Wykluczam dymisję komendanta głównego policji generała Jarosława Szymczyka - przekazał w poniedziałek na Twitterze szef MSWiA Mariusz Kamiński. - Prowadzone są bardzo dokładne analizy, które mają doprowadzić do szybkiego wyciągnięcia wniosków - przekazał premier Mateusz Morawiecki.
"W związku z sytuacją dot. ukraińskiego prezentu dla gen. J. Szymczyka gotowość przyjazdu do Polski i spotkania ze mną wyraził szef MSW Ukrainy D. Monastyrski. Do spotkania dojdzie niebawem. Jednocześnie, ucinając spekulacje medialne, wykluczam dymisję Komendanta Głównego Policji" - przekazał na Twitterze Kamiński.
Premier i rzecznik rządu o sprawie komendanta głównego policji
Premier Mateusz Morawiecki był o tę sprawę pytany na konferencji prasowej kilka godzin później. - Prowadzone są bardzo dokładne analizy, które mają doprowadzić do szybkiego wyciągnięcia wniosków, co i jak dokładnie się stało, także, żeby minister spraw wewnętrznych, żebym ja mógł to ocenić i żebyśmy mogli podjąć w związku z tym odpowiednie decyzje - powiedział.
Wcześniej głos w sprawie komendanta głównego zabrał także rzecznik rządu Piotr Mueller. Pytany, czy generał Szymczyk może stracić stanowisko, odparł, że "każdy funkcjonariusz publiczny, każdy minister, każda osoba, która pełni wysokie funkcje publiczne, musi być gotowa do tego, żeby w przypadku wykrycia niewłaściwych działań czy zachowań albo sama się podała do dymisji, albo była odwołana".
- Nie wykluczam tego też w tej sprawie - dodał.
Eksplozja w Komendzie Głównej Policji
W ubiegłym tygodniu w gmachu Komendy Głównej Policji doszło do eksplozji. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przekazało, że stało się to "w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem" komendanta Jarosława Szymczyka. "Eksplodował jeden z prezentów, które komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie w dn. 11-12 grudnia br., gdzie spotkał się z kierownictwami ukraińskiej policji i służby do spraw sytuacji nadzwyczajnych. Prezent był podarunkiem od jednego z szefów ukraińskich służb" - podał resort w komunikacie.
Komendant trafił do szpitala w środę, wypisano go w piątek przed południem.
Generał Szymczyk o "dwóch tubach", które przywiózł z Ukrainy
Generał Szymczyk powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że 12 grudnia, podczas wizyty w Ukrainie, miał dwa kluczowe spotkania. Pierwsze z komendantem głównym Narodowej Policji Ukrainy Ihorem Kłymenko. "Na koniec tradycyjnie przekazaliśmy sobie prezenty. Ja darowałem panu generałowi skromny policyjny gadżet – portfel, długopis, wizytownik i butelkę polskiego alkoholu. Pan generał wręczył mi tubę po granatniku, która – jak powiedział – jest tubą zużytą, pustą, bezpieczną, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez Bluetooth" - powiedział szef KGP.
"Na drugie spotkanie udaliśmy się do Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, przyjął nas gen. Serhij Kruk. Był też jego zastępca gen. Dmytro Bondar, który zaprosił nas do sali, gdzie zgromadzono różne elementy zużytej broni z ich codziennej służby. (...) Na koniec rozmowy gen. Bondar powiedział, że ma dla nas taką pamiątkę. To była podobna tuba po zużytym granatniku" - dodał generał.
"Zapewniono nas, że (...) to urządzenie jest bez materiałów wybuchowych, że to złom" - mówił komendant. Przyznał też, że przejeżdżał granicę na paszporcie dyplomatycznym i nie zgłaszał prezentu, bo - jak mówił - "w naszej świadomości to nie było uzbrojenie, tylko dwie zużyte, puste tuby po granatnikach".
Szymczyk odnosząc się do dnia, w którym doszło do wybuchu, powiedział, że rzeczy z wizyty miał do budynku KGP wnieść jego kierowca. On sam przyjechał do pracy rano i - jak mówił - zastał prezenty leżące "na zapleczu przy gabinecie, płasko na podłodze, utrudniając przejście".
"Złapałem tubę granatnika w dolnej części, lekko się pochyliłem i podniosłem ją do pionu. Kiedy ją postawiłem, to nastąpiła potężna eksplozja. Ogłuszyło mnie, słyszałem jeden wielki pisk i świst w uszach. W podłogę wszedł jeden element, a w górę wystrzelił drugi, dlatego są zniszczone dwie kondygnacje, podłoga i sufit, w jednej linii pionowej" - opisał.
Komendant powiedział, że nie widzi powodu, aby podać się do dymisji.
Ukraińskie służby: nie było i nie mogło być żadnego zamiaru skrzywdzenia komendanta
Państwowa Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych wydała w tej sprawie komunikat na swojej stronie internetowej. Napisano w nim, że nie było żadnego zamiaru skrzywdzenia szefa polskiej policji.
"Jesteśmy przekonani, że nie było i nie mogło być żadnego zamiaru skrzywdzenia Komendanta Głównego Policji" - napisano.
"Tylko z dobrych intencji i głębokiej wdzięczności Jarosław Szymczyk otrzymał symboliczny prezent związany z oporem narodu ukraińskiego wobec rosyjskiego agresora" - dodano.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, "Fakty" TVN, PAP, "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24