Stanowisko wiceszefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego opuści wkrótce Bogdan Sakowicz, od lat mający status najbardziej zaufanej osoby duetu ministrów nadzorujących służby specjalne: Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – dowiedział się nieoficjalnie tvn24.pl.
Według naszych informacji - potwierdzonych w niezależnych od siebie źródłach - Bogdan Sakowicz przechodzi na emeryturę wraz z końcem lutego. Nasze źródła dodają, że choć Sakowicz formalnie pełni jeszcze funkcję zastępcy szefa CBA, to w praktyce już od kilku tygodni pozbawiony jest realnych kompetencji.
O odejście Sakowicza i aktualny zakres jego kompetencji zapytaliśmy biuro prasowe służby antykorupcyjnej. Nie otrzymaliśmy jednak żadnych odpowiedzi. On sam nie odebrał telefonu i nie odpowiedział na SMS.
Procedura odwołania wiceszefa CBA przewiduje wcześniejsze zasięgnięcie opinii członków parlamentarnej komisji do spraw służb specjalnych.
- Do naszego sekretariatu nie trafił jeszcze taki wniosek. Ale nie ma w tym niczego nadzwyczajnego, gdyż na ogół trafia on w ostatnim momencie przed posiedzeniem komisji. Treść naszej opinii nie wiąże jednak w żaden sposób premiera – mówi nam poseł pracujący w tej komisji.
Szara eminencja
Przez wiele lat Bogdan Sakowicz uchodził za "szarą eminencję" jako zaufany człowiek ministra Mariusza Kamińskiego oraz jego zastępcy Macieja Wąsika, którzy nadzorują w rządzie służby specjalne.
Wyższe wykształcenie zdobył na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a pierwszą pracę w służbach podjął po 1990 roku w nieistniejącym już Urzędzie Ochrony Państwa. Piętnaście lat później, za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego, został szefem warszawskiej Straży Miejskiej, gdzie był przełożonym m.in. Macieja Wąsika, i skąd trafił do Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Od początku w CBA dostał specjalną misję, która polegała na stworzeniu komórki mającej ścigać nadużycia funkcjonariuszy tej służby.
Funkcję szefa tej komórki stracił, gdy premier Donald Tusk odwołał w 2009 roku Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, bo prokuratura szykowała im zarzuty karne. Następca Kamińskiego, Paweł Wojtunik - kierujący CBA w latach 2009-2015 - odwołał Sakowicza ze stanowiska, ale nie zwolnił ze służby.
- Gdy w 2015 roku przerwana została kadencja Wojtunika, nowym szefem został Ernest Bejda. Wielu z nas uważało jednak, że odtąd służbą tak naprawdę rządził Sakowicz. W zasadzie to on podejmował decyzje kadrowe, mając także wpływ na wszystkie najważniejsze sprawy – mówi nam emerytowany już agent CBA.
Z ówczesnego składu kierownictwa tak Bejda, jak i Sakowicz byli związani właśnie z duetem ministrów koordynujących służby specjalne. Odmiennie od drugiego wiceszefa CBA Grzegorza Ocieczka, który wywodził się z prokuratury i był od zawsze związany z zastępcą prokuratora generalnego Bogdanem Święczkowskim.
Miliony kasjerki
- To największa afera w historii tej służby i generalnie polskich służb. Ośmiesza formację i każe zadawać pytania o sens jej dalszego istnienia – uważa Paweł Wojtunik.
Aktem oskarżenia w tej sprawie łódzka prokuratura objęła wyłącznie kasjerkę Katarzynę G. oraz jej uzależnionego od hazardu męża. By mógł obstawiać wyniki meczów w zakładach bukmacherskich, wyniosła mu w torbie albo reklamówkach, jak ustaliła prokuratura, niemal 9,5 miliona złotych z kasy CBA.
Choć kasjerka zajmowała swoje stanowisko od wielu lat, to kraść miała zacząć dopiero, gdy stery w CBA objął Ernest Bejda. Odpowiedzialnym za bezpieczeństwo wewnętrzne całej formacji był przez ten czas właśnie Bogdan Sakowicz.
- Wcześniej wypłatami gotówki zajmowały się dwie kasjerki, które jednocześnie patrzyły sobie na ręce. Istniały także ścisłe procedury dotyczące wypłacania pieniędzy na potrzeby operacyjne, na przykład dla informatorów – wyjaśnia nam agent.
Na całkowity brak procedur dotyczących wypłat środków operacyjnych w CBA zwrócili także uwagę kontrolerzy z Najwyższej Izby Kontroli. Pierwszy raz w historii polskich służb zakwestionowali oni wykonanie budżetu na wydatki operacyjne, którym dysponowała właśnie ta formacja w 2018 roku.
Koniec epoki
Gdy na początku 2020 roku media ujawniły sprawę kradzieży, dobiegała właśnie końca czteroletnia kadencja szefa CBA Ernesta Bejdy. Ta sprawa zachwiała jego stanowiskiem i druga kadencja Bejdy przestała być już pewna.
- Mariusz Kamiński do ostatniej chwili walczył, by duet jego zaufanych ludzi, czyli Bejda i Sakowicz, pozostał w służbie – twierdzą nasi rozmówcy.
Ostatecznie jednak przegrał. Premier powierzył obowiązki szefa Andrzejowi Stróżnemu, który wcześniej z CBA nie miał nic wspólnego. Karierę w służbach mundurowych zaczął jako policjant na Śląsku, w 2006 roku trafił do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, gdy jej szefem został Bogdan Święczkowski. Od tamtej pory wiązany jest właśnie ze środowiskiem Zbigniewa Ziobry i Bogdana Święczkowskiego, które w świecie polskich służb konkuruje z Kamińskim i Wąsikiem.
- Odejście Sakowicza zamyka pewien etap w historii CBA. Zarazem oddala Kamińskiego i Wąsika od ich dziecka, a coraz większą władzę nad służbami uzyskuje prokuratura – ocenia nasz rozmówca ze służb.
Źródło: tvn24.pl