"Blef" prof. Rońdy? Miller: Zagrał sam ze sobą w durnia

Leszek Miller stwierdził, że prof. Jacek Rońda podważył nie tylko własny autorytet, ale całego środowiska
Leszek Miller stwierdził, że prof. Jacek Rońda podważył nie tylko własny autorytet, ale całego środowiska
Źródło: tvn24
- Jacek Rońda doszczętnie i raz na zawsze się skompromitował - powiedział w "Faktach po Faktach" Leszek Miller komentując ostatnią wypowiedź profesora. Ekspert zespołu Macierewicza stwierdził, że "blefował", mówiąc, że prezydencki samolot Tu-154M w Smoleńsku nie znalazł się poniżej wysokości 100 metrów. - Podważył nie tylko własny autorytet, ale całego środowiska - krytykował Rońdę lider SLD.

Miller stwierdził, że poczuł ulgę, gdy dowiedział się, że debata ws. katastrofy smoleńskiej się nie odbędzie. W piątek poinformował o tym prezes PAN prof. Michał Kleiber.

- Od dawna wyrażałem pogląd, że tego rodzaju debata nie ma sensu. Trudno ją traktować poważnie, gdy z jednej strony siedzą znachorzy, z drugiej wybitni eksperci - stwierdził Leszek Miller.

"Blefować to można w brydżu"

Miller skrytykował prof. Jacka Rońdę, jednego z ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza. W telewizyjnym wywiadzie Rońda przyznał, że wcześniej "blefował", mówiąc, że piloci prezydenckiego samolotu nie zeszli poniżej wysokości 100 metrów. - Blefować to można w brydżu, w pokerze, a profesor Rońda zagrał sam ze sobą w durnia - powiedział Miller. Miller podkreślał, że jest to bulwersujące, bo Rońda "oszukiwał świadomie w kwestii, która dzieli Polaków od miesięcy." - Podważył nie tylko własny autorytet, ale całego środowiska - zaznaczył szef SLD. Jak tłumaczył, "profesor to w hierarchii społecznej stanowisko, funkcja, zawód ciesząca się niezwykłym szacunkiem i prestiżem." - Profesor dowiódł, że tak nie jest - stwierdził Miller. Zdaniem Millera, Rońda "doszczętnie i raz na zawsze się skompromitował".

"Pogoda, piloci, presja"

Szef SLD podkreślał, że 10 kwietnia 2010 r. wydarzyła się tragedia, ale jak zaznaczył, był to "banalny wypadek lotniczy". - Można go streścić łowami 3 razy "p" - pogoda, piloci, presja - powiedział. - Należę do tych ludzi, którzy uważają, że i Macierewicz i Kaczyński rozgrywają te tragedię w cyniczny sposób - ocenił. Zdaniem Millera, "ważny symbol tożsamości PiS jest osadzony na smoleńskich trumnach". - W zasadzie na jednej, która spoczywa na Wawelu - powiedział i dodał, że Jarosław Kaczyński "robi wszystko, żeby polska świadomość zależała od tej trumny".

Miller stwierdził także, że Antoni Macierewicz "w dużym stopniu ośmiesza Kaczyńskiego" i zdaniem szefa SLD, nie jest w stanie zastąpić szefa PiS. - Jeżeli takich przykładów jak profesora Rońdy będzie więcej, to w pewnym momencie sam Kaczyński będzie musiał się zastanowić czy taka strategia, którą przyjął, wyniesie go na szczyt czy też ściągnie w dół - powiedział.

Długosz wróci do SLD? Miller: trochę na to za wcześnie

Szef SLD skomentował także sprawę byłego posła i byłego szefa świętokrzyskiego SLD Henryka Długosza. Długosz, skazany za udział w tzw. przecieku starachowickim, zdecydował się wrócić do SLD po „namowach partyjnych koleżanek i kolegów”. Został przyjęty w szeregi swojego macierzystego koła w Kielcach jednogłośnie. Leszek Miller tłumaczył, że nie jest jeszcze przesądzone, czy Długosz rzeczywiście powróci do Sojuszu. - Bardzo wiele osób chce wstąpić do SLD, ale nie wszyscy mogą - powiedział Leszek Miller w "Faktach po Faktach." Jak tłumaczył, do koła jest bardzo łatwo wstąpić, ale jeszcze jest procedura zatwierdzająca. Jak zapowiedział, w tej kwestii w przyszłym tygodniu wypowie się zarząd miejski w Kielcach.

- Henryk Długosz odbył karę. Zgodnie z prawem wszystkie nałożone na niego ograniczenia przestały istnieć, ale jak na mój gust, to trochę za wcześnie na to, żeby był w SLD - stwierdził szef Sojuszu, choć jak dodał, nie wyklucza, że Długosz w przyszłości może stać się ponownie członkiem jego partii.

Długosz wróci do SLD? Miller: trochę na to za wcześnie

Długosz wróci do SLD? Miller: trochę na to za wcześnie

Autor: db//gak / Źródło: tvn24

Czytaj także: