Potomkowie osób, które po wojnie zadeklarowały polską narodowość, zachowali prawa do majątków w Polsce, mimo swojego późniejszego wyjazdu do Niemiec i utraty polskiego obywatelstwa - orzekł Sąd Najwyższy. "Wstrząśnięty" tą uchwałą ekspert, mec. Lech Obara, spodziewa się teraz wzrostu liczby roszczeń w sprawie nieruchomości.
Wcześniejsze orzeczenia w tej sprawie były rozbieżne. Różniły się interpretacją przepisu ustawy z 1961 r. o gospodarce terenami w miastach i osiedlach. Zapisano tam, że nieruchomości będące własnością osób, które najpierw zadeklarowały narodowość polską i uzyskały polskie obywatelstwo, przechodzą na własność państwa, jeżeli osoby te w związku z późniejszym wyjazdem z kraju utraciły polskie obywatelstwo Tym razem Sąd Najwyższy uznał, że przepis ten nie miał jednak zastosowania do spadkobierców osób, które w tym przepisie były wymienione.
Prawna zagwostka
O rozstrzygnięcie przez siedmiu sędziów SN problemu prawnego dotyczącego tej kategorii spadkobierców zwrócił się pierwszy prezes tego Sądu. Przypomniał, że osoby, które zadeklarowały po wojnie narodowość polską i do śmierci nie wyjechały z ziem zachodnich, zachowały własność swego majątku. "Problem dotyczy spadkobierców, którzy odziedziczyli takie nieruchomości w Polsce, a następnie wyemigrowali w latach 1956-1984, tracąc obywatelstwo polskie" - zaznaczono w pytaniu prawnym. Dotychczas w trzech orzeczeniach Sąd Najwyższy uznał, że przepis ustawy o gospodarce w miastach i osiedlach nie obejmuje spadkobierców (w tym w głośnej sprawie Agnes Trawny). Sąd przyjmował bowiem, że przepis ustawy z 1961 r., jako wyjątkowy, nie może podlegać wykładni rozszerzającej na spadkobierców. W jednym z wcześniejszych orzeczeń uznano jednak odmiennie. W swym pytaniu prawnym prezes SN wskazał, że istnieją argumenty przemawiające za obiema interpretacjami. Z jednej strony - jak zaznaczył - w przepisie wyraźnie wskazano, jakie osoby tracą nieruchomości. Dlatego, jak dodał, "trudna do zaakceptowania jest wykładnia rozszerzająca tego przepisu, mającego charakter wyjątkowy, o poważnych konsekwencjach w postaci utraty własności". Z drugiej strony jednak prezes SN wskazał, że choć "ważkie argumenty natury jurydycznej" muszą być brane pod uwagę, to "nie sposób zignorować kontekstu historycznego, społecznego, międzynarodowego i konsekwencji ekonomicznych, które przemawiają przeciwko korzystnym dla spadkobierców mienia poniemieckiego orzeczeniom SN".
Ekspert: Jestem wstrząśnięty
Tymczasem zajmujący się tą problematyką mec. Lech Obara przyznał, że "jest wstrząśnięty" jeśli chodzi o skutki podjętej uchwały.
- Uważam, że istotną wartością powinna być stabilizacja stosunków własnościowych na Ziemiach Odzyskanych i pewność obrotu prawnego - zaznaczył.
Dodał, że w jego ocenie po tej uchwale może wzrosnąć liczba zgłaszanych roszczeń w sprawie nieruchomości - uchwała ta stanowić będzie bowiem dodatkowy argument i bodziec dla tych starań.
Głośna sprawa Trawny
Wśród trzech spraw, w których Sąd Najwyższy uznał, że przepis ustawy z 1961 r. nie dotyczy spadkobierców, była też głośna sprawa Agnes Trawny, dotycząca gospodarstwa i domu w miejscowości Narty na Mazurach. Gospodarstwo to należało do jej ojca, który zmarł w 1954 r. W wyniku działu spadku Trawny stała się w 1970 r. jego wyłączną właścicielką. W 1977 r., po zadeklarowaniu narodowości niemieckiej, uzyskała zgodę Rady Państwa na wyjazd na stałe do Niemiec i zwolnienie z obywatelstwa polskiego.
Po wygranej w Sądzie Najwyższym została wpisana ponownie do księgi wieczystej gospodarstwa. Dom w Nartach odzyskała fizycznie po wielu perypetiach dopiero jesienią 2011 r. - domostwa nie chcieli bowiem opuścić mieszkańcy, których w tam ulokowało nadleśnictwo.
Autor: MON/tr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24