Kocham przygody, uwielbiam tworzyć, a przede wszystkim zamieniać marzenia w rzeczywistość. Zawsze jest jakieś ryzyko, ale jeśli nie ryzykujesz, życie jest smutniejsze - mówił w "Faktach po Faktach" Richard Branson, słynny biznesmen, i jeden z najbogatszych Brytyjczyków. W przyszłym roku chce - jak poinformował - zejść batyskafem w najbłębsze miejsce Atlantyku.
Zdaniem Bransona, wszystko jest możliwe, jeśli ma się marzenia i próbuje się do nich dążyć. - Masz wtedy szansę je urzeczywistnić - zaznaczył Branson w rozmowie z Anitą Werner. - Jeśli nie wyznaczasz sobie celu, odbierasz sobie możliwość zrealizowania swoich marzeń - dodał. Pytany, ile niemożliwych rzeczy zrobił w swoim życiu, odpowiedział, że więcej niż się spodziewał. - Czasami nie wychodziło, innym razem się udawało, ale na pewno miałem niebywałe szczęście i sukcesy były częstsze od porażek - powiedział Branson. Przyznał, że jako dziecko chciał być dziennikarzem, ponieważ sądził, że opisując zło, jakie się działo, jak choćby wojna w Wietnamie, byłby w stanie naprawić świat. - W wieku 15 lat rzuciłem szkołę i założyłem gazetę, która miała opisywać ważne dla mnie idee - wyjaśniał Branson. Dodał, że to był jego pierwszy biznes, bo był jednocześnie redaktorem naczelnym i wydawcą. Choć, jak wspominał, pierwsze pieniądze próbował zarobić już w wieku 9 lat. Najpierw wpadł na pomysł, aby sprzedawać choinki, ale zjadły je króliki. Nie wypalił też handel papugami. Chciał szybko rozmnożyć te, które posiadał, ale zjadły je szczury. - Moje pierwsze interesy nie były zatem sukcesami - zakończył, śmiejąc się.
"Liczy się intuicja poparta doświadczeniem"
Pytany, jak wymyśla swoje biznesowe pomysły, odpowiedział, że to nie jest tak, iż siedzi sobie w fotelu i myśli na czym zarobi kupę pieniędzy. - Dużo podróżuję i widzę dużo sytuacji, w których czuję, że mogę coś usprawnić - powiedział Branson. I podał przykład. Kiedy miał 25 lat próbował się przedostać z Puerto Rico na Wyspy Dziewicze, ale odwołali jego samolot. Wynajął więc maszynę i z tabliczką "Linie lotnicze Virgin - bilet w jedną stronę na Wyspy Dziewicze, 29 dolarów", zaczął szukać pasażerów. - Pochodziłem wśród ludzi z tego odwołanego lotu i zapełniłem samolot - wspominał.
- Zacząłem myśleć, że skoro linie lotnicze tak często odwołują loty, to może udałoby mi się zrobić lepszą linię lotniczą, zadzwoniłem do Boeinga i zapytałem, czy mają jakiegoś jumbo jeta i tak powstało Virgin Airlines - powiedział. Dodał, że większość najlepszych pomysłów powstaje - w jego opinii - z frustracji, z poczucia, że ja bym zrobił to lepiej. Zaznaczył, że liczy się też intuicja, poparta doświadczeniem. - Nie analizuję opłacalności, kiedy zaczynam jakieś przedsięwzięcie, nie analizuję go, opieram się wyłącznie na intuicji - zaznaczył biznesmen. Przywołując jednocześnie przykład Virgin Mobile Polska.
- Jestem pewien, że w przyszłości będziemy coraz bardziej angażować się w Polsce - powiedział.
"Pokonamy kryzys" Pytany, czy odczuwa panujący kryzys, odpowiedział, że faktycznie gospodarka miała czkawkę, a ludzie stracili pracę. Nie doprowadziło to jednak do żadnej wojny, więc - w jego opinii - pokonamy ten kryzys za dwa, trzy lata i większość ludzi wróci do pracy. - Trzeba będzie wyciągnąć wnioski, żeby tak duży kryzys się nie powtórzył - zaznaczył. Jego zdaniem, to ważne, aby tak duże firmy jak Virgin, inwestowały, tworząc nowe miejsca pracy.
Odnosząc się do rekordu Feliksa Baumgartnera, Branson powiedział, że ma wielki szacunek do tego, co zrobił Baumgartner, jednocześnie jest też lekko zazdrosny.
- Zaraz po jego skoku chwyciłem za telefon i zapytałem: czy nasze statki kosmiczne przypadkiem nie latają znacznie wyżej? - żartował biznesmen. - Sam też skaczę ze spadochronem, kto wie, może więc kiedyś spóbujemy pobić jego rekord - dodał.
"Skolonizujemy Marsa"
Biznesmen wspomniał też o swoich planach dotyczących nowych, rewolucyjnych sposobów podróżowania. - Myślę, że dzięki naszemu programowi kosmicznemu, będziemy w stanie zrobić statek powietrzny, który będzie woził ludzi z Warszawy do Sydney, w dwie lub trzy godziny. Wierzę, że to jest możliwe - powiedział.
Biznesmen nawiązał też do swojego projektu Virgin Galactics. - Będziemy pierwszą komercyjną firmą zabierającą ludzi w przestrzeń kosmiczną. Chcemy, aby loty kosmiczne były osiągalne dla przeciętnego pasażera - powiedział Branson. Dodał, że najistotniejsze będzie, aby te loty były bezpieczne, aby nie był to tylko bilet w jedną stronę.
Pytany, czy chciałby polecieć na Marsa, odpowiedział, że bardzo, bo w jego opinii, kiedyś skolonizujemy tę planetę. - Już teraz mamy inżynierów, którzy pracują nad urzeczywistnieniem tego marzenia - powiedział biznesmen.
"Zawsze jest jakieś ryzyko"
Dopytywany o ryzykowne rekordy, które bije, odpowiedział, że przed próbą bicia rekordu spisuje testament. - Najważniejsze to pogodzić się z faktem, że zawsze jest taka możlowść, iż nie wrócę - dodał.
Zaznaczył, że chce, aby coś po nim zostało, nie chcę marnować czasu. - Zawsze jest jakieś ryzyko, ale jeśli nie ryzykujesz, życie jest smutniejsze - podkreślił.
Przyznał, że kilka razy myślał, że umrze, ale na szczęście wszystko dobrze się kończyło, a on miał niesamowite przygody. - Wiele razy strasznie się bałem, ale lubię życie i nie chcę się z nim rozstawać przedwcześnie - powiedział biznesmen.
Jednak, jak powiedział, już w przyszłym roku spróbuje zejść batyskafem na dno w najgłębszym punkcie Atlantyku. - To na pewno będzie przerażające, zejście na głębokość 10 km, na dno rowu, którego nikt nie spenetrował - zaznaczył.
Branson powiedział, że wykorzystując swoje możliwości jako przedsiębiorca, starta się rozwiązywać istotne, światowe problemy. Np. jego organizacja "Straszyzna" jeździ w rejony dotknięte konfliktami i stara się zażegnać poważne kryzysy, np. w Kenii. - Biznesmeni powinni wykorzystywać swoje możliwości, by robić coś dobrego dla świata - zaznaczył.
Autor: mac//gak / Źródło: tvn24