Młode siatkarki poznańskiego klubu UKS Chrobry były molestowane przez swojego trenera. Krzysztof L. już od pół roku jest w areszcie. Dziewczynki chciały zapomnieć o przykrych wspomnieniach i zmienić klub. Na przeszkodzie stoją im jednak siatkarscy działacze, którzy za zerwanie kontraktu chcą finansowej rekompensaty. - Mamy teraz płacić za lata upokorzeń naszych dzieci! - irytują się rodzice młodych siatkarek.
Jak donosi "Gazeta Wyborcza", 54-letniego Krzysztofa L. pół roku temu wyprowadzono w kajdankach z treningu w poznańskim klubie UKS Chrobry. 14-letnie siatkarki opowiedziały prokuraturze o koszmarze. Jedną trener całował i obmacywał, obiecując, że rzuci dla niej żonę. Całej drużynie urządzał zaś "japońskie treningi" - nocne biegi bez picia. Kazał grać na turniejach mimo kontuzji. Jedna z dziewczyn ma uraz kręgosłupa.
Chcą zapomnieć, ale...
Nogi się pode mną ugięły, gdy usłyszałam, że musimy zapłacić 1200 zł za każdą kartę. (...) Mamy płacić za lata upokorzeń naszych dzieci! Matka jednej z siatkarek
Cztery dziewczyny odważyły się zwierzyć rodzicom, oni zaś zawiadomili policję. Zdaniem "GW", prokuratura wkrótce wyśle do sądu akt oskarżenia przeciwko Krzysztofowi L. oparty na zeznaniach siatkarek. Zarzuty: molestowanie i znęcanie się psychiczne. Trener w areszcie czeka na proces.
Gdy Krzysztof L. został aresztowany, rodzice odetchnęli z ulgą. - Dziewczyny chcą zapomnieć, wrócić do gry w innym zespole - mówiła mama jednej z poszkodowanych.
Tak łatwo zapomnieć jednak nie będzie. Koszmar wrócił za sprawą siatkarskich działaczy.
By grać w innym klubie, dziewczyny muszą odzyskać z klubu UKS Chrobry swoje karty zawodniczek. Jedna z matek prosiła o to prezes: - Nogi się pode mną ugięły, gdy usłyszałam, że musimy zapłacić 1200 zł za każdą kartę. To ma być zwrot za kilkuletnie szkolenie naszych dziewczyn przez trenera i klub - tłumaczy. - Mamy płacić za lata upokorzeń naszych dzieci! - irytuje się przy tym.
Nie patrzę na dziewczyny przez pryzmat sprawy z trenerem. Dla mnie są to zawodniczki. I to zdolne. A skoro chcą odejść, to muszę mieć pieniądze na szkolenie następczyń Prezes UKS Chrobry Krystyna Kaczmarek
Dodaje przy tym, że rodzice sami płacili za każdy wyjazd szkoleniowy, a nawet piłki do gry: - Jak ta kobieta śmie żądać od nas pieniędzy? - pytają zdenerwowani. "Ta kobieta" to Krystyna Kaczmarek, prezes Chrobrego: - Nie patrzę na dziewczyny przez pryzmat sprawy z trenerem. Dla mnie są to zawodniczki. I to zdolne. A skoro chcą odejść, to muszę mieć pieniądze na szkolenie następczyń - tłumaczy.
"To są zawodniczki"
Na pytanie, czy są to faktycznie "tylko" zawodniczki, czy małe dziewczynki, którym trener - przedstawiciel klubu zrobił ogromną krzywdę, Kaczmarek odpowiada. - Dla mnie to zawodniczki. Poza tym, ja nie mam obowiązku rozmawiać z rodzicami. Zgodnie z przepisami negocjacje prowadzi się z klubem, w którym dziewczyny chciałyby grać. Rodzice twierdzą, że pokrywali koszty szkolenia, ale płacili tylko 60 zł miesięcznie. Innych kosztów nie ponosili - twierdzi i dodaje, że jest zdecydowana te "pieniądze wyegzekwować".
Przecież nikomu jeszcze nic nie udowodniono Marek Bykowski, szef Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej
Zdanie pani prezes popiera Marek Bykowski, szef Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej, któremu podlega Chrobry: - Zgodnie z regulaminem od zawodniczki, która chce zmienić barwy klubowe i dostać kartę, możemy żądać nawet 2 tys. zł. Kaczmarek i tak chce mniej - zachwala Bykowski. I jako argument dodaje, że "przecież nikomu jeszcze nic nie udowodniono".
Znamy się i wspieramy
Mogą na to mieć wpływ powiązania związku siatkarskiego z trenerem i wzajemne wsparcie. Jak donosi "GW", jeszcze pół roku temu wiceprezesem WZPS był szwagier oskarżonego trenera. Ponoć znał sytuację w "Chrobrym" - związek od kilku lat temu miał informacje o zachowaniu trenera. I nie zrobił nic.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu