Roszczenia Niemców wysiedlonych z terenów III Rzeszy, a po wojnie włączonych w obręb państwa polskiego nie mają jakichkolwiek podstaw prawnych - podkreśla Władysław Bartoszewski w artykule dla dziennika "Polska. Sekretarz w kancelarii premiera gani też media za milczenie po wyroku Trybunału Praw Człowieka w tej sprawie, polskich polityków za domaganie się "reparacji Niemiec". A Powiernictwu Pruskiemu zapowiada w imieniu rządu: - Tego rodzaju poczynania nie będą wpływać na stosunki polsko-niemieckie.
- W relacjach polsko-niemieckich nagromadziło się w przeszłości wiele tragedii, których nie da się rozwiązać jakimś cudownym aktem jednorazowym. Proces pojednania wymaga wrażliwości, wiedzy i wielkiej rozwagi w działaniu - pisze minister Bartoszewski. - Dobrze się stało, ze jeden z trudnych i bolesnych rozdziałów stosunków polsko-niemieckich został zamknięty - dodaje.
Trybunał przypomniał oczywistości
Tym samym odwołuje się do wyroku Trybunału Praw Człowieka sprzed miesiąca, który negatywnie rozpatrzył skargę Powiernictwa Pruskiego przeciwko Polsce. Bartoszewski chwali uzasadnienie wyroku Trybunału, który - jak pisze - "(...) na kilkunastu stronach trybunał przypomniał bowiem kilka kwestii, dla człowieka mojej daty oczywistych, ale o znaczeniu fundamentalnym."
Pojawiają się w nim m.in. stwierdzenia, że Polska była ofiarą II wojny światowej: ofiarą agresji niemieckiej, potem radzieckiej, a "w finalnej zaś fazie, jako 'przedmiot' decyzji mocarstw zwycięskich, podejmowanej, bez jej udziału.". Że wysiedlenia zarządzane były także przez same nazistowskie władze, a przesunięcie granic Polski ze Wschodu na Zachód spowodowało, że mienia poniemieckie zostały przekazane Polsce, jako "rekompensata" na mocy postanowień jałtańskich.
Skarżyć można, tylko po co
- Decyzja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 7 października, odrzucająca skargi wniesione przez Powiernictwo Pruskie jest jednym z ważniejszych aktów międzynarodowych rzutujących na stosunki polsko-niemieckie - pisze Władysław Bartoszewski i podkreśla, że sprawiła mu ona "satysfakcję". - Niemniej żadnej Schadenfreude nie odczuwam. Zbyt duże są bowiem szkody wyrządzone nierozważną polityką straszenia społeczeństwa - zaznacza.
- Już pojawiły się głosy, że problem nie jest do końca załatwiony, ponieważ Powiernictwo będzie nadal skarżyć, przed innymi gremiami międzynarodowymi - pisze dalej minister. - Oczywiście w demokratycznym systemie międzynarodowym można skarżyć, można też skarg nadużywać w złej woli. Można skarżyć również wówczas, gdy z góry wiadomo, że skarga nie ma żadnych szans na powodzenie.
Podkreśla jednak stanowczo: - Tego rodzaju poczynania nie mogą jednak stanowić o relacjach międzypaństwowych. Nie mogą też określać poważnie prowadzonej polityki państwowej. I nie będą.
"Zapanowała znamienna cisza"
Bartoszewski gani też media, ze po tym, jak zanotowały wyrok Trybunału - zamilkły. "Zapanowała znamienna cisza" - pisze.
I pyta: - Czy trzeba było stanowiska Trybunału Praw Człowieka, aby uświadomić skarżącym w Niemczech, że ewentualne powodzenie ich skarg oznaczałoby postawienie pod znakiem zapytania rozliczeń reparacji wojennych w stosunku do Niemiec z tytułu II wojny światowej, a tym samym otwarcie możliwości ponownych rozliczeń odszkodowawczych, z których RFN zapewne wyszłaby bankrutem?
Dalej czytamy: - Czy politycy polscy, którzy domagali się w ostatnich latach "reparacji Niemiec" nie wiedzieli, że z formalnego punktu widzenia żądania takie należałoby kierować pod zupełnie inny adres, a ewentualna realizacja "reparacji Niemiec" oznaczałaby podważenie "systemu poczdamskiego", na którym zasadza się granica polsko-niemiecka?
Niemcy mają jasne stanowisko
Władysław Bartoszewski podkreśla, ze stanowisko niemieckie od czasów kanclerza Gerarda Schroedera jest "jasne i ważne". Oświadczenie Schroedera z 2004 roku - roszczenia związane z II wojną światową nie mają podstaw i nie bedą w żadnym wypadku popierane przez rząd. - Stanowisko takie zostało w pełni potwierdzone przez urzędującego kanclerza, Angelę Merkel - pisze.
Pavelka wbił sobie gwóźdź do trumny
Minister podsumowuje także "(...) zastanawia, że grupa hochsztaplerów politycznych skupionych w Niemczech w "prywatnym stowarzyszeniu" mogła wyrządzić tak wiele szkód politycznych w skali międzynarodowej i w świadomości społecznej. Tym razem jednak została przekroczona wszelka granica, a Pan Pavelka - zapewne wbrew swoim intencjom - przedkładając skargi do Trybunału wbił przysłowiowy gwóźdź do trumny własnych nieodpowiedzialnych koncepcji prawnych i politycznych."
Trybunał przeciwko ziomkostwu
W grudniu 2006 Powiernictwo Pruskie ogłosiło, że w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Starsburgu w imieniu swoich udziałowców złożyło 22 pozwy przeciwko Polsce, domagając się zwrotu majątku pozostawionego przez wypędzonych.
Na początku października Trybunał ogłosił jednak, że Polska nie musi zwracać majątków Niemcom. Dodatkowo sędziowie uznali, że nie można także mówić o jakimkolwiek zadośćuczynieniu Niemców, gdyż Polska w 1945 r. nie ratyfikowała Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, ale uczyniła to dopiero w 1994 r.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP