Toczy się przeciwko niemu proces, bo jechał pod wpływem alkoholu. Potem nie stawiał się na kolejne rozprawy, więc wylądował w areszcie. Nieobecność i brak zastępcy spowodowała paraliż decyzyjny w gminie. Teraz burmistrz Łaskarzewa jest już na wolności i pojawia się na sesjach rady gminy. Widywany jest też za kierownicą swego auta.
Waldemar L., burmistrz Łaskarzewa właśnie opuścił areszt, do którego trafił za unikanie kolejnych rozpraw sądowych. I choć sprawa poważna, to na twarzach radnych wywołuje już tylko uśmiech. Nie do śmiechu jest mieszkańcom, bo we wrześniu gabinet burmistrza znowu był pusty. Nie było komu rządzić miastem i nie było komu podpisać choćby zamówienia na zakup węgla dla jednej ze szkół. - Jestem wtedy, kiedy jestem - tłumaczy się z nieobecności burmistrz. Co do swojego pobytu w areszcie też mówi krótko: - Za murem też żyją ludzie. Siedzą wiele miesięcy, a później się wypuszcza. Takim przykładem byłem ja.
Burmistrz wyszedł na wolność bo sąd apelacyjny uznał, że tymczasowy areszt jest zbyt surowym środkiem zapobiegawczym.
Rzeczywistość po łaskarzewsku
I mimo, że przez ostatnie kilka miesięcy burmistrza w pracy więcej nie było, niż był, to nie widzi w tym problemu. - Mamy czym się poszczycić. Żeby nie wpaść w samozachwyt, to miasto się zmieniło za mojej kadencji i każdy o tym wie - przekonuje.
Mieszkańcy, o ile w ogóle chcą rozmawiać przed kamerą na ten temat, to nie do końca podzielają to zdanie. Przyznają za to, że mimo zatrzymanego prawa jazdy burmistrz wielokrotnie był widziany za kierownicą, a nawet zatrzymywany przez policję. - Funkcjonariusze ruchu drogowego komendy policji w Garwolinie nałożyli na Waldemara L. mandat karny w wysokości 500 zł za prowadzenie pojazdu bez wymaganych prawem uprawnień - mówi rzecznik garwolińskiej policji Leszek Wielgosz.
Sam burmistrz nie mówi czy prowadził samochód, czy nie. Jedno jednak wie na pewno: w listopadowych wyborach samorządowych na pewno wystartuje. Na czwartą już kadencję.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24