- Bierna postawa Edmunda Klicha spowodowała, że MAK nie uwzględnił wielu wniosków strony polskiej - twierdzi Stanisław Żurkowski, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) i wzywa do usunięcia Klicha z komisji. Jego wniosek popiera 13 z 15 członków komisji. Stosowne pismo trafiło już do Ministerstwa Infrastruktury. Sam Klich zapowiada, że o dymisji nie myśli.
Spór członków komisji z przewodniczacym Klichem nabrał formalnego wymiaru w styczniu 2011 roku. W ubiegłym tygodniu podczas wewnętrznego głosowania, zdecydowana większość opowiedziała się za odwołaniem Klicha.
Członkowie komisji napisali odpowiedni wniosek do Ministerstwa Infrastruktury, któremu podlega PKBWL. Cezary Grabarczyk jeszcze nie podjął decyzji. Jednak jak powiedział PAP rzecznik Ministerstwa Infrastruktury wiele wskazuje na to, że Grabarczyk nie przychyli się do opinii członków komisji.
Sam Edmund Klich o odejściu ze stanowiska nie myśli. - Jak ja bym się podał do dymisji, to po prostu przyznałbym rację oponentom. Natomiast za decyzję pana ministra Grabarczyka nie mogę ręczyć, bo ona dopiero będzie przez niego podjęta - powiedział PAP. Przyznał, że rozmawiał na ten temat z Cezarym Grabarczykiem, ale nie chciał ujawnić szczegółów.
Nieudolność i brak dyskrecji
Głównym oponentem Klicha jest były przewodniczący PKBWL. Stanisław Żurkowski na pięciu stronach pisma wysłanego 14 stycznia do ministerstwa, ostro skrytykował Klicha. Obecny przewodniczący komisji podczas badania katastrofy smoleńskiej miał wykazać się "nieudolnością. "brakiem profesjonalizmu" i "brakiem skuteczności".
Zdaniem byłego przewodniczącego, Klich nie potrafił "skutecznie uczestniczyć w badaniach prowadzonych przez MAK". Miało to zaowocować tym, że w końcowym raporcie rosyjskiej komisji pojawiło się "wiele niedociągnięć".
Członek PKBWL zarzuca Klichowi także "nieudolną politykę informacyjną". Przewodniczący miał załamać zapisy konwencji Chicagowskiej ujawniając mediom informacje z prowadzonego śledztwa. Miał w ten sposób złamać także zasady etyczne wyznaczone przez ICAO (Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego) i nowe przepisy UE, dotyczące badania wypadków lotniczych.
Zdaniem Żurkowskiego, wszystkie domniemane przewiny Klicha miały rzucić negatywne światło na całą PKBWL. Były przewodniczący komisji wnioskował o "cofnięcie wyznaczenia" obecnego przewodniczącego do PKBWL.
Oceni historia
Klich w odpowiedzi na pismo Żurkowskiego zdecydowanie odrzucił jego oskarżenia. Nazwał je "oszczerstwami", "szkalowaniem" i "zarzutami bez uzasadnienia i dowodów". - To zemsta za odwołanie ze stanowiska pięć lat temu - stwierdził Klich. Zdaniem obecnego szefa komisji, Żurkowski jest insiprowany przez "niektórych polityków" i "grupę ekspertów wojskowych", którzy mają mu mieć za złe krytykę i stwierdzenia, że nie wdrażając "zaleceń profilaktycznych", przyczynili się do kolejnej katastrofy.
Klich odpiera zarzuty o nieskuteczność działania twierdząc, że katastrofa smoleńska była bezprecedensowa i nie istniały jakiekolwiek wzorce postępowania w takiej sytuacji. Przewodniczący uważa, że został pozbawiony wsparcia przełożonych i musiał sam radzić sobie z mediami. Nieistniejące miały być też zasady współpracy z rządową komisją Jerzego Millera.
Przewodniczący tłumaczy się, że ujawniane przez niego informacje nie były ocenami i wynikami badań. Natomiast ujawnianie faktów nie jest zakazane. Ponadto jego wystąpienia przed mediami były "akceptowane przez MAK". Klich przypomina, że tylko dzięki niemu uzyskano stenogramy rozmów na wieży w Smoleńsku.
Zaufanie rządu
Krytykując Żurkowskiego Klich twierdzi, że jego dotychczasowa praca jako przewodniczącego spotkała się z szerokim uznaniem. Pozytywnie miał ją ocenić między innym Donald Tusk i samo ministerstwo infrastruktury, któremu podlega PKBWL.
Dobra ocena miała sprawić, że na początku stycznia 2011 roku podjęto decyzję, że Klich pozostanie na stanowisku przewodniczącego na kolejną pięcioletnią kadencję.
Źródło: tvn24