Baliśmy się linczu, mąż próbował nas jedynie bronić, nie zaatakował pierwszy - twierdzi żona Gruzina podejrzanego o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa. 26-latek w sylwestrową noc w Bukowinie Tatrzańskiej zabił nożem mężczyznę i ranił jego kolegę. Żona Gruzina w rozmowie z "Uwagą" TVN opowiedziała, co wydarzyło się tamtego dnia.
Kobieta powiedziała, że na sylwestra wybrali się w góry razem ze znajomymi i ich dziećmi. - Chcieliśmy się wyjeździć na nartach, może na stoku spędzić sylwestra. Niestety troszeczkę inaczej wszystko się potoczyło - wyjaśniła.
"Głupie słowa na tle rasistowskim"
Kłopoty - jak powiedziała - zaczęły się w restauracji. Gruzińskie rodziny wybrały się tam na kolację. Mówili po polsku, jednak z mocnym wschodnim akcentem. Jak twierdzi kobieta - to nie spodobało się grupie młodych mężczyzn z Podkarpacia. - Pod naszym adresem były głupie słowa na tle rasistowskim i na tle narodowościowym. Troszeczkę to zbagatelizowaliśmy i stwierdziliśmy, że skoro jesteśmy całą rodziną, to raczej nic nie powinno się wydarzyć - powiedziała.
Kobieta w rozmowie z "Uwagą" zaprzeczyła, że to jej mąż wywołał konflikt. - To do nas od samego początku się przyczepiano, to nam zwracano uwagę na to, jaką mamy narodowość, więc wszystko zaczęło się z tej drugiej strony - oświadczyła. - My cały czas próbowaliśmy się bronić i nie mieć kontaktu z tamtą grupą.
Dodała, że jej mąż i znajomi nie zaczęli nawet jeść, tylko zdecydowali się opuścić lokal. - Nie mogliśmy spokojnie wyjść z restauracji - powiedziała i wyjaśniła, że zaczepiający ich mężczyźni wybiegli za nimi.
"Baliśmy się linczu"
Gruzinom udało się dobiec na parking i w siedmioro próbowali uciec jednym samochodem. Według relacji żony zatrzymanego, auto otoczyli młodzi mężczyźni. Wtedy jej mąż wysiadł i zaczęła się szarpanina.
- Próbował się bronić, na początku było to dość skuteczne, ale później, przy tak licznej grupie osób, jedna osoba sobie nie da rady - powiedziała. - Bronił się jak mógł, bronił swojego własnego życia.
I dodała: - Baliśmy się tego, że zostaniemy zlinczowani. Dla mnie to było pewne, że nie wyjdziemy stamtąd żywi, jeżeli tam w ogóle zostaniemy.
Kobieta powiedziała także, że to ona wezwała policję na miejsce bójki. Jej wersję potwierdza prokurator z Zakopanego, Zbigniew Lis.
Prokuratura: nie ma noża
Policja ustaliła, że 26-latek chwycił za nóż i zadał kilka ciosów mężczyznom. Zginął 23-latek, a ranny został jego o rok młodszy kolega. Prokuratura ustala, do kogo należał nóż, którym dźgnięto mężczyzn. Do tej pory go nie odnaleziono.
Gruzin po kilku dniach został zatrzymany w Warszawie, postawiono mu zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa, za co grozi mu dożywocie. Jest w areszcie tymczasowym.
- On dążył do czegoś zupełnie innego. Żeby stamtąd jak najszybciej uciec i żeby nie mieć z nimi nic wspólnego. Uważam, że jest niewinny, że działał w obronie koniecznej i gdyby nie mój mąż, to mogłoby dużo więcej osób tam zginąć - powiedziała kobieta.
Dodała, że jej mąż "bardzo przeżywa" to, co stało się w Bukowinie Tatrzańskiej i "żałuje". - Tym bardziej, że zginął człowiek i on będzie to pamiętał do końca życia - oświadczyła.
Autor: pk/ja / Źródło: Uwaga
Źródło zdjęcia głównego: TVN