W małopolskich szpitalach nadal przebywa 29 osób poszkodowanych podczas czwartkowej burzy w Tatrach – poinformowała w sobotę rzeczniczka prasowa wojewody małopolskiego Joanna Paździo. W wyniku gwałtownych wyładowań atmosferycznych zginęły cztery osoby.
Poszkodowani są leczeni w szpitalach powiatowych w: Zakopanem (tam w sobotę rano przebywało wciąż 11 osób), w Nowym Targu (sześć osób) i Suchej Beskidzkiej (jedna osoba). Ranni trafili także do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu, gdzie przebywa troje poparzonych dzieci, do Centrum Urazowego Medycyny Ratunkowej i Katastrof Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie (trzy osoby), do Szpitala Specjalistycznego im. Rydygiera w Krakowie (cztery osoby) oraz do 5. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką (jedna osoba). Jak podawali lekarze, poszkodowani mają poparzenia ciała spowodowane wyładowaniami atmosferycznymi oraz obrażenia i urazy powstałe w wyniku upadku bądź uderzeń odłamkami skał. Tuż po zdarzeniu część z tych osób była operowana. Część pacjentów w piątek została już ze szpitali wypisana do domu.
Infolinia
- Infolinia uruchomiona tuż po zdarzeniu przez starostę tatrzańskiego została przeniesienia do całodobowego Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Zakopanem, które funkcjonuje pod numerami 18 202 09 10 lub 18 202 09 11 - powiedziała Paździo.
Cztery osoby zginęły, ponad 150 poszkodowanych
Podczas czwartkowej burzy w Tatrach zostało poszkodowanych ponad 150 turystów przebywających w okolicach Giewontu i Czerwonych Wierchów. Gwałtowne wyładowania atmosferyczne spowodowały śmierć czterech osób, w tym dwojga dzieci.
CZYTAJ: Tak piorun na Giewoncie raził turystów > Prokuratura Rejonowa w Zakopanem wszczęła w piątek śledztwo, które jest prowadzone pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci czterech osób. Prokuratorzy będą odtwarzać przebieg zdarzenia i ustalać wszystkie jego okoliczności. Prześledzą zachowania turystów i przebieg akcji ratunkowej. Policjantom udało się ustalić miejsce pobytu osób, z którymi bezpośrednio po burzy nie było kontaktu. Okazało się, że wszystkie są bezpieczne.
Autor: js/tr / Źródło: PAP