Byłe betanki z klasztoru w Kazimierzu Dolnym nie chcą zostać w domach rekolekcyjnych. Część wróciła do rodzin, pozostałe odjechały "w nieznanym kierunku".
Dla kobiet przygotowano pokoje w ośrodkach w Nałęczowie, Dąbrowicy i na Podwalu w Lublinie. W Nałęczowie byłe betanki pojawiły się, ale według prowadzącego dom księdza, nie chciały tam zostać. Część odjechała z rodzinami, reszta z byłymi siostrami - dowiedziała się TVN24.
Według Radia Lublin, w Dąbrowicy byłe zakonnice nie chciały się nawet spotkać z rodzinami, które przez cały czas czekały przed budynkiem.
Jak powiedział Radiu Lublin dyrektor lubelskiego Caritas, ksiądz Andrzej Głos, kobiety nie chciały zjeść przygotowanego posiłku. Przyjechała do nich samochodem prawdopodobnie jedna z byłych zakonnic i nie jest wykluczone, że opuszczą one tamtejszy ośrodek. - To jest dramat tych kobiet - mówi Głos. - Wydaje się, że te młode dziewczyny są psychicznie zniewolone i nie chcą przyjąć oferowanej im pomocy - dodaje dyrektor Caritasu.
Podobnie było w Lublinie. Żadna z 23 kobiet nie chciała zostać. Z rodziną odjechała jedna z nich. - Nie dopuszczono do spotkania dziewcząt z rodzinami, niektóre z byłych zakonnic wepchnęły pozostałe do samochodu i odjechały - opisuje to, co działo się w domu przy ulicy Podwale w Lublinie, ojciec Tomasz Franc z dominikańskiego ośrodka informacji o nowych ruchach religijnych i sektach.
Wiadomo, że 11 byłych betanek odjechało w nieznanym kierunku dwoma samochodami - podaje onet.pl.
Kapłan byłych betanek usłyszał zarzuty - Roman K. odmówił składania zeznań. Nie odpowiadał logicznie nawet na pytania o dane personalne - poinformował szef prokuratury apelacyjnej w Lublinie Robert Bednarczyk. - Mimo to, nie będzie wniosku o areszt. Po postawieniu zarzutów zostanie zwolniony - dodał.
Prokuratura przedstawiła mu zarzut naruszenia miru domowego. W trakcie konferencji prasowej przełożona byłych betanek Jadwiga L. przybywała w klasztorze. Oznajmiła, że źle się czuje i zażądała przeprowadzenia badań lekarskich. Najprawdopodobniej będą jej postawione te same zarzuty, co Romanowi K.
- Przesłuchane będą wszystkie eks-betanki z Kazimierza - zapowiedział Bednarczyk. Jak dodał, dopiero wówczas zapadnie decyzja co do ewentualnego postawienia zarzutów o złamanie miru domowego innym osobom poza Romanem K. i Jadwigą L. Przesłuchania będą prowadzić prokuratorki w obecności pań psycholog.
Trzy autokary zabrały byłe betanki, przyjechały nowe Wszystkie byłe betanki opuściły już klasztor w Kazimierzu Dolnym. Tuż po ich odjeździe 17 nowych zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej białym busem przyjechało do klasztoru.
- Odebrały od komornika odzyskaną nieruchomość i mienie. Przejęły klucze i dokumenty - powiedział rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie Janusz Wójtowicz.
Autokary wywiozły byłe zakonnice przed godziną 16 odjechały.
Innym samochodem z domu zakonnego wywiezionych zostało pięć cudzoziemek - także byłych sióstr - z Rosji i Białorusi. Jak powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, przebywają one w Polsce już nielegalnie. Kobiety trafią na komendę policji, a później prawdopodobnie zostaną deportowane.
W klasztorze było w sumie 69 osób, z czego 66 byłych zakonnic.
Przesłuchana ma zostać też była przełożona zakonnic, która doprowadziła do ich konfliktu z kościołem i zakonem. - powiedział dziennikarzom zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie Andrzej Lepieszko.
Dodał, że policjanci, którzy weszli do klasztoru, mieli doręczyć byłej przełożonej i byłemu zakonnikowi wezwania do prokuratury, ale oni ich nie przyjęli. - Odmówili stawienia się w prokuraturze, dlatego prokurator zdecydował o ich zatrzymaniu - podkreślił Lepieszko.
Matka znalezionego w klasztorze dziecka, to nie zakonnica Wcześniej w klasztorze znaleziono matkę z niemowlęciem. Kobieta, którą razem z dzieckiem przewieziono do szpitala w Lublinie, zeznała policjantom, że nie jest zakonnicą, a jedynie siostrą jednej z byłych betanek. Jak powiedziała policji, jej dziecko ma dwa miesiące. Lekarze twierdzą, że niemowlę jest zdrowe i czuje się dobrze.
Rzecznik Komendy Głównej policji, nadkom. Mariusz Sokołowski poinformował, że kobieta zeznała, iż trafiła ona do klasztoru z mężem i niemowlęciem kilka tygodni temu.
Przywitały komornika religijnymi pieśniami Po wejściu do wnętrza budynku, oprócz zbuntowanych betanek, policja zastała w środku też byłego franciszkanina i kilku innych mężczyzn - prawdopodobnie z rodzin byłych sióstr.
Zdjęcia operacyjne policji pokazują, jak rozdzielone w kilku pomieszczeniach klasztoru siedzą w towarzystwie policjantek. Funkcjonariuszki próbują negocjować, a byłe siostry - przekonać je do swoich racji i tego, w co wierzą. Na filmie widać, że są radosne i spokojne.
Wcześniej pojawiały się informacje o tym, że w czasie negocjacji z policją, betanki siedziały w jednej z dużych sal na poddaszu klasztoru. Grały na gitarze i śpiewały religijne pieśni.
- Nastroje w zakonie są smutne i bolesne - mówił wcześniej w TVN24 pełnomocnik Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej ks. Ambroży Skorupa. - Mam nadzieję, iż młodsze kobiety wrócą do swoich rodzin, dla starszych archidiecezja proponuje pobyt w domach rekolekcyjnych - dodał.
Bramę klasztoru otworzył ślusarz Komornik o godz. 9 rano pukał do bram kazimierskiego klasztoru, by wykonać nakaz eksmisji przebywających tam około 70 osób. Bezskutecznie. Bramę otworzył ślusarz, który po drabinie przeszedł na druga stronę w eskorcie policji.
Na miejscu było ponad 150 policjantów, negocjatorzy, karetki pogotowia i strażacy. W bocznych uliczkach czekały autobusy, które miały przewieźć kobiety do domów rekolekcyjnych. Rozstawiono też namiot na wypadek konieczności udzielania na miejscu pomocy medycznej.
- Komornik wchodzi do kolejnych pomieszczeń, a policjanci mają je zabezpieczać. Później osoby tam przebywające zostaną wezwane do opuszczenia budynku - tłumaczył wcześniej nadkom. Mariusz Sokołowski.
Dodał, że wśród funkcjonariuszy jest wiele policjantek, ponieważ wewnątrz klasztoru przebywają głównie kobiety. Policjantki mają m.in. pomóc betankom w spakowaniu rzeczy i doprowadzić je - jeśli same nie wyjdą - do autobusów.
W kazimierskim domu zakonnym Sióstr Rodziny Betańskiej nielegalnie przebywało 69 osób - byłe betanki, członkowie ich rodzin i zbuntowany ksiądz. Wobec wszystkich Sąd Rejonowy w Puławach orzekł eksmisję.
Zakon wpłacił na konto komornika 56 tys. zł. To kwota szacowanych kosztów przeprowadzenia eksmisji, czyli m.in. kosztów transportu, ochrony, ślusarzy, obecności lekarzy i psychologów. Zakon zadbał też o pomieszczenia tymczasowe dla eksmitowanych osób - są to domy rekolekcyjne na Lubelszczyźnie - w Lublinie i Nałęczowie.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP