Wiedziałem, że to jest "one way ticket" - bilet w jedną stronę, ale z samego mówienia, bez takiego elektrowstrząsu, nic nie będzie - tak o swoim odejściu z SLD mówił w "Faktach po Faktach" Marek Siwiec. Zapowiedział, że teraz "na pewno" będzie rozmawiał z Aleksandrem Kwaśniewskim, spotka się też z Januszem Palikotem, bez którego - jak podkreślił - "porządny krok do przodu po prostu się nie uda".
Eurodeputowany zapewnił, że w żaden sposób nie umawiał się z Ruchem Palikota. - Ja nie przeszedłem nigdzie, ale z bólem opuściłem moją partię - powiedział Siwiec.
Przyznał jednak, że jednym z powodów jego odejścia było odrzucenie jego propozycji współpracy z partią Palikota, która jest "niezbędnym, atrakcyjnym i niewykorzystanym partnerem w myśleniu o przyszłości Polski". - Bez Palikota porządny krok do przodu po prostu się nie uda - stwierdził. Dodał, że pozytywnie odpowie na deklarowaną przez lidera RP propozycję spotkania w przyszłym tygodniu. - Konatkt z Januszem Palikotem jest interesujący - stwierdził, dodając, że chętnie mu wyjaśni przyczyny swojej decyzji.
Zaznaczył jednak, że również Palikot ponosi odpowiedzialność za brak porozumienia pomiędzy lewicowymi ugrupowaniami. - Powinien poczuć to brzemię - dodał.
"Chcę być wolnym elektronem"
- Chcę pomóc wszystkim (na lewicy - red.). Postawiłem się sam obok SLD, a nie przeciw SLD. Chcę być z boku, wolnym elektronem, który będzie ten potencjał multiplikował. Skoro się wewnątrz nie udało, to spróbuję z zewnątrz - mówił Siwiec.
Zaznaczył, że "widzi potrzebę budowania alternatywy". - Widzę potrzebę, by na lewicy zrobić coś nowego - dodał. Nie chciał jednak ujawnić, czy chodzi o założenie nowej partii, ani jakie są jego najbliższe plany.
Zapewnił natomiast, że w najbliższym czasie będzie rozmawiał z Aleksandrem Kwaśniewskim. Dodał, że liczy, iż były prezydent "zechce udzielić swego popracia i mądrości" ewentualnej inicjatywie.
Siwiec wspomniał też, że Kwaśniewski nie był entuzjastą jego decyzji o odejściu z Sojuszu, gdyż - jak wyjasnił - były prezydent "jest człowiekiem zdystansowanym od radykalnych ruchów". Pytany o to, czy przyjąłby propozycję współpracy od Donalda Tuska, zdecydowanie odrzucił taką możliwość.
"Dokonałem elektrowstrząsu"
Siwiec przyznał, że decyzja o rezygnacji po 23 latach z członkostwa w partii, którą współtworzył od jej zarania, nie była dla niego łatwa. - Chciałem wstrząsnąć wyobraźnią moich kolegów. (...) Dokonałem dziś takiego elektrowstrząsu - mówił.
Nie ukrywał, że szefowi partii Leszkowi Millerowi jego decyzja się nie podobała. - Powiedzieliśmy sobie, że coś się zamyka. On przyjął do wiadomości moją decyzję - powiedział eurodeputowany.
Pytany o powody odejścia z Sojuszu, odpowiedział, że jego partia "od 2005 r. drepcze w miejscu". Jego zdaniem, jeżeli lewica nie uzyska 15 proc. w parlamencie, to "nie będzie traktowana poważnie jako partia potencjalnej władzy". Europoseł przyznał też, że kolejną przyczyną - poza odmową szerszej współpracy z RP - była jego frustracja po tym, jak nie wybrano go na wiceszefa SLD. Siwiec skomentował też słowa sekretarza generalnego SLD Krzysztofa Gawkowskiego, który w imieniu partii zapowiedział, że Sojusz "nie będzie ulegać szantażom". - Szantaż - to brudne słowo z języka półświatka. Chciałbym, żeby Gawkowski to przemyślał i to odszczekał - stwierdził. Jednocześnie zapewnił, że w jego postępowaniu "nie było żadnego szantażu".
Autor: MON/tr / Źródło: tvn24