Najbardziej trafne określenie tego, co działo się w piątek w Sejmie, to próba drugiej nocnej zmiany, jak w 1992 r. - mówił w sobotę szef MSWiA Mariusz Błaszczak w RMF FM. Jego zdaniem, za nocne wydarzenia w Sejmie odpowiada opozycja. Działania policji ocenił jako właściwe.
- To była próba (…) drugiej nocnej zmiany. Tak, jak w 1992 r. była taka próba przejęcia władzy, wtedy udana, przez tych, którzy nie mogli się pogodzić z wynikiem wyborów. Tak ja oceniam to wczorajsze wydarzenie, jako nielegalną próbę przejęcia władzy – powiedział Błaszczak w sobotę rano w RMF FM.
Błaszczak: próba anarchii
Na pytanie, kto miał próbować przejąć władzę, wskazał "tych, którzy nie mogą się pogodzić z tym, że przegrali w wyborach, a więc PO, Nowoczesną i PSL".
- Ta arogancja, ta buta. Do historii przeszła taka arogancja, buta, chuligaństwo Samoobrony. Ale Samoobrona w porównaniu z tym, co oni wczoraj robili, to był Wersal - stwierdził.
Błaszczak wskazał, że posłowie opozycji zablokowali mównicę sejmową i fotel marszałka Sejmu, nie dopuszczali do kontynuowania obrad. Według niego postawa opozycji była karygodna.
- To była próba anarchii, to była próba przejęcia władzy, to była próba zablokowania możliwości przyjęcia budżetu państwa. To też była próba zablokowania przyjęcia ustawy obniżającej emerytury i renty byłym funkcjonariuszom SB – powiedział minister.
MSWiA: działania policji - właściwe
Szef MSWiA wskazał, że w piątek przypadała 35. rocznica zamordowania dziewięciu górników w kopalni "Wujek". - Tego dnia właśnie opozycja z PO, PSL i Nowoczesnej próbowała zablokować ustawę, która przywraca sprawiedliwość społeczną – powiedział.
Pytany o zastrzeżenia opozycji dot. procedowania nad budżetem, minister odparł, że wszystko przebiegało zgodnie z prawem, było kworum, sporządzono protokoły.
Błaszczak podkreślił, że PiS przez osiem lat bycia w opozycji nie blokowało mównicy. Ocenił, że marszałek Kuchciński wypełnia swoje obowiązki zgodnie z prawem, a opozycja zachowuje się skandalicznie.
- Uważamy, że to, co wczoraj się wydarzyło, jest jednym wielkim skandalem obciążającym opozycję, która nie może się pogodzić z wynikiem wyborów, z tym, że straciła władzę – powiedział.
Mówiąc o zajściach przed Sejmem, szef MSWiA ocenił, że policja traktowała protestujących "w sposób właściwy". Dodał, że zgromadzenie musiało zostać rozwiązane "ze względu na zagrożenie blokadą", a uczestnicy zostali wezwani do rozejścia się. Wskazał, że ze strony manifestujących dochodziło do prowokacji – rzucono świecę dymną, kładziono się pod koła aut.
- Policja stoi na straży przestrzegania porządku – zapewnił.
Nocne wydarzenia
Impulsem piątkowych zdarzeń w Sejmie i przed nim były planowane zmiany w zasadach obecności dziennikarzy w parlamencie. Na początku piątkowych głosowań nad projektem budżetu na 2017 r. posłowie PO zwrócili się do marszałka Marka Kuchcińskiego o informację na temat planowanych ograniczeń pracy dziennikarzy, zabierali głos postulując rezygnację z planowanych zmian. Marszałek odpowiadał posłom, że ich wnioski nie dotyczą przedmiotu obrad Sejmu. Zwracał im uwagę, że zakłócają obrady Izby.
Kuchciński wykluczył z obrad posła Michała Szczerbę (PO), co sprawiło, że posłowie opozycji zablokowali sejmową mównicę, a później także fotel marszałka. Obrady przeniesiono do Sali Kolumnowej.
W związku z wydarzeniami w Sejmie, w piątek wieczorem przed budynkiem parlamentu zaczęli się zbierać zwolennicy KOD, partii Razem, Obywatele RP. Zgromadzenie to po północy rozwiązała policja, a "uczestnicy zostali bardzo intensywnie informowani, że ich działania są nielegalne i stoją w sprzeczności z obowiązującym prawem".
Jak poinformował w sobotę rano rzecznik Komendy Stołecznej Policji Mariusz Mrozek, policja nie zatrzymała nikogo, spisała dane osobowe osób, które utrudniały przejazd i skieruje w ich sprawie wnioski do sądu.
Autor: mm/ja / Źródło: PAP, RMF FM