwszy rzut oka plaster z witaminą C, lekiem przeciwbólowym czy benzodiazepinami niczym się nie różnią.

Dlatego nikt na widok blistrów z lekami nie krzyczy: "ty narkomanie!" czy "ty narkomanko!".

A jak słyszymy właśnie tak teraz, a nie jak na berlińskim dworcu 40 lat temu, wygląda narkomania.

- Poruszenie, które spowodowała historia Christiane F. również w Polsce, to był ostatni czas, gdy prowadziliśmy poważną i powszechną debatę publiczną o narkotykach - ocenia Banaszak. - Heroina była spektakularna i medialna. Przez to, co robiła z fizycznością człowieka, jakich grup ludzi dotykała, mówiono o niej dużo. Ale też przez to, że ona wyłączała ludzi z funkcjonowania społecznego. Heroina działa hamująco na centralny układ nerwowy i wyniszcza fizycznie, więc narkomani gaśli w oczach. Z daleka było widać, że są nieprzytomni, to działo się na widoku - dodaje.

To mniej więcej wtedy powstał Monar. Pierwszy ośrodek dla osób uzależnionych, utworzony w październiku 1978 roku przez Marka Kotańskiego w Głoskowie, dał początek systemowi oddziaływań pomocowych skierowanych do osób uzależnionych, opartych na założeniach wspólnot terapeutycznych. Stał się także początkiem nowego ruchu społecznego na rzecz przeciwdziałania narkomanii, a od 1981 organizacji zarejestrowanej pod nazwą Stowarzyszenie MONAR.

Spożycie heroiny w Europie
Spożycie heroiny w Europie
Źródło: Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii

W drugiej połowie lat 90. przestaliśmy w przemyślany sposób rozmawiać o narkotykach. - Dziś edukacja narkotykowa w szkołach praktycznie nie istnieje, a w mediach pojawiają się głównie wyrwane z kontekstu i szokujące obrazki - opisuje dr Banaszak. - Teraz za to zaczynają się pojawiać filmy o mafiozach tamtych czasów. I to w formie celebryckiej, uromantycznionej, co mnie szalenie irytuje i nawet lekko przeraża. Polski boom amfetaminowy po 1992 roku pokazujemy z perspektywy gangsterów przedstawianych jako wielkie, charyzmatyczne postaci, a przecież to oni w zorganizowany sposób naćpali nam kraj - podkreśla.

O narkomanii opowiadają dziś albo zachodnie media, na przykład opisując kryzys opioidowy w USA (z którym w Polsce nie mamy, przynajmniej jak na razie, za wiele wspólnego), albo nasze tabloidy. A te - wiadomo - zwykle piszą nie systemowo, naukowo i roztropnie, ale tylko wtedy, gdy ktoś nago biegał po osiedlu i piana leciała mu z ust, naspidowany kierowca kogoś potrącił albo policja zatrzymała akurat "dilera gwiazd” czy osobę publiczną pod wpływem. KOKAINA DARIUSZA K. BUDZI WĄTPLIWOŚCI >>>

Za tymi "spektakularnymi" historiami często stoją tzw. dopalacze, o których głośno było w mediach kilka lat temu. Były i są tanie i łatwo dostępne. A równocześnie mówienie o nich nie jako "narkotykach", a właśnie o "dopalaczach" dawało złudzenie, że mówimy o czymś nieco mniej groźnym, innym.

Banaszak w swojej książce pisze o nich tak: "Nazwę ‘dopalacze’ ukuły media, nie zdając sobie sprawy, jak wiele złego robią. To pojęcie przecież kojarzy się niewinnie z napojem energetyzującym, który można kupić na stacji benzynowej. Wiemy, że jest niezdrowy, ale w zasadzie tylko trochę mocniejszy od kawy. Tymczasem nowe substancje psychoaktywne, bo tak brzmi oficjalna nazwa, są śmiertelnym zagrożeniem dla używających. Dzieciaki chętnie po nie sięgają, głównie dlatego, że większość z nich do niedawna była legalna, wygląda niegroźnie i kosztuje niewiele. Przecież na początku były sprzedawane jako produkty kolekcjonerskie, w ładnych czy śmiesznych opakowaniach z uśmiechniętą buźką, logo superbohatera lub kwiatuszkiem, bardziej przypominały kolorowe cukierki niż narkotyki. Do tego bardzo trudno je wykryć w popularnych testach narkotykowych. W 2006 roku powstał pierwszy legalny sklep z dopalaczami. I choć zmasowane działania rządu były spektakularne – nie wiadomo, czy efektywne, ale na pewno efektowne – niestety dopalacze do dziś królują na polskim rynku. Co więcej, są dostępne w wielu miejscowościach Polski, również tych niewielkich. To novum, bo jeszcze dwadzieścia lat temu handel narkotykami na terenach wiejskich należał do rzadkości. Na tym rynku trwa wolna amerykanka. Sami dilerzy nie wiedzą, co sprzedają, użytkownicy nie wiedzą, co ćpają, medycy nie wiedzą, jak ratować, a policja nie wie, gdzie szukać źródła".

Okładka książki "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci"
Okładka książki "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci"
Źródło: Wydawnictwo Wielka Litera

- Problem tych historii nagłaśnianych w mediach jest taki, że mało kto może się z nimi zidentyfikować - podkreśla w rozmowie ze mną Banaszak. - Nikt nie myśli: "mój syn mógłby tak zasuwać samochodem" albo "to moja córka mogła stracić nad sobą kontrolę na narkotykowej imprezie". Nie stawiamy siebie i swoich bliskich w skrajnych rolach i sytuacjach. Bardzo rzadko mówimy o narkotykach w takiej formie, w której ludzie mogą się choć odrobinę przejrzeć. Na przykład o młodej matce, która zażywa, by po pracy mieć jeszcze siłę posprzątać dom i bierze leki dziecka na ADHD, kucharzu, który czuje odpowiedzialność za cały zespół, piątkowej uczennicy, która walczy o czerwony pasek, głowie rodziny, której rata kredytu poszybowała w kosmos, więc musi coś sobie wrzucić - wylicza.

Używanie kokainy w Europie
Używanie kokainy w Europie
Źródło: Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii

Europa ćpa

Przed rozmową z dr Marią Banaszak sama zaglądałam nie tylko do kronik policyjnych. Czytałam też najnowszy "Europejski raport narkotykowy (2022)" opracowany przez Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA). Jego dyrektor Alexis Goosdeel już na wstępie zaznacza: "Uważam, że najistotniejsze przesłanie, wyłaniające się z analizy tendencji narkotykowych w 2022 roku, można zawrzeć w haśle 'Wszędzie, wszystko, wszyscy'".

Jak to rozumieć?

Wszędzie. Bo nikt nie jest od problemu wolny, nawet ten, kto sam nie ćpa. "W Unii Europejskiej problemy związane z narkotykami pogłębiają inne istotne problemy, takie jak bezdomność, leczenie zaburzeń psychicznych i przestępczość wśród młodzieży". Wszędzie, zatem w każdym kraju i w każdym miejscu. Tak samo w szkole, pracy, jak w dyskotece.

Wszystko. Bo z danych EMCDDA wynika, że niemal wszystko, co ma potencjał psychoaktywny, może pojawić się na rynku, często błędnie oznakowane, i trafić do Europejczyków jako narkotyk. Co oznacza, że osoby używające tych substancji mogą nie zdawać sobie sprawy z tego, co faktycznie przyjmują. Tu Goosdeel podaje taki przykład: "W tym kontekście jestem szczególnie zaniepokojony otrzymanymi przez nas doniesieniami o fałszowaniu produktów z konopi indyjskich za pomocą syntetycznych kannabinoidów".

Mówiąc po prostu: to już nie ta sama trawka, którą paliliście na studiach w latach 90. Jest bardziej nasycona, chemiczna i bardziej niebezpieczna. Syntetyczne kannabinoidy są wiązane z większą toksycznością, częstszym przyjęciami do szpitala, a po zażyciu - większą irytacją i dezorientacją.

Wszyscy. Choć może się wam wydawać, że problemy narkotykowe was nie dotyczą, nigdy narkotyków nie próbowaliście, wydaje się wam, że nie znacie nikogo, kto nadużywałby substancji, jest to poczucie bardzo złudne. Problemami z używaniem narkotyków możemy być bowiem dotknięci pośrednio. Goosdeel znów podaje przykład skutków ubocznych wynikających z narkomanii: "werbowanie młodych ludzi będących w trudnej sytuacji do działalności przestępczej, większe obciążenie budżetów na opiekę zdrowotną oraz koszty ponoszone przez społeczności, które nie czują się bezpiecznie lub w których instytucje są osłabione przez korupcję i przestępczość".

Nie ćpając, też żyjemy w tych społecznościach.

Możemy coś o tym nawinąć

Odkładam na chwilę raport i włączam "Nostalgię" Taco Hemingwaya. Ten wers, tak podobny (różni się tylko nieznacznie kolejność słów) do wniosków Goosdeela, wbił mi się w głowę:

"Bistro, Wisła, czysta, disco Miałem pisać, dziś nie wyszło Bistro, Wisła, czysta, disco Wszędzie, wszyscy, wszystko".

Choć pewnie pisząc o narkotykach, raczej powinnam słuchać jego "Anji", gdzie Taco, a właściwie Filip Szcześniak (rocznik 1990), nawija o zagłuszaniu myśli i pokoleniu jego fanów "pogrążonych w narkotykach".

Taco, niemal mój rówieśnik, opowiada tu o millenialsach, ale my już wiemy, że narkotyki to nie tylko ich kłopot. Inny raper, dekadę młodszy Michał Matczak, czyli Mata (ostatnio znany bardziej jako Skute Bobo), podobną nawijkę ma przecież o swoim pokoleniu - tzw. zetkach (ludziach urodzonych nie wcześniej niż pod koniec lat 90.)

Taco, nawijając o pokoleniu "pogrążonym w narkotykach", mówi o millenialsach
Taco, nawijając o pokoleniu "pogrążonym w narkotykach", mówi o millenialsach
Źródło: Shutterstock

U Maty narkotyki to nie tylko kwestia licznych, mniej lub bardziej poetyckich, wersów o paleniu marihuany, które można swobodnie interpretować, słuchając jego muzyki.

Ale od nich zacznijmy. Mnie w pamięć zapadło szczególnie "jarać Amsterdam" z przełomowej dla jego kariery "Patointeligencji". Od premiery w grudniu 2019 roku do dziś tę piosenkę odtworzono tylko na YouTubie ponad 62 miliony razy. I pewnie niejedna nauczycielka zastanowiła się po niej, czy nastoletni ziomo, "który do matury mówił jej, że to alergia", aby przypadkiem też nie zażywa narkotyków.

Dziś z kolei Matczak występuje jako Skute Bobo. A "skute" jest tu zgrabnie dwuznaczne. Może oznaczać osobę pod wpływem używek i zakucie w kajdanki na przykład przez policję.

TVN24 Clean_20220128110052(5820)_aac
Znany raper zatrzymany za posiadanie narkotyków
Źródło: TVN24

Fakty są zaś takie, że u Matczaka słowa o marihuanie to już nie tylko kwestie domysłów i luźnych interpetetacji tekstów o jego ziomach, a swego rodzaju opowieść non-fiction o nim samym. 27 stycznia 2022 roku Mata (w towarzystwie kolegi) został zatrzymany przez policję za posiadanie ok. 1,5 grama marihuany. Chwilę później odniósł się do tego zdarzenia podczas gali Bestsellery Empiku 2021, zapowiadając "walkę" o depenalizację marihuany. 20 kwietnia założył Fundację 420, której celem jest depenalizacja marihuany w Polsce. Warto odnotować - żeby znów nie było, że rozmowa o narkotykach to tylko o mężczyznach i chłopcach - iż w tym projekcie towarzyszy mu idolka młodzieży - raperka Young Leosia (w tym roku skończy 24 lata).

Mata na prezydenta
Źródło: TVN24

Powtórzmy tu wyraźnie jeszcze raz: nie starają się o legalizację, ale o depenalizację marihuany. Nie chodzi im - przynajmniej jak dotąd - by można było ją kupić w sklepie, ale by jej posiadacze nie trafiali do więzienia.

Tymczasem 31 maja prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Matczakowi w sprawie posiadania marihuany. Mata tłumaczy, że posiadał narkotyk na własny użytek.

Co mu grozi? Na podstawie artykułu 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii posiadanie marihuany jest zagrożone karą do trzech lat więzienia. Ale, jak czytamy w ustawie, jeśli są to "środki odurzające lub substancje psychotropowe w ilości nieznacznej, przeznaczone na własny użytek sprawcy, postępowanie można umorzyć również przed wydaniem postanowienia o wszczęciu śledztwa lub dochodzenia, jeżeli orzeczenie wobec sprawcy kary byłoby niecelowe ze względu na okoliczności popełnienia czynu, a także stopień jego społecznej szkodliwości".

Narkotyki w każdej szkole

Matę i Young Leosię można usłyszeć w każdej szkole w Polsce. W każdej można też spotkać kogoś, kto zażywa narkotyki - twierdzi Maria Banaszak, a informacje te posiada przede wszystkim od swoich licznych pacjentów

- Młodzież wie, kto i co bierze, gdzie narkotyki można kupić - mówi terapeutka. - Są jednak takie grupy młodzieży, w których ryzyko nadużywania jest większe. Uzależnienia lubią skrajności. Lubią być tam, gdzie jest czegoś bardzo mało i tam, gdzie jest tego bardzo dużo. Nam zwykle kojarzą z tą skrajnością, gdzie jest mało. Na przykład tam, gdzie jest bieda, przemoc, niski status społeczny. Dzieci w takich rodzinach mają bardziej zdeprawowane potrzeby rozwojowe, na przykład potrzebę bezpieczeństwa, akceptacji, miłości. Mają różne deficyty emocjonalne i społeczne, które są podatnym gruntem dla narkotyków i uzależnień - zauważa.

Używanie konopi indyjskich w Europie
Używanie konopi indyjskich w Europie
Źródło: Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii

Ale my znów puśćmy na chwilę Matę. Jego "Patointeligencję" część odbiorców nazwało przerysowaną, a nawet nierealną historią o bananowych dzieciach. Dlaczego? Bo zawsze będziemy czuli się bliżsi klasie wyższej czy zamożnej średniej niż tzw. patologii. I trudno nam przyjąć do wiadomości, że my - nasze dzieci, znajomi, bliscy - też możemy mieć kłopoty z narkotykami. Mata wystawia nam lustro, a my nie chcemy w nie spojrzeć.

- Fakty są takie, że z narkotykami na różnych etapach życia będzie eksperymentować znaczna cześć z nas, a z alkoholem to już na pewno - mówi Maria Banaszak. – Z drugiej strony nie każdy, kto dotknie narkotyków, się od nich uzależnia. Z osób, które eksperymentują z narkotykami, uzależnia się około 10 procent. Większość spróbuje kilka razy i zajmie się dalej swoimi sprawami. Nie zapominajmy jednak, że nałóg nie jest jedyną negatywną konsekwencją używania. Można nie zdążyć się uzależnić, a zacząć doświadczać zaburzeń natury poznawczej, takich jak problemy z pamięcią czy koncentracją, albo zaburzeń psychotycznych, stanów lękowych, depresyjnych lub problemów ze snem - dodaje.

- To, kto się uzależni, będzie zależne od tego, czy narkotyki będą mu potrzebne do zaspokojenia potrzeb i będą atrakcyjniejsze niż trzeźwość i rzeczywistość - precyzuje Banaszak. - Narkotyki są bardzo emocjonujące przez chwilę, ale na dłuższą metę, dla większości osób, z czasem stają się nudne. To w kółko to samo: haj, euforia, a potem zjazd, ciężko i smutno, i presja, żeby zdobyć kolejną działkę. Szukasz, kupujesz, bierzesz, wracasz do rzeczywistości. Okazuje się, że wtedy narkotyki z czasem przeszkadzają w rozwoju, realizowaniu ambitnych planów, męczą. Więc ludzie próbują, a potem idą dalej, zdobywać te swoje szczyty w życiu - dodaje.

Jednak - jak już wiemy - nie wszyscy. I nie tylko z trudnych domów.

I co z tego, że inni mają gorzej?

Substancje psychoaktywne zostają na dłużej z tymi, dla których świat pod wpływem jest bardziej atrakcyjny niż rzeczywistość. Dla jednych to będzie szaleństwo do rana na imprezie, dla innych - możliwość spokojnego odpływania w swoim pokoju.

- Nagle wreszcie czuję się spokojny albo wręcz przeciwnie - pełen energii. Może być pewny siebie, atrakcyjny, zauważony - wylicza Banaszak. - Nam się wydaje, że te potrzeby mogą być zdeprawowane tylko tam, gdzie jest bieda i przemoc, a to nieprawda, z którą tak trudno się pogodzić. Narkotyki pojawiają się też wszędzie tam, gdzie brakuje spokoju, jest potworna presja, napięcie, oczekiwania niemal niemożliwe do spełnienia, często nawet niewypowiedziane. Do tego pamiętajmy, że przemoc emocjonalna ma bardzo wiele twarzy. I wiem, że to niewygodne, rodzicom trudno o tym słuchać, ale zdarza się, że przemocowi bywają nawet ci rodzice pełni najlepszych intencji - zauważa.

Banaszak podaje przykłady: dziecko zgłasza się do nas z trudnością czy lękiem, a my je przekonujemy, że "trzeba się przestać martwić", "inni mają gorzej" lub nawet "że ono sobie na sto procent da radę i o czym w ogóle jest to narzekanie". To wszystko nie pomaga. - Ja wiem, że naprawdę wierzymy, że nasze dziecko da radę i dlatego to mówimy - podkreśla.

- Ale?

- Ale ono raczej zostaje z komunikatem w głowie: "moje obawy i emocje nie są ważne", "nikt nie słyszy, że mi trudno", "bliscy nie potrafią dostrzec mojego lęku i mi towarzyszyć", "jestem zobligowany, żeby zawsze dawać sobie radę" - wylicza Banaszak. - Z czasem w takich sytuacjach przestajemy być wrażliwi na własne emocje. Stąd się bierze wiele historii nerwicowych i depresyjnych. A jednym ze sposobów radzenia sobie z nimi bywają narkotyki - kończy.

Narkotyki bywają jednym ze sposobów radzenia sobie ze stanami depresyjnymi i nerwicowymi
Narkotyki bywają jednym ze sposobów radzenia sobie ze stanami depresyjnymi i nerwicowymi
Źródło: Shutterstock

Do sięgania po nie często skłaniają delikatne, ledwo uchwytne kwestie. Niekoniecznie wielkie życiowe traumy, jak ojciec, który pijany bije matkę na naszych oczach. To często relacyjne historie na przykład związane z poczuciem, że wszystko zawdzięczamy rodzicom i bez nich nic nie znaczymy. Ciągną się latami i sprawiają, że żyjemy z wewnętrzną niepewnością i napięciem, z którymi nie jesteśmy sobie w stanie poradzić.

"Łosoś, jazzowa kolęda" - cytuję pod nosem "Patointeleigencję". A Maria Banaszak komentuje: - Właśnie. Dzieci z tak zwanych dobrych domów, choć niekoniecznie bardzo bogatych, ale żyjące z rodzicami, którzy cały czas dają im odczuć, że się dla niech poświęcają i wszystko, co robią, robią z myślą o nich i że dzieci powinny to doceniać, są tą drugą skrajnością skłonną do zażywania i nadużywania substancji psychoaktywnych. Ta grupa jest równie podatna, co ta tak zwana "patologia". Dlatego ja jestem bardzo wdzięczna Macie za ten kawałek. Paroma osobami na pewno potrząsnął.

W dzień gorącego lata

Lato - jak wspomniałam na początku - sprzyja eksperymentom z narkotykami. Banaszak przyznaje, że tu akurat nie ma powodu, by uważać, że w Polsce jest inaczej. Dzieci się nudzą, rodzice siedzą w pracy, a jak nie siedzą, co zrozumiałe, pozwalają im na dłuższe wyjścia, późniejsze powroty. Na imprezach i obozach poznają nowych ludzi. A eksperymenty na imprezach są w stanie odchorować, bo rodzice, owszem, wyjdą rano do pracy, a oni do szkoły - już nie muszą. Tylko dorośli niekoniecznie chcą to wszystko widzieć.

Mogłoby się na przykład wydawać, że słodki zapach marihuany trudno z czymś innym pomylić. - A jednak rodzicom zdarza się go nie rozpoznawać. Głównie dlatego, że mechanizmy obronne takie jak wyparcie chronią nas przed niewygodnymi informacjami i łatwiej jest wierzyć, że ich przyłapane na zażywaniu dziecko pali kadzidełka, a fikuśne bongo do palenia konopi to po prostu dizajnerska lampa lub sprzęt do inhalacji. Młynek na susz? To takie ładne puzdereczko. Te wszystkie bajki są dla świadomości zatroskanego rodzica wygodniejsze niż przyjęcie do wiadomości, że dziecko bierze narkotyki - opowiada dr Banaszak.

A biorą. Wiek inicjacji narkotykowej w Polsce to obecnie najczęściej 14-15 lat.

Znów zaglądam do kroniki policyjnej. Tym razem w wielkopolskim Wągrowcu.

Coraz młodsze dzieci sięgają po narkotyki - alarmują wągrowieccy policjanci. Tylko w czerwcu mundurowi interweniowali w tej sprawie sześć razy (...) Trzykrotnie w różne dni czerwca policjanci interweniowali łącznie wobec czworga dzieci w wieku 14-16 lat, przy których ujawniali, jak wstępnie wskazały narkotesty - amfetaminę i metamfetaminę (...) Jak poinformowała wągrowiecka policja, dane statystyczne wskazują, że w czerwcu funkcjonariusze ujęli więcej osób nieletnich posiadających narkotyki, niż znajdujących się pod wpływem alkoholu.
Używanie amfetaminy w Europie
Używanie amfetaminy w Europie
Źródło: Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii

Dorośli co jakiś czas się tym przejmują. Na przykład Jarosław Sachajko, poseł Kukiz'15, wystosował 6 czerwca interpelację do ministra edukacji Przemysław Czarnka po tym, jak przeczytał w mediach "o swobodnym dostępie polskich dzieci i młodzieży do narkotyków i innych środków odurzających, w tym leków dostępnych bez recepty". Przerażony pisał do ministra: "narkotyki stały się towarem łatwo dostępnym, wręcz na wyciągnięcie ręki, a wiedza młodzieży o sposobach do nich dotarcia i o ich działaniu jest doprawdy zdumiewająca". Poseł w swej interpelacji chciał dowiedzieć się m.in., "czy ministerstwo kiedykolwiek prowadziło akcję informacyjną, np. w szkołach, innych placówkach edukacyjnych, dotyczącą katastrofalnego wpływu środków psychoaktywnych na rozwijający się organizm młodego człowieka?".

Jest super, jest super

Odpowiedź MEiN nie jest zaskakująca dla tych, którzy czytają interpelacje regularnie. Wiceminister Marzena Machałek 5 lipca przekazała posłowi Sachajce długie pismo. Streściłabym je tak: "niech się pan nie martwi, jesteśmy super, wszystko będzie dobrze, dzieci wychowują rodzice".

Czytamy w nim np.: "Zadaniem szkoły jest kształtowanie postaw prozdrowotnych uczniów, w tym wdrożenie ich do zachowań higienicznych, bezpiecznych dla zdrowia własnego i innych osób, umocnienie świadomości korzyści płynących ze stosowania profilaktyki".

Machałek przypomina, że przepisy zobowiązują szkoły do przygotowania programu wychowawczo-profilaktycznego na podstawie wyników corocznej diagnozy w zakresie występujących w środowisku szkolnym potrzeb rozwojowych uczniów, w tym czynników chroniących i czynników ryzyka, ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń związanych z używaniem substancji psychotropowych, środków zastępczych oraz nowych substancji psychoaktywnych. Ale też:

Istotną rolę w przeciwdziałaniu zachowaniom ryzykownym i formowaniu młodego człowieka odgrywają rodzice, których obowiązkiem jest wzmacnianie czynników chroniących w procesie wychowania i w profilaktyce domowej
Marzena Machałek

W końcu "podstawowym i naturalnym środowiskiem wychowawczym dla dziecka jest dom".

Machałek dodaje, że na stronie internetowej Ośrodka Rozwoju Edukacji (podlega MEiN) w zakładce Wychowanie i Profilaktyka znajduje się dedykowany dział: Profilaktyka uzależnień, w którym dostępne są publikacje (w tym raporty z badań), scenariusze lekcji oraz liczne materiały dydaktyczne dla nauczycieli.

Machałek swoje pismo kończy tak: "Działania Ministra Edukacji i Nauki skupiają się na prewencji, a przede wszystkim na rozwijaniu umiejętności cyfrowych uczniów i nauczycieli tak, aby byli w stanie rozpoznać zagrożenie i odpowiednio na nie zareagować".

W praktyce wygląda to tak, że szkołę odwiedza niekiedy policjant z psem, który biega między szafkami i plecakami. Są i takie szkoły, gdzie słowo "narkotyki" nawet nie jest wypowiadane na głos, chyba że na przerwach między uczniami.

Okej, to nie jest emocja

Mniej optymistyczna, gdy pytam o edukację, jest dr Maria Banaszak. - Sytuacja systemu terapii i leczenia osób uzależnionych w Polsce jest relatywnie niezła. Oczywiście, że wiecznie borykamy się z niedofinansowaniem, ale - na tle większości krajów europejskich lub Stanów Zjednoczonych - nasza oferta jest na dobrym poziomie i dość łatwo dostępna. Gorzej wygląda sytuacja z profilaktyką - mówi terapeutka. - Jak już uda się zdobyć pieniądze na projekt profilaktyczny, to bardzo trudno sprawić, by były to oddziaływania długotrwałe. Jednorazowe akcje, w stylu "jakiś pan, który kiedyś ćpał i się nawrócił, odwiedza uczniów", są zwykle nieskuteczne. Oczywiście są jednostki, którymi wstrząsają, ale równie często albo budzą śmiech, albo są ignorowane, albo jeszcze gorzej. Budzą zainteresowanie pod hasłem: "o, można ćpać, a potem z tego wyjść i jeszcze o tym opowiadać".

Banaszak podkreśla, że dobra edukacja w sprawie narkotyków musi być długoterminowa, budowana na relacji z młodzieżą. - Trzeba ich poznać, dać im przestrzeń na mówienie o własnych potrzebach, zainteresowaniach - zachęca. - Mądra profilaktyka w tym temacie pomaga zdobyć również inne umiejętności przydatne w życiu, na przykład asertywność, zdolność konstruktywnej komunikacji czy radzenie sobie ze złością. I to wszystko powinno być na stałe w szkołach. Nadal trafiają do mnie młodzi ludzie, którzy pytani o swoje emocje, potrafią powiedzieć najwyżej, że czują się "okej" albo "ch..." i ja im tłumaczę, że to nie są emocje. I zaczynamy naukę rozpoznawania swoich uczuć i potrzeb od podstaw - wzdycha.

Banaszak sama edukuje także rodziców i nauczycieli. - Na to nie trzeba podchodów, zgody kuratora, miesięcy starań - przyznaje. - A może dzięki temu więcej dorosłych będzie wiedziało, że metodą na walkę z uzależnieniem nie jest powiedzenie: "Ćpasz, więc za karę musisz zmienić szkołę, bo cię u nas nie chcemy".

Mów prawdę i tylko prawdę

W czasie naszej rozmowy Banaszak parokrotnie podkreśla, że rozmawianie o narkotykach nie sprawi, że dziecko czy nastolatek zacznie te narkotyki brać. To częsta obawa dorosłych, tak samo część z nich uważa, że rozmawianie o seksie zachęci młodzież do jego uprawiania.

Dr Banaszak sama kończy kolejne studia - tym razem z zakresu psychoterapii poznawczo-behawioralnej. I to doświadczenie pomogło jej inaczej spojrzeć na tematy tabu, w tym na narkotyki, które rodzicom sprawiają kłopoty.

- Wydawało mi się, że po tylu latach pracy terapeutycznej tematy tabu dla mnie nie istnieją. Jestem otwarta i mogę mówić o wszystkim. A jednak, gdy zaczęliśmy rozmawiać na studiach o samobójstwach, to był dla mnie kłopot, zorientowałam się, że też się boję tego tematu - wyznaje.

Dziś wie, że o myślach samobójczych rozmawia się właściwie jak o narkotykach. - Jedna z technik, których się uczyłam, zakłada, że gdy ktoś nam mówi o swoich myślach samobójczych, powinniśmy zachęcać go do rozmowy - opowiada. - Nie zmieniać tematu i zasypywać jakimiś motywacyjnymi gadkami, tylko wprost zapytać, jak on sobie wyobraża tę śmierć. Kto go znajdzie, jak będzie wyglądał pogrzeb. I wtedy okazuje się, że gdy zaczyna analizować, okazuje, że właściwie to jednak nie chce skończyć z życiem. Bo na przykład jest przerażony tym, jak będzie wyglądał, jak go znajdą albo szkoda mu ludzi, których zostawi - dodaje Banaszak.

dzieci ukrywaja
Rodzice muszą wiedzieć, że dzieci mogą być w kryzysie samobójczym
Źródło: TVN24 Łódź

Narkotyki, uzależnienia, seks, ale też wojna albo śmierć. Rozmowy rodziców i nauczycieli z młodzieżą na te tematy powinny być prowadzone podobnie. - Im się może wydawać, że jak zaczną rozmawiać, to ten młody człowiek się nakręca i przez nich zacznie brać, a jest odwrotnie. Bardzo często ten nastolatek po prostu chce się wymienić obserwacjami, czegoś dowiedzieć. Uczy się świata, ale to nie znaczy, że chce wszystkiego zaraz próbować. A przede wszystkim najważniejsze jest, żeby młody człowiek wiedział, że może się do nas zgłosić z każdą obawą, wątpliwością i problemem oraz że zostanie wysłuchany, a nie oceniony podkreśla dr Banaszak.

A jeśli w czasie takiej rozmowy nastolatek zapyta: "mamo, tato, a wy braliście narkotyki?", to co powiedzieć?

- Prawdę. Zawsze prawdę - przekonuje terapeutka. - Tylko wtedy, gdy nastolatek będzie nam opowiadał o swoich doświadczeniach, my też na tę prawdę będziemy mogli liczyć. Warto żyć tak, żeby dla naszych dzieci było oczywiste, że to, że kiedyś z czymś eksperymentowaliśmy nie sprawia, iż standardem w naszym domu będzie trzymanie LSD w zamrażalniku i grzybków w słoiczkach. Pamiętajmy jednak, że pozycja świętszych od papieża nie buduje nam automatycznie autorytetu. A młodzi, tak jak my, chcą najczęściej rozmawiać z tymi, z którymi potrafią się utożsamić i choć odrobinę zidentyfikować - dodaje.

Czytaj także: