Kiedy były za głośno, przedszkolanki zamykały dzieciom usta klamerką albo rzucały w nie butem - między innymi do takich zachowań miało dochodzić w niepublicznym przedszkolu w Chojnicach, do którego chodzą niepełnosprawne dzieci. W placówce rozpoczęła się już kontrola, trwa policyjne śledztwo. Materiał magazynu "Polska i świat" TVN24.
Zachowanie opiekunek z przedszkola integracyjnego w Chojnicach na Pomorzu zmartwieni rodzice zgłosili w liście do swojego burmistrza. Zaczęło się od opowieści jednego z dzieci, która okazała się spójna z tym, co powiedzieli inni czterolatkowie.
- To nie były incydenty. To było chroniczne znęcanie się nad naszymi dziećmi - podkreśla ojciec bliźniąt cierpiących na autyzm.
- W przypadku moich bliźniąt wkładano im chusteczki do ust, żeby nie pluły - mówi ojciec. - W jednej takiej sytuacji moja córka się tak mocno zachłysnęła, że chciano wezwać pogotowie - podkreśla, dodając: "I one opowiadają o tym tak w sposób... bezosobowo. Jakby to musiało tak być".
Stany lękowe u dzieci
Skandaliczne metody wychowawcze miały być stosowane w grupie integracyjnej dla czterolatków, stworzonej dla dzieci z autyzmem i upośledzeniem umysłowym lub ruchowym. Jak mówi nam jeden z rodziców, pierwsze sygnały o tym, co dzieje się w grupie "Malinki", otrzymał od matki innego dziecka. Już wcześniej widział, że z jego dziećmi, które cierpią na autyzm, jest coraz gorzej. Nie wiedział tylko dlaczego.
- Obserwowaliśmy razem z żoną różne niepokojące stany lękowe. Na przykład podnoszenie ręki, jakby dziecko się czegoś bało, jak również znaczny regres mowy - mówi ojciec dzieci cierpiących na autyzm.
Dwie przedszkolanki, których dotyczą skargi, w tym tygodniu zostały zawieszone przez dyrektor placówki, a jedna nauczycielka miała zostać zwolniona dyscyplinarnie. Chociaż dyrektorka odmówiła rozmowy przed kamerą, dowiedzieliśmy się, że w przedszkolu trwa kontrola kuratorium oświaty oraz śledztwo lokalnej policji, które opiera się m.in. na nagraniach z monitoringu.
Zawiadomienie do prokuratury złożył burmistrz Chojnic. - Nie chce mi się wierzyć do dzisiaj, że do takich zdarzeń mogło dojść, ale na razie te informacje, które posiadam, upewniają mnie, że dochodziło do przekroczeń - mówi burmistrz Arseniusz Finster.
"Zapisuje się w pamięci dziecka"
Według rodziców, którzy poprosili miasto o interwencję, przedszkolanka, którą zwolniono dyscyplinarnie, przyznała się do zamykania dzieci w ciemnej komórce. Nie wiadomo natomiast, jak ona i inne kobiety ustosunkowały się do pozostałych oskarżeń.
- Ta kara być może nawet nie boli w tej chwili, kiedy się wydarza, natomiast zapisuje się w pamięci dziecka, zapisuje się w jego umyśle, w tym jak ono potem będzie działało - mówi psycholog dziecięcy Renata Szredzińska z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Sygnały o dyskusyjnych metodach wychowawczych w przedszkolu dotarły do urzędu miasta już cztery lata temu. Wtedy kontrola kuratorium oświaty ich nie potwierdziła.
Więcej materiałów na stronie magazynu "Polska i świat" TVN24.
Autor: mm / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24