Przedstawicielki części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej domagają się powołania międzynarodowej komisji, która od nowa przeprowadzi śledztwo. - Jeśli przez pięć lat państwo polskie sobie z tym nie poradziło, jedyna szansa w ekspertach międzynarodowych - mówiła Małgorzata Wassermann. Z kolei Ewa Błasik stwierdziła, że winą za katastrofę próbuje się obarczyć jej męża, choć mogły się do niej przyczynić "osoby trzecie".
Przedstawicielki części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej - Ewa Błasik, Magdalena Merta, Ewa Kochanowska i Małgorzata Wassermann - zwołały konferencję prasową w odpowiedzi na wtorkowe doniesienia RMF FM.
Ze stenogramu wynika m.in, że w kabinie pilotów do samego końca przebywała osoba opisana przez biegłych jako dowódca Sił Powietrznych, czyli gen. Andrzej Błasik. Osoba ta nie opuszczała kokpitu mimo wezwania stewardessy do zajęcia swoich miejsc, wydawała polecenia członkom załogi, zachęcała do lądowania.
Chcą międzynarodowego śledztwa
Małgorzata Wassermann, córka zmarłego w katastrofie posła PiS Zbigniewa Wassermanna, podkreśliła, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której jeden odczyt z czarnych skrzynek różni się od poprzedniego.
- Teraz wiemy, że są pozostałe opinie, jeszcze nie mamy pełnej wiedzy, kto te badania wykonywał, natomiast jest to sytuacja niedopuszczalna, w której de facto ani my, jako poszkodowani, ani państwo jako dziennikarze, ani opinia publiczna nie jest w stanie dzisiaj powiedzieć, którą z tych opinii ma wierzyć, który z tych odczytów jest autentyczny i który z nich przekazuje to, co się działo w kokpicie - mówiła, zaznaczając, że utraciła zaufanie do działań polskiej prokuratury.
- Nasza rola jako poszkodowanych jest taka, aby pilnować, by śledztwo nie szło w takim kierunku, w jakim jest prowadzone - powiedziała.
Dlatego przedstawicielki części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej zaapelowały, by polski rząd rozpoczął w tej sprawie działania międzynarodowe.
Domagają się powołania międzynarodowej komisji, która przeprowadzi śledztwo od nowa - przebada dowody, które są już w posiadaniu Polski i uzupełni je o te, które są niezbędne.
- Jeśli przez pięć lat państwo polskie sobie z tym nie poradziło, jedyna szansa w ekspertach międzynarodowych - mówiła Wassermann.
- Nasze apel oderwany jest całkowicie od kalendarza wyborczego, od polityki - przekonywała.
Dodała, że w komisji, oprócz ekspertów zagranicznych zasiadać powinni także polscy specjaliści.
Udział osób trzecich?
Ewa Błasik, wdowa po dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeju Błasiku, stwierdziła natomiast, że ostatnie działania polskiej prokuratury wojskowej świadczą o "totalnej kompromitacji państwa". - Jest mi wstyd za polską prokuraturę - powiedziała. Jak mówiła, polscy eksperci, którzy współpracują z prokuraturą, nie są wiarygodni.
Przekonywała, że wbrew temu, co napisało radio RMF, powołując się na nową opinię biegłych, jej mąż nie miał wpływu na działania pilotów w trakcie lotu do Smoleńska.
- Nie ma takiej możliwości, by mój mąż ingerował w prace pilotów. Byłam świadkiem jego podróży powietrznych i to jest niemożliwe. Ja nie rozpoznałam głosu mojego męża - zaznaczyła.
W jej ocenie polska opinia publiczna jest manipulowana i nie wie komu ufać. - Kiedy w końcu skończy się ten cyrk? Kiedy te tezy przestaną funkcjonować? - pytała. W jej ocenie, śledczy "chcą zrzucić winę" na jej męża, zgodnie z - jak mówiła - niepisaną zasadą, że obwinia się tych, którzy już nie żyją.
Dodała, że dopuszcza myśl, że mógł przebywać w salonce, ale z pewnością nie miał wpływu na przebieg lotu.
- Wewnętrznie czuję, że tam działały osoby trzecie - powiedziała.
Autor: db\mtom / Źródło: TVN24, PAP