Szpitale psychiatryczne dla dzieci pękają w szwach. Lekarze rozkładają ręce, bo brakuje łóżek - ale część z dzieci nie musiałaby trafić na oddział, gdyby wcześniej udzielono im fachowej pomocy. Terapeutów brakuje, a poradnie są przepełnione. Ministerstwo Zdrowia ma pomysł, jak rozłożyć lekarskie siły w psychiatrii dziecięcej, ale na razie wszystko dobrze wygląda tylko na papierze. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
W pokoju ośmioletniego Szymona nie ma ani jednego zbędnego przedmiotu - jest sterylnie czysto - a to dlatego, że chłopak bardzo nie lubi bałaganu. Chłopiec ma zespół Aspergera i cały zestaw natręctw - ciągle myje ręce, powtarza ruchy, kroki i słowa.
- Chciałbym wyzdrowieć i nie myć w ogólne rąk, ale nie mogę się powstrzymać - mówi Szymon.
Jego mama niepokojące zachowania widziała u syna, gdy miał już trzy lata. Objawy nasiliły się, gdy poszedł do zerówki - pojawiła się też agresja. W przedszkolu nie było jednak psychologa, a nauczycielka problem widziała gdzie indziej. - Że ja powinnam przestać szukać, tylko wziąć się za dziecko, bo to są błędy wychowawcze - opowiada pani Agnieszka.
Szymon został poprawnie zdiagnozowany dopiero w tym roku i to dopiero, gdy karetka pogotowia zabrała go ze szkoły do szpitala psychiatrycznego w Łodzi.
- Panie sugerowały, że on chciał wyskakiwać przez okno. Został zaprowadzony do takiego pokoju, tam też przez okno chciał wyskoczyć. Jak przyszłam to dziecko leżało na podłodze, a panie mu przytrzymywały ręce, bo on kopał, gryzł, szczypał - wspomina pani Agnieszka.
"Trzeba czekać rok, a ja wiem, że dziecko potrzebuje pomocy teraz"
Zanim doszło do przełomu, matka chłopaka była u kilku psychologów. Chciała też szukać pomocy w państwowych poradniach psychiatrycznych specjalizujących się w zespole Aspergera.
- Niestety, tutaj rozczarowanie. Okres oczekiwania to rok, a ja wiem, że dziecko potrzebuje natychmiastowej pomocy - zwraca uwagę.
Wszystko mogłoby się inaczej potoczyć, gdyby leczenie zaczęło się wcześniej. Wtedy oddział zamknięty w szpitalu psychiatrycznym nie byłby potrzebny, a stan chłopca by się nie zaostrzył.
Ordynator oddziału psychiatrycznego dla dzieci w Łodzi mówi, że większość jej pacjentów mogłaby na oddział w ogóle nie trafić, gdyby system ochrony zdrowia działał poprawnie.
- Ta liczba to jest 60-80 procent. Większość tych dzieci, gdyby uzyskała pomoc w odpowiednim momencie, ryzyko związane z pojawieniem się zachowań zagrażających byłoby dużo mniejsze, znikome albo żadne - przyznaje doktor Aleksandra Lewandowska z oddziału psychiatrycznego dla dzieci w Łodzi.
"Standardem jest kilkumiesięczne oczekiwanie na pierwszą wizytę"
Dostęp do terapeutów i psychiatrów jest w całym kraju bardzo ograniczony - przyznaje konsultant krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży profesor Barbara Remberk.
- Na psychoterapię trzeba czekać rok. Do niektórych poradni wyspecjalizowanych w leczeniu autyzmu czeka się dwa lata. Standardem jest kilkumiesięczne oczekiwanie na pierwszą wizytę u psychiatry - informuje profesor Barbara Remberk.
W niektórych przypadkach trzeba czekać jeszcze dłużej. Doktor Aleksandra Lewandowska przyjmuje także w przyszpitalnej poradni, kilka godzin dziennie. Najbliższy wolny termin dla nowych pacjentów ma za półtora roku.
- Pojawia się dziecko przewiezione karetką i rodzic mówi: Ja już mam umówioną wizytę, termin za cztery miesiące, ale problem czy trudności tak narosły, że w tym momencie dziecko wymaga przyjęcia do szpitala - opowiada.
"Ten plan byłby odpowiedzią na nasze trudności"
Sytuację miała poprawić reforma, która zakładała, że podstawą systemu będą łatwo dostępni psychologowie, którzy w razie potrzeby kierowaliby dzieci do psychiatrów. Szpital byłby ostatnią instancją. - Ten plan właśnie, jeśli udałoby się go wdrożyć, byłby odpowiedzią na nasze trudności - uważa profesor Remberk.
Wciąż jednak nie wiadomo, jak NFZ miałby wyceniać takie świadczenia. Pracę nad reformą trwają.
Autor: asty / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24