Antoni Macierewicz w tylnym szeregu, a w pierwszym rzędzie ministrowie Joachim Brudziński i Mariusz Błaszczak. To tak zwany "zakon PC" - najwierniejsi z wiernych Jarosława Kaczyńskiego, jeszcze z czasów jego pierwszej partii Porozumienie Centrum. To, że właśnie w ich rękach są teraz dwa siłowe resorty, wiele mówi o tym, jak ważne są one dla prezesa PiS. - Oni zawdzięczają prezesowi całe swoje życie polityczne, dlatego zrobią wszystko - mówi w "Czarno na białym" były premier, Kazimierz Marcinkiewicz.
Mariusza Błaszczaka na stanowisku szefa resortu obrony i Joachima Brudzińskiego, nowego ministra spraw wewnętrznych oraz Marka Suskiego - ministra w kancelarii premiera, nazywa się między innymi "zakonem PC". To politycy Porozumienia Centrum, pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego. Wypierając z rządu Antoniego Macierewicza, jednocześnie zrównoważyli wpływy prokuratora generalnego - Zbigniewa Ziobry.
Żołnierze Kaczyńskiego
Joachim Brudziński to "pułkownik", a Mariusz Błaszczak to "sierżant" - wyjaśnia Ludwik Dorn.
Były premier Kazimierz Marcinkiewicz podkreśla, że "zawdzięczają prezesowi (Kaczyńskiemu - red.) całe swoje życie polityczne". - Dlatego zrobią wszystko, wskoczą w ogień i on doskonale o tym wie - dodaje.
Z kolei Zbigniew Girzyński, również były członek Prawa i Sprawiedliwości, stwierdza, że Brudziński i Błaszczak okazali się przez lata "sprawnymi politykami". - Mariusz Błaszczak w przypadku bycia ministrem, kiedyś szefem klubu. Joachim Brudziński jeżeli chodzi o kierowanie strukturami partii - tłumaczy.
Zdaniem Marcinkiewicza ci dwaj najbliżsi współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego "uznali, że frukty zbiera minister Zbigniew Ziobro z (Grzegorzem - red.) Biereckim lub Antoni Macierewicz. A oni nie". To dlatego - jak ocenił - musiał nadejść "czas zakonu PC".
Odzyskać kontrwywiad
Aby zrozumieć, czym są frukty według Jarosława Kaczyńskiego, należy cofnąć się o kilkanaście lat - do rozmów koalicyjnych pomiędzy Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością w 2005 roku, które dotyczyły podziału władzy w resortach, zwłaszcza resortach siłowych.
Donald Tusk, ówczesny lider PO, mówił wtedy, że "bez oczywistej równowagi w takich resortach jak sprawiedliwości lub ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji, nie będzie mowy o koalicji".
Ze strony polityków PiS padły w tamtym czasie hasła, że Platforma domaga się zbyt dużych wpływów. Dlatego Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się na podział władzy w MSWiA. - Rezygnujemy z ogromnej części władzy nad administracją publiczną - mówił wtedy Kazimierz Marcinkiewicz. Z kolei Ludwik Dorn w tamtym czasie twierdził, że Platforma Obywatelska "testuje" polityków PiS.
Koalicja PO-PiS nie powstała. Kilka miesięcy później, tę samą wojnę o resorty siłowe PiS stoczył z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin, i ją wygrał.
W tle tych wydarzeń przetaczała się sprawa tak zwanej szafy Lesiaka, czyli dokumentów służb wywiadowczych, pochodzących z inwigilacji członków partii politycznych, w tym, także liderów Porozumienia Centrum. Opinia publiczna nigdy nie poznała ich zawartości.
Zdaniem byłych działaczy PiS, między innymi to właśnie pokazuje, jakie znaczenie mają dla Kaczyńskiego resorty siłowe. Uważają, że lider PiS będzie chciał odzyskać wywiad, a zwłaszcza kontrwywiad wojskowy.
- Pozbędzie się tych niezrównoważonych współpracowników ministra Antoniego Macierewicza, czyli Maraska i Bączka, bo to nie są ludzie PiS- u - zaznacza Ludwik Dorn.
Urzędnik idealny
Prezes Prawa i Sprawiedliwości powierzył te zadania ludziom, którzy są z nim już od lat 90.
- Mariusz Błaszczak jest przez Jarosława Kaczyńskiego od zawsze traktowany jako polityk i urzędnik idealny. Gdyby prezes Jarosław Kaczyński miał wybrać polityka, którego ciało kazałby odlać w jakiejś substancji i utrwalić je w muzeum Sevres, to z całą pewnością wybrałby właśnie Mariusza Błaszczaka - stwierdził Ludwik Dorn.
Błaszczak uznawany jest między innymi za głównego sejmowego komentatora Prawa i Sprawiedliwości, zdaniem wielu - bezlitosnego dla politycznych przeciwników.
- Przy tej dobrej wiadomości dla wojska, że destruktor Macierewicz odchodzi, jest też bardzo zła - mówi Czesław Mroczek z Platformy Obywatelskiej. - Przychodzi Mariusz Błaszczak, który zdemolował służby wewnętrzne - skwitował.
Pogromca Misiewicza
Zdaniem wiceprzewodniczącego PO Tomasza Siemoniaka, "zaufany prezesa musiał pójść do MSWiA". - Nie wydaje mi się, żeby pan Joachim Brudziński ze szczególnym entuzjazmem do tego podszedł. Musi wejść w bardzo trudny, skomplikowany resort z ogromnym budżetem, z problemami, które pozostawia po sobie minister Błaszczak - kontynuuje.
Brudziński jest wyjątkowo blisko prezesa PiS. Jeździ z nim nawet na wakacje. Jarosław Kaczyński sięgnął po tak zaufanego człowieka, bo ten pomógł mu okiełznać Antoniego Macierewicza. To między innymi Brudziński wymierzył i ogłosił karę dla Bartłomieja Misiewicza - byłego rzecznika prasowego MON.
Słynny współpracownik byłego ministra obrony wydawał się niezatapialny. Wciąż otrzymywał od swojego szefa kolejne stanowiska.
"Żołnierze" Jarosława Kaczyńskiego otrzymali więc nową misję, którą tłumaczą byli politycy Prawa i Sprawiedliwości.
- Skumulowanie w rękach jednej osoby tak istotnych obszarów funkcjonowania, a więc władzy w partii którą dzisiaj sprawuje i władzy administracyjnej, która jest kreowana przez tę partię, jest z całą pewnością posunięciem, które z punktu widzenia strategii przygotowywania wyborów samorządowych ułatwi funkcjonowanie w trakcie kampanii - ocenia Girzyński.
"Wprowadzi wojsko w śpiączkę farmakologiczną"
Przed Joachimem Brudzińskim bardzo trudne zadanie. To jego pierwsza ministerialna posada, a Mariusz Błaszczak miał pod sobą około 150 tysięcy mundurów - policjantów, strażaków i pograniczników.
Z kolei były szef MSWiA, wraz z objęciem nowej funkcji "dziedziczy" także pomysły byłego szefa MON - na przykład, Wojska Obrony Terytorialnej.
Jak zaznacza Marcinkiewicz, bez Macierewicza "formacja ta straci pewnie trochę na znaczeniu, tym bardziej, że w wojsku jest ona odbierana wrogo".
Armia, po całej serii zmian kadrowych, wciąż też czeka na zakupy najważniejszego sprzętu. Pojawia się między innymi pytanie, czy nowy minister zdoła przyspieszyć wybór okrętów podwodnych lub negocjacje w sprawie systemów przeciwlotniczych.
- Jak pacjent jest ciężko poobijany, ma krwotok wewnętrzny (...) należy wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną. I myślę, że po wygaszeniu konfliktu z panem prezydentem minister Błaszczak (...) wprowadzi (wojsko - red.) w farmakologiczną śpiączkę - podsumowuje Ludwik Dorn.
Autor: JZ/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24