- Dla nas to jest szok. Po 24 latach odnaleźliśmy ojca i okazuje się, że znowu musimy go szukać - mówi Magda, córka Roberta Wieczorka. Rodzina chciała ekshumować jego szczątki z cmentarza w Krakowie i przenieść je do Warszawy, ale dowiedziała się, że grób jest pusty. Jak to możliwe?
Tożsamość Roberta Wieczorka po blisko ćwierć wieku udało się ustalić dzięki nowym informacjom, do których dotarł tvn24.pl. Dziś już wiemy, że to jego zmumifikowane zwłoki znaleziono 24 września 2000 roku w namiocie pod szczytem Matragony w Bieszczadach.
CZYTAJ WIĘCEJ: TO ON ZMARŁ W NAMIOCIE POD MATRAGONĄ >>>
"Nie mogłem w to uwierzyć"
37-letni mężczyzna mieszkał z rodziną w Warszawie. Miał żonę i dwoje małych dzieci. 31 maja 2000 roku wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Jego bliscy przez prawie ćwierć wieku czekali na informację, co się z nim stało. Nam udało się nie tylko potwierdzić jego tożsamość, ale też ustalić, że został pochowany na cmentarzu w Batowicach w Krakowie.
Bliscy Roberta Wieczorka zdecydowali, że przeniosą jego szczątki do rodzinnego grobowca, który mieści się na jednym z cmentarzy w Warszawie. Zgodnie z przepisami załatwili zgodę na przeniesienie zwłok od sanepidu i obu cmentarzy: tego, na którym pochowane zostały szczątki, i tego, na którym docelowo mają spocząć.
- Cały czas byliśmy w przeświadczeniu, że ojciec jest tam, na cmentarzu w Krakowie pochowany. Kiedy byliśmy w lipcu u niego, był taki moment, kiedy wszyscy razem - ja z Magdą, mamą i babcią stanęliśmy nad tym grobem i poczuliśmy, że wreszcie jest miejsce, w którym możemy się pomodlić, zostawić kwiaty. To nam dało poczucie takiego spokoju, że po tylu latach w końcu jesteśmy razem. To uczucie było bardzo kojące - opowiada Michał, syn zaginionego przed 24 laty mężczyzny.
Kilka tygodni później dowiedział się, że modlili się nad pustym grobem. - Rozmawiałem telefonicznie z panią z cmentarza, która powiedziała, że w dokumentach grobu jest adnotacja, że w 2021 roku prokuratura zarządziła ekshumację zwłok do pobrania DNA, a później zwróciła się do cmentarza z prośbą o ponowny pochówek w tym miejscu, ale według niej tego ciała tam nie ma, bo ponowny pochówek się nie odbył - relacjonuje. - Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem - dodaje.
Gdzie są szczątki?
Pytanie o to, gdzie zostały pochowane szczątki jego ojca, zadał Zarządowi Cmentarzy Komunalnych w Krakowie także drogą formalną, pisemnie. 4 listopada otrzymał odpowiedź. Dowiadujemy się z niej, że ekshumacja szczątków odbyła się 18 czerwca 2021 roku i została przeprowadzona przez pracowników cmentarza.
"Analiza akt grobu wykazała, że ponowne pochowanie po przeprowadzeniu badań nie odbyło się do przedmiotowego grobu" - informuje w odpowiedzi Monika Kościelecka, p.o. dyrektor Zarządu Cmentarzy Komunalnych w Krakowie.
Dalej pisze: "W związku z powyższym zarządca cmentarza wystąpił do Prokuratury Okręgowej w Krakowie z zapytaniem o podanie miejsca przechowywania lub pochowania zwłok po ekshumacji". Na końcu Monika Kościelecka zapewnia, że gdy tylko uzyska od prokuratury informacje w tej sprawie, przekaże je rodzinie.
My też zapytaliśmy Zarząd Cmentarzy Komunalnych w Krakowie o to, gdzie po ekshumacji pochowane zostały szczątki "NN" mężczyzny znalezione 24 września 2000 roku w Bieszczadach - bo tak w dokumentach określane były zwłoki Roberta Wieczorka. W odpowiedzi przekazano nam, że ekshumacja odbyła się na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Krakowie i to do "wskazanego organu" mamy skierować nasze pytanie.
Od Oliwii Bożek-Michalec, rzeczniczki prasowej Prokuratury Okręgowej w Krakowie, też nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Dowiedzieliśmy się jedynie, że "śledztwo [w którym ekshumowane były "NN" zwłoki - red.] zostało przekazane do Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Krakowie" i to tam należy pytać.
Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej, której częścią jest Małopolski Wydział Zamiejscowy, przekazał nam, że Prokuratura Krajowa nie prowadziła tego śledztwa i nie ma informacji, gdzie szczątki zostały ponownie pochowane. I odesłał nas z powrotem do Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Ostatecznie dostaliśmy odpowiedź od prokuratora, który prowadził śledztwo i zlecał ekshumację. "W związku ze skierowaniem aktu oskarżenia do Sądu Okręgowego w Krośnie [w sprawie, do której ekshumowane były szczątki - red.] oraz przekazaniu do tego sądu całości akt - wszystkie zapytania dotyczące czynności dowodowych proszę kierować do tego sądu" - napisał prok. Tomasz Boduch.
Proces, który dotyczy m.in. zabójstwa milicjanta Krzysztofa Pyki i dziennikarza Marka Pomykały, został przez sąd utajniony. Na naszą prośbę prezes sądu w Krośnie zdecydował jednak o odtajnieniu fragmentów, które odnoszą się do ekshumacji i ponownego pochówku Roberta Wieczorka.
Arkadiusz Trojanowski, prezes Sądu Okręgowego w Krośnie, przekazał nam pisemnie, że "odnalezione w aktach sprawy do tej pory dokumenty dotyczą ekshumacji z dnia 18 czerwca 2021 roku, natomiast nie odnaleziono informacji, gdzie zostały pochowane szczątki NN mężczyzny po ekshumacji oraz nazwy firmy, której został zlecony pochówek".
Obecnie akta znajdują się w Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie. Oskarżony o dwa zabójstwa Tadeusz P. zaskarżył decyzję o przedłużeniu mu aresztu, sędziowie musieli dlatego poznać szczegóły sprawy, aby podjąć decyzję, czy P. może wyjść na wolność. Prezes Trojanowski zapewnił nas, że "po ich zwrocie kwerenda akt będzie kontynuowana, a ewentualne odnalezione dokumenty" zostaną nam "niezwłocznie przekazane".
O szczątki Roberta Wieczorka zapytaliśmy też w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie, gdzie były one badane po ekshumacji, ale usłyszeliśmy, że ZMS nie przechowuje zwłok i tam na pewno ich nie ma.
"Nawet w filmie nie widziałam takiej sytuacji"
Bliscy Roberta Wieczorka nie ukrywają rozgoryczenia tym, co się wydarzyło.
- To jest niewyobrażalna sytuacja, ale naprawdę się wydarzyła. Nie wiem, jak to możliwe. Nie wiem nawet, jak to skomentować. Chcieliśmy zmienić miejsce pochówku ojca, bo z Krakowem nic nas nie łączy. I w trakcie dowiadujemy się, że grób jest pusty, nie ma tam ciała. Dla nas to jest szok. Po 24 latach życia w niewiedzy i niepewności znaleźliśmy ojca i okazuje się, że znowu musimy go szukać. To jest wręcz nieprawdopodobne. Nawet w filmach nie widziałam takiej sytuacji - denerwuje się 26-letnia Magda, córka Roberta Wieczorka.
Aneta Bańkowska, psycholożka z Fundacji ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, przyznaje, że dla rodziny, która po latach odnalazła zaginioną osobą to kolejny cios, kolejny raz "traci" bliską im osobę. - Trudno to w ogóle skomentować. Nikt z nas, kto tego nie przeżył, nie jest w stanie wyobrazić sobie, jakie to emocje. Ci ludzie ponownie czują się zagubieni, odbiera się im nadzieję na godny pochówek bliskiej im osoby. Do tego dochodzi zderzenie z aparatem państwa, przepisami, procedurami, które trwają, i z którymi nie zawsze wiadomo, jak sobie poradzić. To wszystko sprawia, że bliscy tego mężczyzny, mimo że wiedzą już, że nie żyje, nie mogą zamknąć tej historii, przeżyć straty i jakoś jej zaakceptować, nadal trwają w zawieszeniu - podkreśla psycholożka. Dodaje, że pierwszy raz w swojej karierze zetknęła się z taką sprawą.
"Państwo nas zawiodło"
Rodzina Roberta Wieczorka nie wyklucza, że jeśli sprawa zaginięcia jego ciała się nie wyjaśni, pociągnie państwo do odpowiedzialności.
- Państwo w sprawie zaginięcia naszego ojca zawiodło nas na każdym możliwym etapie i szczeblu od 2000 roku, czyli od kiedy zaginął, aż do dzisiaj. Już w 2000 roku można było rozwiązać tę sprawę. Przecież policja dysponowała jego rysopisem, wiedziała, jak był ubrany, kiedy wyszedł z domu. Można było to połączyć ze zwłokami znalezionymi w tym samym roku na Matragonie, a tak czekaliśmy na to 24 lata. Nawet teraz, kiedy policja poinformowała nas, że ojciec został odnaleziony, dostaliśmy tylko krótką informację, że odnaleziono go na szlaku turystycznym w Bieszczadach. I tyle. Cały tekst zajmował jedną trzecią strony, a informacja o tym, gdzie odnaleziono ojca, zajęła mniej miejsca niż nazwa jednostki, która nas o tym informowała. Więcej dowiedzieliśmy się z waszego artykułu. A teraz do tego dochodzi informacja, że ciała naszego ojca nie ma w grobie. W obliczu tego, co przez te 24 lata się wydarzyło, liczby błędów, chaosu informacyjnego nie mam pewności, że to ciało w ogóle gdziekolwiek jest i będziemy mogli je pochować - podkreśla Michał.
- Państwo nie wyszło nam naprzeciw, w niczym nie pomogło, niczego nie ułatwiło, chociażby dostępu do dokumentów ze sprawy poszukiwawczej naszego ojca. Musimy teraz przekopywać się przez kolejne pisma, papiery, aby go ponownie odnaleźć. Rozumiem, że są przepisy i procedury, ale po drugiej stronie jesteśmy my, rodzina zaginionej, zmarłej osoby. I mam poczucie, że jesteśmy w tej sprawie pozostawieni sami sobie - dodaje.
Jego siostra wysłała już do Prokuratury Okręgowej w Krakowie pismo z pytaniem o to, gdzie pochowane zostały szczątki ojca. Na razie nie dostała odpowiedzi.
Autorka/Autor: Martyna Sokołowska / m
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Seweryn Szwyd