- Za nazywanie Petera V. "kasjerem lewicy" będą pozwy - powiedział w TVN24 rzecznik SLD Tomasz Kalita. - Przestępców trzeba nazywać po imieniu - odparł prezes klubu parlamentarnego PiS Przemysław Gosiewski.
- Ani SLD, ani LiD, ani lewica nie miała nic wspólnego z Peterem V. - podkreślił polityk LiD. Zaznaczył, że bankier nie był skarbnikiem SLD, nie pełnił też żadnych innych partyjnych funkcji. Zapowiedział, że pozwie do sądu wszystkich polityków, którzy publicznie zasugerują związki aresztowanego z tą formacją. - Ktoś próbuje przypiąć nam brzydką łatkę. Pogłoski o tym, że V. może mieć coś wspólnego z lewicą obraża działaczy LiD-u i naszych wyborców - tłumaczy Kalita. Stwierdził, że działacze lewicy nie boją się tego, co może w prokuraturze zeznać Peter V.
Kalita przypomniał, że to za czasów rządu Jerzego Buzka do Kancelarii Prezydent wpłynął wniosek o ułaskawienie V. - Piłka jest po stronie prawicy. Po wyjaśnienia odsyłam do premiera Buzka - mówił poseł LiD-u.
Racja Ziobry i test dla Ćwiąkalskiego - Zatrzymanie przez Centralne Biuro Śledcze Petera V. i postawienie mu zarzutu prania brudnych pieniędzy to właściwy kierunek działania - podkreślił natomiast prezes klubu parlamentarnego PiS Przemysław Gosiewski. Przypomniał, że Prawo i Sprawiedliwość poświęciło wiele uwagi badaniu tej sprawy. - Po raz kolejny okazało się, że Zbigniew Ziobro miał rację badając sprawę lewych kont polityków SLD w Szwajcarii. Szkoda, że śledztwo zostało wstrzymane przez Szwajcarów - stwierdził Gosiewski. Polityk PiS podkreślił, że trzeba wrócić do tego śledztwa. - To test dla ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Zobaczymy, czy zintensyfikuje prace nad tą sprawą - powiedział Gosiewski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP