Na nagraniu z monitoringu widać moment katastrofy małego samolotu pasażerskiego na lotnisku w miejscowości Chrcynno na Mazowszu. Zginęło pięć osób, a osiem zostało rannych. Jak ocenił na antenie TVN24 ekspert lotniczy, w tej konkretnej sytuacji pilot "próbował minimalizować straty".
W poniedziałek wieczorem samolot spadł na grupę ludzi znajdującą się w hangarze na lądowisku w miejscowości Chrcynno pod Nasielskiem (powiat nowodworski). Potwierdzono pięć ofiar śmiertelnych i osiem osób rannych.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co wiemy o katastrofie
Na nagraniu z momentu katastrofy widać, jak mały samolot lecący tuż nad ziemią z dużą prędkością uderza w budynek znajdujący się na terenie lotniska. Maszyna podczas zarejestrowanego lotu była mocno wychylona w lewą stronę.
"Samolot był już po utracie siły nośnej"
- Na nagraniu widać samolot, który wykonuje bardzo głęboki zakręt, na bardzo dużych kątach przechylenia, na bardzo małej wysokości. To jest ostatnia faza tego lotu, faza bardzo krytyczna, ponieważ samolot jest na granicy utraty siły nośnej, a w zasadzie już po utracie siły nośnej, kiedy samolot uderza w hangar. Przy takiej fazie lotu samolot powinien być na większej wysokości, bądź też większej prędkości - ocenił na antenie TVN24 Tomasz Balcerzak z Instytutu Prawa Lotniczego i Kosmicznego Uczelni Łazarskiego.
- Pilot próbuje ratować już krytyczną sytuację. To, co pozostaje załodze w takiej sytuacji, to minimalizowanie strat, czyli próba ominięcia przeszkód - mówił ekspert.- To, co jeszcze można zrobić w takiej sytuacji, to próbować wylądować na podwoziu, czyli na dolnej części konstrukcji samolotu. To jest najbardziej odporna część kadłuba na uderzenia - dodał.
Zaznaczył, że w tej sytuacji pilot "próbował minimalizować straty i szkody".
- Piloci w pewnym momencie już są świadomi, że samolot utracił siłę nośną i nie są w stanie bezpiecznie wylądować. Są świadomi, że za kilka sekund dojdzie do zderzenia z ziemią, więc w tej ostatniej fazie trzeba starać się doprowadzić do tego, aby zderzenie z ziemią nastąpiło dolną częścią kadłuba - stwierdził Balcerzak.
Ekspert ocenił też, że do katastrofy mogły doprowadzić warunki atmosferyczne. - Z punktu widzenia technicznego to jest sytuacja, w której samolot znajduje się na granicy utraty siły nośnej, czyli siły, która utrzymuje nas w powietrzu, albo tuż po przekroczeniu tej fazy krytycznej - wskazał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Mały samolot spadł na hangar. Nie żyje 5 osób
Katastrofa samolotu w Chrcynnie
Samolot Cessna 208 spadł na lądowisku w Chrcynnie przed godz. 20. W tym czasie nad regionem przechodziła burza. Osoby, które znajdowały się w hangarze, szukały tam schronienia.
Jak przekazała Monika Nowakowska-Brynda z Komendy Głównej PSP, w samolocie leciało trzech pilotów. Jeden z nich zginął, jeden został ranny, a jeden nie odniósł obrażeń. Pytana o to, czy przyczyną katastrofy mogła być pogoda, odparła, że "jako przypuszczalną przyczynę możemy podawać warunki meteorologiczne".
Ustalaniem przyczyn katastrofy zajmuje się m.in. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Pytany o przyczyny wypadku rzecznik Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak przyznał w poniedziałek, że "jest jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić". - Komisja, która pracuje na miejscu, również będzie miała kluczowe znaczenie, jeżeli chodzi o wyjaśnienie okoliczności zdarzenia - zaznaczył.
- Pierwszy etap oględzin zakończył się o godz. 3 w nocy. Na miejscu pracowało 60 policjantów oraz strażacy. W sumie na miejscu było w nocy około 200 funkcjonariuszy różnych służb - dodał we wtorek rano.
Źródło: TVN24, PAP