- Zjeżdżaliśmy wzdłuż tych szałasów i coś nam mignęło. Weszliśmy więc to sprawdzić. No i znaleźliśmy pana, który był wciśnięty w kąt. Pod samą strzechą - opowiada Jan Polak z Tatrzańskiego Parku Narodowego, który w górach odnalazł "tajemniczego" mężczyznę. W środę okazało się, że to najprawdopodobniej były podoficer, który służył w armii do 2006 r. W tym czasie był m.in. na dwóch zagranicznych misjach. Ministerstwo Obrony Narodowej zaoferowało już pomoc.
- Po uzyskaniu informacji, że osoba odnaleziona w Tatrach to były żołnierz zawodowy, minister Tomasz Siemoniak podjął decyzję, by udzielić mu niezbędnej pomocy, o ile zwróci się o to rodzina mężczyzny - powiedział rzecznik resortu Jacek Sońta.
Bliscy odnalezionego zwrócili się już do resortu o pomoc. Wojskowy szpital przy ul. Szaserów w Warszawie jest gotów przyjąć pacjenta na obserwację i leczenie.
Po uzyskaniu informacji, że osoba odnaleziona w Tatrach to były żołnierz zawodowy, minister Tomasz Siemoniak podjął decyzję, by udzielić mu niezbędnej pomocy, o ile zwróci się o to rodzina mężczyzny Rzecznik resortu MON Jacek Sońta
Mężczyzna zakończył zawodową służbę wojskową w 2006 r. ze względów zdrowotnych. Wcześniej służył na dwóch zagranicznych misjach: w 2001 w Libanie oraz w 2003 w Iraku.
Do 2008 r. otrzymywał rentę, ponieważ jednak nie stawił się w kolejnym wyznaczonym terminie przed komisją lekarską, wypłacanie świadczenia zostało wstrzymane.
Nie chcą obecności mediów
Do szpitala w Zakopanem, gdzie leży mężczyzna, wybiera się jego rodzina z Węgorzewa. Jej przyjazd jest jednak owiany tajemnicą, bo nie życzy sobie kontaktu z mediami.
Policja nie wykluczała, że rodzina z Węgorzewa może pojawić się w szpitalu w czwartek. Nie było to jednak pewne, bo bliscy mężczyzny nie skorzystali z zaoferowanego im transportu. - Sami chcą się kontaktować ze szpitalem - powiedział tvn24.pl rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak.
To mój sąsiad. Rozpoznałem go, jak go ogolili Jeden z mieszkańców Węgorzewa
Tożsamość mężczyzny (zaginął w czerwcu ub. roku) potwierdziły w środę jego matka i siostra, które rozpoznały go na podstawie zdjęcia. To mieszkaniec Węgorzewa: Włodzimierz N. W czerwcu ubiegłego roku powiedział bliskim, że wyjeżdża za granicę na trzy lata. Ponieważ wcześniej dwukrotnie przebywał na misjach zagranicznych, rodzina nie zgłaszała jego zaginięcia.
"To mój sąsiad"
Reporterce TVN24 udało się dotrzeć do sąsiadów rodziny N., którzy przyznali, że poznali go, kiedy jego zdjęcie obiegło media.
- To mój sąsiad. Rozpoznałem go, jak go ogolili - mówi jeden z mieszkańców Węgorzewa.
Mężczyzna został odnaleziony w ubiegły piątek przez tatrzańskich leśników w szałasie pasterskim. Z licznymi odmrożeniami trafił do szpitala. Był przytomny, ale nie udawało się nawiązać z nim kontaktu. Nic nie mówił lub odpowiadał lakonicznie na zadawane pytania, ale poruszał się samodzielnie.
- Widać było, że jest bardzo wyziębiony, zdezorientowany. Nogi miał poowijane szmatami, workami. Nie miał ze sobą żadnych dokumentów, ani jedzenia. Tylko sople lodu pozbierane w dwóch woreczkach. Gryzł te sople - relacjonuje Polak. Dodał, że gdy odnalazł mężczyznę ten mówił tylko: "nie wiem", "nie pamiętam". - Później w ogóle przestał rozmawiać. Bełkotał lub płakał - powiedział leśnik.
Badający go psychiatra również nie nawiązał z nim kontaktu. Badania tomograficzne nie wykazały urazów głowy. Lekarze ocenili stan zdrowia odnalezionego jako dobry.
mac//mat/k
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: zakopiańska policja, PAP